S4- / I^ihoraloria zmysłów
~b**nra£b~ i sardyń^kiego *^rio<Wu”, wszędzie lam, gdzie się je wytwarza, sfermentowane mleko kojarzy się zawsze (również językowo) * długim trwaniem, przedłużaniem życia. Fermentacja, opatrzona pozytywnym znakiem, zwycięża nad procesem degeneraeyjnym i gnił-, nym, właściwym dla rozpadu i śmierci.
Związan) z księżycem, symbolem pozornej śmierci, ser, niczym l>la-da Frivia, przechodzi przez szereg faz. może pojawia/* się i znikać, ginąć i odradzać się. odnawiać cyklicznie. Przedmiot księżycowy, chłodny i białawy, ser odzwierciedla często jego kulisty kształt jak w wypadku wielkich form „lunensi” (ze znakiem Luny. księżycowego miasta), o których wspomina Marcjalis (żprg'., XIII. 33):
Caseus Etruscae signatus imagine Lunae
praestabit pueris prandia mil U* tuis.ls
Fermentację postrzegano jako cud i jako zagrożenie. Tb. co sfermentowane, budziło niepokój. „Lotne kwasy** (aby użyć terminu, którym posługiwała się niegdyś nauka), wyzwolone z przekształcających się substancji, fermentujących i gnilnych, były szkodliwe i często zabójcze. Rozkład mógł zniszczyć „życiodajne fluidy”. Smród i fetor, powody skażenia, były węchowym sygnałem bliskości zatruwającego źródła. „Powietrze [---] łatwo ulega skażeniu z powodu dymiących bagien lub stawów albo też wyziewów wydobywających się z tego, co zgniłe i zepsute** — pisał „fizyk** z końca XVI wieku — „a szczególnie przy braku wiatru. Zaczynają się wtedy choroby i epidemie zarówno wśród ludzi, jak i zwierząt’*16. Powietrze, żywioł „pośredniczący w widzeniu, słyszeniu i wąchaniu”17, uważane było za wrażliwe i „świadome”18. Powietrze stanowiło coś w rodzaju niebezpieczeństwa. Bernard i no Rainazzini zauważył na samym początku XVIII wieku, iż przekonanie, że choroby, w których starożytni postrzegali coś boskiego, biorą się z powietrza, wynika jasno z nauk Hipokrate-sa, który szukał przyczyn chorób w niebie, to jest powietrzu, i określał powietrze jako źródło i przyczynę wszystkiego tego, co się dzieje w naszym organizmie, chociaż van Helmont utrzymuje, że ową „boskośó** rozumieć należy w odniesieniu do niezwykłej właściwości fermentacj il9.
Pracz wiele wieków powszechnie uważano, że zło tkwiące immancntnie w serze, jego „szkodliwość”, sygnalizuje i zapowiada jego zapach - dla wielu mdlący i nieznośny - stanowiący niewątpliwy dowód, że mamy do czynienia z materią „martwą” (Campanella), z rozkładającymi się resztkami, materią gnijącą i zgubną, gnilną substancją, szkodliwą dla zdrowia i zatruwającą organizm. Aż do połowy XVII wieku nie odróżniano gnicia od fermentacji. Trzeba było dopiero pojawienia się Phy-sica subierranea20 (1669) Johana Joachima Beckera (Becchcriusa), aby możliwa stała się refleksja nad odmiennością obu procesów21. Kilkadziesiąt lat przed ukazaniem się Physica Beckera, opus sine pańa, wyszła we Frankfurcie książeczka pewnego niemieckiego lekarza, Johana Petrusa Lotichiusa23, pozwalająca zrozumieć, że awersja do sera nie wynikała z osobistych upodobań smakowych, ale z całej teorii medycznej, która - szczególnie wśród warstw wykształconych - wpływała na gust, zatruwała wyobraźnię, określała preferencje, idiosynkrazje, kształtowała mentalność konsumenta, kierowała nawet jego podświadomością. Książeczka nosiła znaczący tytuł: De casei nequitiau (1643). Res foetida et foeda2 \ser jawi się jako ekskremen-tałna część mleka, szkodliwe odpady, efekt ścięcia się mulistej, ziemskiej części białego płynu, spółkowanie (Lotichius używa często czasownika „coire”26 na określenie zsiadania się) najgorszych substancji, przeciwieństwo masła, będącego jego częścią najlepszą, wyselekcjonowaną, czystą, prawdziwą boską delicją, Iovis maedullar\ pokarmem Jowisza. „Res foeda, graveolens immunda, putidaque”28, ser nie jest niczym innym jak „massa informis, foetida e łactis scoriis partibusque terrestribus ac recremenlitiis, alimenti causa, coagulata $ive combinata”29, pożywieniem dobrym dla rolników i biedaków („ad fossores et prołelarios)30, „res agrest is atque immunda”31; niegodnym osób przyzwoitych, szanowanych obywateli, jednym słowem - stanowi strawę dobrą dla nędzarzy i wieśniaków, nawykłych do jedzenia „obrzydliwych pokarmów" (Campanelła).
Dobry był też dla hipochondrycznych kobiet, starych mulierculoeK, które na skutek prymitywnych potraw stawały się skłonne do szaleństwa i zepsucia: wypełniały je „cierpkie nastroje, ponure osady i z tego powodu kobiety i wieśniacy jedzący obrzydliwe pokarmy (...] łatwo wpadają w szał i gotowi są przyjąć w siebie demony”33. To odrażające