148
148
Że tak, bezwładny, wpatrzył się przed siebie; Pewnie on w cieniach pamiątek się grzebie. 1 *»Tu każde miejsce tyle przypomina!
Gdzie w stosach żaru kurzy się perzyna,
Ten plac, bywało, uwieńczały spisy,
Kiedy swą młodzież zebrał na popisy.
Miejsce, gdzie trup len, mordem oszpecony, mo Ostatkiem czucia, życia drga ostatkiem,
Gdy mu natrętne zazierają wrony, —
Miejsce to uciech nieraz było świadkiem:
Tu szUo~3zwohiło, tu grzmiały okrzyki;
Za czyjeż zdrowie? Nebaby! Orliki!
9ł. Mściwego samo udręcza wspomnienie.
Aż z pod wnętrzności wydobył jęknienie: — j Zemsty czy śmierci ? w tern odgadnąć trudno. Gdzie zwrócił ucho, by dosłyszeć wtóru,
Go może przypaść do jego czuć chóru,
9so Tu raz ostatni pieścił się z obłudną;
A dziś, o trupią skłóciwszy się głowę,
Dwa wilki wycia zawiodły grobowe.
Czegóż te ptaki, uderzając w skrzydło-I gniewnie kracząc, grzebią śród popiołu ?
955 Strawa zapewne warta ich mozołu:
Bo wygrzebali: człowiek czy straszydło--? Szezemiałe w ogniu, wpół-spieczone ciało;
Ale Nebabie rozpoznać się dało!
Nagle ku ziemi czoło mu opadło, _
96o I jeszcze iMglej^wznioslo się do góry.
W. 936 Gdzie u> stosach żaru kurzę się perzyna. Perzyn* j żarzący się popiół.
tHo-hop, Nebabol« zawył glos ponury,
1, z pośród ognia* wypełza widziadło.
A choć nie wrzeszczy szalonym cbyehotem; Chociaż ją taniec nie zakręca chyży,
LBo jej wnętrzności ciężą wpół-wysnute; —
I teraz jednak, gdzie się tylko zbliży,
Pląsają iskry wichru kołowrotem,
Wilki przy trupach wyją na jej nutę,
! | I samo trupów oblicze się zmienia.
»\Vody! ach, wody!« — Popatrzyła Ksenia; Głos jej znajomy; — i kochanka oko Na jej się wdzięki rozwarło szeroko:
Jakby w głąb Kseni pragnęło utonąć.
Albo ją w piekło i siebie pochłonąć.
|® Ksenia się zbliża, z mniejszą coraz trwogą, Oko Nebaby patrzy już mniej srogo:
Juz łono z’ tonem, już z licami lica,
Już się i warga z wargą napotyka-Pocałowała Nebabę djablica...
;*° I eraz do reszty rozporze ją pika!
Nie; cicho siedzi: tylko mu dreszcz mały Wyprężył członki, a źrenice zawsze. Zawsze pSTfzaTy, pałrzec nie’ przestały,
Dla Kseni nawet coraz już łaskawsze.
966 Na rozburzonem Kaniowa zamczysko, Długo podróżnym broniący przystępu. Długo ponęta drapieżnemu sępu.
Szkielet Nebaby lśnił w grobowym błysku, Jak straż zaklęta w pomieszkaniu mary.