8
trzeb czasu; związek katolicyzmu z problemami obecnej cywilizacyi, wreszcie łączność Kościoła z kweslyą socyalną.
*
Któż z was takiego wypadku nie zna z doświadczenia? Spór wiodą dwie osoby: po jakimś czasie przekonuje się jedna strona, że ta druga przez nią atakowana, to samo w kwestyonowa-nej sprawie myśli, co i ona: „Ale czemużeś
mi nie powiedział tego wcześniej? Myślałem, że w ytm sąd masz przeciwny, w idzę, że nie było powodu żadnego do naszego konfliktu.”
Takie to przecie codzienne w życiu, zwyczajne, ale takie też to codzienne i w prądach ścierających się umysłowości, a zwłaszcza w przeróżnych zasadach, jakie tak często z wyżyn cywilizacyi ciskane były, są, i niezawodnie będą Kościołowi.
O ludziach złej woli tu nie mówię; ależ ilu to ludzi dobrej woli zżyma się na jakąś wrze-komą tezę Kościoła, która jednak nią zupełnie nie jest: „Iluż to pogodziłem z wiarą—opowia
dał jeden z Apostołów dzisiejszych — tylko tern jednern krótkiem powiedzeniem: „Ależ tego zupełnie Kościół nigdy nie naucza, co ty mu wkładasz w usta.”
Ileż to razy jakiś punkt ciemny dzieli u-mysł skąpany w promieniach dzisiejszej kultury od Kościoła i wiary a przecież wystarczy wnieść odrobinę światła, by ów cień zniknął i rozpłynął się. To zaś światełko jest najczęściej tylko zdrową defmicyą, tylko określeniem: to jest, a tamto nie jest nauką Kościoła.
Zanim się więc zabierzemy do rozpatrywali problemów dzisiejszej kultury i cywilizacyi zacznijmy od przypomnienia sobie obowiązku na-pozór tak banalnego: dobrych definicyi i zdrowych pojęć o wierze.
Gdzież zaś i w jakim gronie należy' ze szczególniejszym naciskiem o tem mówić, jeśli nie w zebraniu mężów słowa i pióra, którzy na zasadzie stoją Chrystusowej?
Powiecie mi: „ale to nie do nas należy wykład nauki wiary.”
Zapewne; ale do was należy rzecz bodaj czy jeszcze nie trudniejsza, bo orzekanie raz po raz o wszystkich problemach bieżącej chwili, szukanie dla nich punktu oparcia, wydawanie zdania o tem, co się w prądzie cywilizacyjnym wciąż przejawia, bez sprzeniewierzenia się tej zasadzie, którą wyznajecie i jakiej bronicie.
Jakżeż podołacie temu zadaniu i tej odpowiedzialności, jeżeli nie macie ścisłych i jasnych pojęć zasady Chrystusowej, z którą każdy ważniejszy problem dzisiejszy pod jakiś kąt wchodzi?
Jakże zdołacie w należytej perspektywie ułożyć i w prawdzie osądzić wzajemny stosunek cywilizacyi i wiary?
Jakże łatwo możecie podać za naukę Kościoła coś, co nią jest, lub też co jest opinią tylko, a wtedy, chcąc pomódz Kościołowi, tylko się go kompromituje, bo czyni się odpowiedzialnym za fakta i idee, które przez wiedzę dzisiejszą mogą być uznane za nieprawdziwe, przez to zaś jakże się utrudnia uzdrowienie problemów dzisiejszych lub też ich harmonijne z wiarą u-łożenie, stosunek zaś wzajemny zaciemnia, boć