1840), tizebą było poddać podmiot długiemu pozowaniu w przeszklonym atelier przy pełnym słońcu. Przekształcanie się w przedmiot wiązało się z cierpieniem, jak operacja chirurgiczna; wynaleziono więc aparat, rodzaj protezy, niewidocznej dla obiektywu, jako oparcie dla głowy. Podtrzymywało ono i utrzymywało ciało w długim znieruchomieniu. To oparcie głowy było cokołem posągu, którym miałem się stać, gorsetem mojej wyobrażonej istoty.
Freund. Portret fotograficzny jest zamkniętym polem
działających sił. Krzyżują się tam cztery wyobrażenia, ścierają ze sobą i odkształcają się wzajemnie. Przed obiektywem jestem jednocześnie: tym, za kogo sięjiważam, tym, za kogo chciałbym, aby mnie brano, tym, za kogo ma mnie fotograf, i tym, którym on posługuje się, aby ujawnij siypją sztukę. Dziwna to ćżynnośćf bezustannie siebie imituję i właśnie dlatego za każdym razem, gdy chcę (lub pozwalam), aby mnie fotografowano, nieuchronnie przejmuje mnie uczucie nieautentyczności, czasem wprost oszustwa (jak tego doznajemy w pewnych koszmarach).
Jeśli chodzi o wyobrażenie, Fotografia (której intencję posiadam) stanowi tę bardzo subtelną chwilę, gdy — prawdę mówiąc — nie jestem ani podmiotem, ani przedmiotem, ale raczej podmiotem, który czuje, że staje się przedmiotem. Przeżywam wtedy mikrodoświa-dczenie śmierci (ujęcia w nawias): naprawdę staję się zjawą. Fotograf dobrze o tym wie i sam (chociażby z powodów zawodowych) boi się tej śmierci, w jakiej jego gest ma mnie zabalsamować. Nic bardziej zabawnego niż to uwijanie się fotografów, aby ktoś „był jak żywy” (gdyby oczywiście nie było się bierną ofiarą, tarczą przyjmującą ciosy, jak mówił Sade). I te liche pomysły: mam usiąść przed moimi pędzlami, wyjść z domu („na zewnątrz”, to bardziej żywe niż „wewnątrz”), każe mi się pozować koło schodów, gdyż za mną bawi się grupa dzieci; ale oto ławka i już (jakże uprzejmie) każe mi się tam usiąść. Można by powiedzieć, że przerażony Fotograf musi strasznie walczyć, aby Fotografia nie stała się Śmiercią. Ale ja, już uprzedmiotowiony, nie walczę. Przeczuwam, że z tego złego snu trzeba będzie
25