Zachód i NATO zostają same na scenie 83
kiej atrakcyjności intelektualnej (a także solidności empirycznej) - znana praca Paula Kennedy’ego, wieszcząca schyłek potęgi Stanów Zjednoczonych, nie zrobiła wielkiego wrażenia na innych znawcach stosunków międzynarodowych oraz polityki USA i nie sprawdziła się w rzeczywistości. Nurt „declinistyczny” w odniesieniu do Ameryki poniósł kolejną porażkę17. Rola Stanów Zjednoczonych w życiu międzynarodowym brała się nie tylko z ich bezwzględnej i względnej potęgi, ale również z tego, że Ameryka odgrywała pierwszorzędną lub dominującą rolę w najważniejszych instytucjach międzynarodowych, co zwiększało jej możliwości kształtowania porządku międzynarodowego i zmuszało do uległości lub współdziałania wszystkie inne ważne państwa na świecie. Na przełomie lat 80. i 90. nie mówiono jeszcze otwarcie o możliwości amerykańskiej hegemonii, czyli odgrywania przez USA roli „globalnego żandarma”, nawet jeśli rozwój sytuacji zdawał się niejako narzucać im tę rolę. Znacznie bardziej trafnie ujmował pozycję Ameryki jeszcze przed końcem zimnej wojny Z. Brzeziński. Przypisywał jej rolę „kontrolera ruchu lotniczego, z którym współpracują załogi samolotów”, bowiem leży to w ich interesie18.
Stany Zjednoczone były przywódcą Zachodu, zaś Zachód dominował nad resztą świata i ta dominacja znajdowała wyraz instytucjonalny. Chodziło nie tylko o dominację Zachodu w instytucjach uniwersalnych, zwłaszcza gospodarczo-finansowych w rodzaju MFW, Banku Światowego czy GATT, ale o dysponowanie własnymi instytucjami wielostronnymi, przy pomocy których mógł on wywierać przemożny wpływ na różne dziedziny życia międzynarodowego ^ OECD, Sojusz Atlantycki, EWG. Dotyczyło to także słabiej sformalizowanych instytucji, służących umacnianiu wewnętrznej jedności i koordynacji globalnej polityki Zachodu, takich jak Komisja Trójstronna (obejmująca USA, Europę Zachodnią i Japonię) czy Grupa Siedmiu, zrzeszająca główne potęgi ekonomiczne świata zachodniego. Po upadku bloku komunistycznego i rozpadzie Ruchu Państw Niezaangażowanych organizacje międzynarodowe świata zachodniego otrzymały szansę rozszerzania się lub przynajmniej politycznego wypełniania próżni powstałej po tym, jak otoczenie Zachodu poszło w rozsypkę. Centralna pozycja Zachodu w stosunkach międzynarodowych polegała w tamtym czasie także i na tym, że reszta świata oczekiwała od niego przywódczej roli, nawet jeśli tego głośno nie artykułowano. Owe oczekiwania obejmowały sprawy bezpieczeństwa, potrzeby rozwoju gospodarczego czy zwykłej pomocy humanitarnej. Dla wielu krajów świata, a zwłaszcza postkomunistycznej Europy, „wszystkie drogi prowadziły na Zachód”19. Jak zwykle najważniejsze było bezpieczeństwo.
17 Chodzi o pracę Rise and Fali of the Great Powers, Nowy Jork 1987. Argumentację zwolenników declinizmu poddał krytycznej ocenie S.P. Huntington w: „The U.S. - decline or renewal” Foreign Affa-irs, zima 1988/89.
18 „America’s new geostrategy”, Foreign Ąffairs, wiosna 1988.
I R- Kuźniar, „Wszystkie drogi prowadzą... na Zachód”, w: Krajobraz po..., op. cit.