wolony jak i z otoczenia. Dobry apetyt martwi go tak, jak innych brak apetytu. Zdrowie przyczynia mu więcej trosk, niż innym choroba. Jest typowym „psujem każdej zabawy, typowym „gate-fete“, to też wszyscy go się obawiają i zapraszają bardzo niechętnie. W lecie dotąd narzeka na upał, aż wszystkim się wydaje, że naprawdę dostali udaru słonecznego. W zupie zawsze znajdzie muchę, na drodze zawsze potknie się o kamień; gra chmur o zachodzie słońca zawsze wydaje mu się nieładna; w każdem arcydziele zawsze wytropi jego słabe strony, zatruje każdą wesołość, zakracze każdą nadzieję, każdą chwilę radości, każdy podniosły moment potrafi tak zatruć swojemi jękami, że zawsze czar pryśnie. Narzekanie jest jego ulu-bionein zajęciem, ulubionym sportem, i nic nie sprawia mu takiej przyjemności, jak zepsuć przyjemność drugim. Z jakąż rozkoszą gasi co roku świece choinki! Za żadną cenę nie dałby się zastąpić w tej symbolicznej czynności. I tylko jedna rzecz jest w stanie odebrać mu resztki radości życia; gdy się cierpliwie znosi jego zrzędzenie. Potrzebuje zawsze jakiegoś kolegi-inalkontenta, i zawsze liczy na jego współudział, a największą złośliwością, jaką mu wyrządzić można, jest nie brać na serjo jego biadoleń.
BEZWZGLĘDNY
Mów co chcesz, kochany Adamie, może zresztą sam nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale twoja wrodzona bezwzględność jest jednym z najczęstszych
powodów naszych nieporozumień. Przepychasz się przez życie łokciami, nie bacząc na to, czy tyin łokciem kogo nie szturchniesz. Każdy kto stoi ci na drodze jest przeszkodą do usunięcia. Może nawet nie masz złej woli, ale nie mniej otrzymany szturchaniec boli. PozwóJ sobie powiedzieć, mój drogi, że prawie zawsze, prawie bez wyjątku, jesteś bezwzględny. Już nie mówmy o tern, że siedzisz spokojnie w tramwaju, podczas gdy stara babcia stoi przed tobą, nie mówmy wogóie o twojem zachowaniu się w przepełnionych pociągach, teatrach i restauracjach. To zaprowadziłoby nas za daleko. Pozostańmy w domu, trzymajmy się wypadków dnia codziennego. Więc naprzykład: wracasz późno do domu, nie możesz odrazu znaleźć zapałek, więc oczywiście budzisz wszystkich. Wszyscy, zawsze, muszą czekać z obiadem, bo nie wiadomo kiedy raczysz przyjść do stołu. Wymagasz, żeby każdy rzucił swoją pracę,
gdy lobie się za- ^ [
chce wyjść na spacer. W obcem mieście jesteś w stanie zostawić swoją żonę na środku ulicyf gdy ci coś do głowy wpadnie: niech sobie radzi jak umie, powiadasz. Niech sobie wogóie każdy radzi jak umie