Zdaniem Arystotelesa natura, przyzwyczajenie i rozum składa się na wytworzenie charakteru. Dużą rolę przypisywał właśnie przyzwyczajeniu. Wg jego psychologii dusza ma dwie części: rozumną i nierozumną, która ponoć wywołuje w człowieku gniew, pożądliwość itp. Arystoteles odrzucił twierdzenie Platona, który całą wiedzę tłumaczył jako proces przypominania sobie przez duszę tego, „co ongiś przed wejściem w człowieka jako cząstka rozumu ponadziemskiego wiedziała”. Psychologiczny proces uczenia się przebiega przez szereg szczebli od poznania zmysłowego do duchowego.
Pierwsze stadium to postrzeganie przy pomocy zmysłów, drugie to spamiętywanie; dzięki niemu wznosimy się na stopień trzeci- wchłaniania wiadomości, opanowywaniu ich; poznajemy rzeczy i uczymy się nimi władać. Wg Arystotelesa pierwszym stadium dydaktycznym mającym rozwijać postrzeganie dziecka jest przedstawianie, pokazywanie. Drugie stadium to wpajanie w pamięć. Trzecie stadium to wprawienie ucznia w posługiwanie się zdobytym materiałem.
Cała wiedza w okresie hellenistycznym opierała się na Arystotelesie i jego nauczaniu. Jednak wychwalając go trzeba przypomnieć o jego przekonaniu, że przedmiotem wychowania może być tylko wolny obywatel, a niewolnikowi nie należy się żadne wychowanie. Jego zdaniem praca w celu praktycznych korzyści upodla umysł. Ta pogarda zajęć stanów niższych wywołała przekonanie, że musi istnieć związek między rodzajem pracy człowieka a jego wewnętrznym usposobieniem i charakterem.
Ponieważ w Rzymie przeważało wychowanie prywatne i nauka domowa, a wychowanie zbiorowe miało wielu przeciwników, poważany mówca, pierwszy publiczny nauczyciel retoryki Kwintylian zabrał głos na korzyść szkoły publicznej. Zauważa on, że jakkolwiek demoralizacja w szkole jest ułatwiona, jednak jeszcze gorszy wpływ może wywrzeć nauczyciel domowy, jeśli trafi się na nieodpowiedniego. Twierdzi, że korzyści z nauk zbiorowych są ogromne, niezastąpione prywatnym, jednostkowym nauczaniem. Te klasyczne wywody przyczyniły się do zwycięstwa idei zbiorowego nauczania w Rzymie.
W wychowaniu rzymskim tak zwani pedagogowie, czyli niewolnicy, którzy byli stałymi towarzyszami dzieci zamożniejszych Rzymian, odprowadzali je do szkoły, pomagali im w nauce, pełnili funkcję nauczyciela i wychowawcy domowego. Nie byli oni w pełni wykształceni - postępowali z uczniami despotycznie, a zamiast uczyć przekazywali im tylko swoje nieuctwa Ich błędne metody wpływały bezpośrednio na charakter wychowanka. Nauczyciel im był lepszy, tym bardziej cieszył się z wielkiej ilości uczniów. Natomiast drugorzędni nauczyciele, najczęściej z powodu swej słabości, najchętniej zajmowali się pojedynczymi uczniami. Nie widzieli oni nic nieodpowiedniego w tym, że pełnią obowiązki pewnego rodzaju niewolników domowych
Niektórzy ojcowie w swym skąpstwie i w zaniedbywaniu dzieci posuwali się tak daleko, że dla oszczędności przyjmowali w charakterze wychowawców swoich dzieci najgorszych ludzi. Najlepszych niewolników używali do rolnictwa i handlu a tym, którzy byli pijakami powierzali swoje dzieci na wychowanie.
W starożytnej Grecji swą działalność prowadzili Sofiści, czyli mądrzy, którzy wykładali nowe poglądy, nauki. Uważali oni, że należy przede wszystkim kształtować umysły młodzieży przez wprawę w myśleniu, przez udzielane wiadomości, które miały dopomóc człowiekowi zapanować nad życiem. Filozofowie stali się nauczycielami narodu. Do nich zwracała się młodzież po naukę i wskazówki w życiu. Sofiści uważali, że kształcenie trzeba prowadzić do późnych lat: najpierw wpoić elementarne nauki, następnie specjalne, jak
muzykę matematykę, astronomię, w końcu znajomość ekonomii i polityki. Czuli oni swoje braki i dlatego nadali swej pracy nauczycielskiej charakter retoryczny, wysoko cenili życie