2
nie odebrał Miłowid siłą, tylko wziął, co mu dawali po walkach na Kaukazie i w wojnie tureckiej. Jest zrozpaczony, prosi Michała o przebaczenie. Staje się nachalny - krzyczy o swej niewinności, użala się nad sobą. Nagle ze swego powozu Korsaków woła... Puszkina (syna tego Wielkiego), by pochwalić się, kto się z nim przyjaźni. Puszkin próbuje uspokoić sytuację. Odjeżdżają.
Helena przypadkiem widzi, jak ojciec biczuje się w pokoju (pokuta za nieznane grzechy).
Helena czuje coraz większą sympatię do Eliasza, często o nim myśli... Okłamuje nawet isprawnika (rosyjskiego urzędnika), który wypytywał się o chłopaka - Helena mówi, że znała jego rodziców, a sam Eliasz nie mówi dobrze po polsku.
W nocy nachodzi Bohinię pijany Korsaków - wali w okiennice, grozi, wrzeszczy, że odda przeklęte Miłowidy.
Wyznanie narratora: opóźniam te wszystkie wydarzenia sprzed wieku, I rozciągam je, rozwlekam, rozdrabniam, żeby minąć się z przeznaczeniem, ale ono przecież nadchodzi.
Helena jest zawiedziona, że Eliasz nie przychodzi już drugi dzień na lekcję (choć nie chce się przyznać do tego sama przed sobą).
Pewnego razu Helena pod nieobecność ojca zagląda do jego pokoju (nigdy tego nie robiła), na ścianach widzi karteczki z wypisami z dzieł polskich, rosyjskich, litewskich, mówiące o upadku, słabości Polski, naiwności Polaków. Znajduje też karteczkę z improwizacją pana Mickiewicza ze wsi Marku cle, kiedy był on jeszcze młodym chłopcem źle mówiącym po polsku (??). Helena szuka u ojca śladów matki.
Narrator zwodzi nas: Gdzież jest moja babka, moja stworzona przeze mnie babka, Helena Konwicka.
Ogromna burza i ulewa. W okno Heleny puka przemoczony Eliasz (zagubił się w lesie, nie zdążył wrócić do domu przed burzą). Helena wpuszcza go do pokoju... Początkowo oboje zawstydzenie, potem Eliasz ją całuje, uspokaja szeptem. Ona się nie wyrywa, ale... Gdy Eliasz skrada się do piersi, Helena daje mu jednak w pysk. Eliasz wciąż jednak mówi, jak wracał dla nie) z Sybiru; kocha ją. Helena - mimo że sama nie wie, co robi, zgadza się, by Eliasz przyszedł jutro na lekcję. Helena następnego dnia jest rozdrażniona; na plebanii dowiaduje się, że Eliasza aresztował isprawnik. Wkrótce go jednak wypuszcza za poręczeniem Korsakowa. Helena unika swego narzeczonego, Aleksandra Platera. Służąca Emilka sugeruje, że pan Aleksander nie ma skłonności do bab, bo ciągle przebywa ze swym strzelcem Ildefonsem jak z żonką.
Helena podczas spaceru spotyka Eliasza - ten chce jej darować opal, kamień, który wiózł dla niej z Australii (tam też zawędrował po powstaniu). Kolejne wyznania Eliasza: udawał niepiśmiennego tylko po to, by zbliżyć się do Heleny. I wreszcie stało się - coś strasznego, niespodzianie bolesnego, ale zarazem nieprzytomnie rozkosznego. Eliasz mówi, że to wola przeznaczenia. Helena - spokojna - chce na zawsze pożegnać się z Eliaszem (Trzeba wracać do życia), ten oponuje (To niemożliwe. Ja dla ciebie wybrałem swój los.). Helena ucieka - smutna.
Do Bohini przyjeżdża Korsaków z żoną. Mówi, że postanowili, by po swojej śmierci zapisać Miłowidy Konwickim - ponownie wróciłyby w ich ręce. Korsaków znów użala się nad sobą, usprawiedliwia swe postępowanie w życiu.
Helena podsłuchuje w nocy krzyki ojca - prosi o śmierć, o opiekę nad Heleną na tym pustym jak cmentarz świecie.
Aleksander prosi Helenę, by nie udzielała lekcji Żydowi z Bujwidz [ciekawe czemu?]. Ta odpowiada, że chłopak i tak Już przestał przychodzić...
Helena wypytuje służącego, który wcześniej służył u Platera, o jego pana. Służący mówi, że słyszał, iż jeśli hrabia nie znajdzie żony przed 41. rokiem życia, przepadnie mu cały majątek (taki zapis jest podobno w testamencie).
Helena znów przypadkiem spotyka Eliasza. Chłopak ma pręgę na policzku od uderzenia przez Platera. Chce uciekać z nią do Ameryki. Znów się kochają na mchu i trawie (choć uczciwie przyznam, że Helena początkowo się przed tym broni). Helena znajduje u Eliasza pistolet. Znów próbuje rozstać się z chłopakiem na zawsze. Życie wlokło się jak furmanka chłopska na piaszczystej drodze, a teraz raptem runęło na łeb, na szyję.
Helena choruje, gorączkuje, majaczy (widzi Eliasza), postanawia wyspowiadać się przed przywołanym księdzem Siemaszko. Ksiądz daje jej rozgrzeszenie.
Ojciec wreszcie odzywa się do Heleny, mówi jej, żeby już tu jego noga nigdy nie postała (chyba chodzi o Eliasza). Ona: a jeśli go kocham. Ojciec: lepiej będzie, jeśli go znienawidzisz.
Helen po chorobie, choć wciąż zmęczona, spaceruje, wchodzi na strych (nigdy tam dotąd nie była). Niespodziewanie spotyka tam Eliasza - sceneria nieco bajkowa (H.: Uciekaj. Ojciec ciebie zabije. E.: To niemożliwe. Ja jestem nieśmiertelny.). Czułe słówka, buziaczki, dziwne dialogi (np.
2