Chętni do kolejnych wtajemniczeń utrzymywani się w stałej aktywności. Nie mogą być nawet na chwilę pozostawieni sami sobie. Nieustanne szkolenia, wyjazdy, napominania, przypomnienia, dyskusje dają efekt. Wywołuje to wrażenie satysfakcjonującego przeżycia religijnego, ocalenia duchowego, nawrócenia. Dodatkowym bodźcem może być też pomoc w walce z alkoholizmem czy narkomanią.
Nie ma wielkiej tragedii, jeśli „przygoda z sektą’ zakończy się utratą pewnej sumy pieniędzy na literaturę, opłacenie ćwiczeń lub seminariów. Gorzej, jeśli zmianie ulegnie osobowość poszukującego. Może się to łączyć z trwałym poczuciem wyobcowania, utratą zdrowia (np. w wyniku szczególnych praktyk żywieniowych). Wśród młodych kontakty z sektą skutkują bardzo często ucieczkami z domu, narkomanią, przypadkowymi kontaktami seksualnymi, w wypadkach skrajnych - chorobą psychiczną i próbami samobójczymi. Ciekawe, że nawet osoby, którym udało się wyrwać z sekty, czy grupy parareligijnej, przez wiele lat mogą odczuwać obciążenie, np. okultystyczne, które będzie uporczywie o sobie przypominać. Stan ten można porównać do pokusy ogarniającej dawnego nałogowca pragnącego sięgnąć po alkohol, narkotyki czy papierosa.
Adepci nowych religii z pewnością, zanim trafią do .grupy alternatywnej duchowości", tak naprawdę szukają nie orientalnych tajemnic, ale bezpieczeństwa i religijnej wspólnoty. „Duchów nauczyciele" dobrze o tym wiedzą i właśnie do takich potrzeb dostosowują swój początkowy program. Często jednak uliczny guru, mimo że posiadł umiejętność manipulacji, sam także jej podlega. Godzi się jednak z owym faktem z różnych powodów, nie zawsze finansowych. Ulicznymi prorokami bardzo zgrabnie potrafią kierować liderzy partii politycznych czy przedsiębiorcy, którzy z pracy sekt czerpią zyski. Politycy wiedzą, że tłum potrzebuje okresów napięcia, po którym następują momenty rozładowania. W sterowaniu jednym i drugim sekty religijne okazują się bardzo pomocne.
Copyright by Moja Rodzina, nr 8/2000
opr. TG/PO