L JĘZYK I STYL .PRÓCHNA"
lo Berentowi rta aforystyczności stylu świadczą poprawki w rękopisie powieści w miejscach, gdzie pojawiały się takie sentencje. Ślady pracy twórczej widoczne są m.in. w kształtowaniu cytowanego aforyzmu o rzeczach wykwintu. Pierwsza myśl autora brzmiała tutaj: „Takie rzeczy nie lubią twardych kułaków desperatów, one są jak piękne kobiety, chcą a" (myśl urwana). Następnie Berent poprawił to sformułowanie na: „Rzeczy wykwintu nie znoszą desperatów, podobnie* (myśl urwana). Dopiero w trzecim rzucie powstała ostateczna formuła. W sekwencji przytoczonych poprzednio aforyzmów widać i pewne cechy wspólne ich konstrukcji (np. w dwóch pierwszych zdaniach jako puenta figuruje „wspólny mianownik” zestawianych obiektów), i związaną z polifoniczną budową dzieła antytetyczność (Jelsky, Hertenstein i Muller mogą wypowiadać zupełnie przeciwstawne zdania
0 sztuce, a narrator nie popiera ani nie kwestionuje prawdziwości tych maksym). Aforystyczność sformułowań Próchna wiąże się z aluzjami do stylu Nietzschego, choć w epoce modernizmu popularne były też paradoksy Wilde’a.
Metaforyka. Twórczość Berenta odznacza się szerokim wyzyskaniem przyrody jako źródła obrazów poetyckich. W Próchnie szczególnie dużo jest odwołań do symboliki roślinnej i zwierzęcej. Wystarczy przypomnieć, iż sam tytuł wzięty jest z „patologii roślin” (słowa Jelsky’ego, II, 1), a z wieloma postaciami kojarzą się florystyczne obrazy (Liii
1 storczyk, Hilda i róża, baron i zimowit). Statystycznie najistotniejszą jest tu jednakże domena animalistyczna, obejmująca blisko 200 porównań i przenośni. Z tego bogactwa motywów i metafor wybierzmy sekwencje tematyczne związane z obrazem ptaka, pająka i polipa.
Próchno zaczyna się i kończy swoistą klamrą poetycką, której wyróżnikiem jest właśnie ptak. Oto na cmentarzu-- ugorze, gdzie znaleźli się Borowski i Kunicki, nie pojawia się nawet wrona jako oznaka życia („Na niemieckim cmentarzu i wrona siąść nie zechce”, I, 1; „Ludzie tu jakby wymarli, ptak się nie odezwał, wrona nie zakrakała”, 1, 2). W finalnej
scenie powieści „świergot radosny” ptactwa oraz „ranny świergot ptactwa” towarzyszy opisowi śmierci dwóch przyja ciół. Ptak będzie w Próchnie stale powracającym obrazem w ukazywaniu sylwetek zewnętrznych i psychiki bohaterów. Dzieje się to zgodnie z wypowiedzią jednego z nich: „A myśmy zaczęli lotem, pozostawili po sobie tyle śladu, co przelotne ptaki” (III, 3). Takim przelotnym ptakiem jest Borowski („Kunicki spojrzał na Borowskiego i wydało mu się, że w te martwe okolice spadł jakiś ptak z dalekich krajów, trzepocze chorymi skrzydłami i dusi się od węglowego pyłu”, I, 2), Turkuł, Muller, Jelsky, Hertenstein. Perseweracja motywu ornitologicznego ma też inny związek z życiem artystów. Oto poeta i muzyk tworzą Łabędzia („białych marzeń błędny ptak", III, 1), utwór wieloznaczny, odwołujący się również (obok symboliki ptaka-artysty) do hinduskiego symbolu duszy indywidualnej1, o czym pisał Berent w komentarzu do swojego przekładu upaniszad. W pokoju dziennikarza wisi wypchany ptak. Borowski doznaje uczucia wielkiej ciszy („nagła cisza, niby czarny ptak”, I, 4), która zawitała również do Mullera i Hertensteina („Nocny ptak wpadł, zda się, do pokoju”, III, 1). Artyści-ptaki wysokolotne zostali przeciwstawieni faunie pełzającej, „robactwu ludzkiemu".
Najczęstszymi określeniami łączonymi z ludźmi spoza cyganerii są takie symbole, jak ślimak, żaba, szczur, wąż, sęp, kruk, kret, ropucha, gad, bydło, a przede wszystkim polip i pająk. Jelsky w tyradzie przedśmiertnej zrównuje wszystkich swoich wrogów z polipami (II, 4); ojciec Borowskiego polipem zwie każdą kobietę, odwracającą artystę od jego sztuki (I, 1). „Polipowe oczy” posiada również śmierć w wizji poety (III, 5). Gdy Muller opuszcza dom Jelsky’ego wyznaje, że był polipem na resztkach talentu dziennikarza, dodając znacząco, iż „polip utalentowany zwie się nadczłowiek... ’
Upaniszady „Kena”, ,Isa’ oraz fragment z „ Wielkiej Aranyaki na wiersz i prozę polską przełożył, najkonieczniejszymi objaśnieniami opatrzył i wstępem poprzedził W. Berent, „Chimera” 1907 t. X, z. 28/30, s. 281.