cogito, ergo sum
Descartes znalazł wreszcie prawdę niewątpliwą w twierdzeniu: .myślę, więc jestem". Choćbym wątpił, muszę istnieć, gdyż w przeciwnym razie nie mógłbym nawet wątpić. Tak więc istnieję, skoro myślę (rozumiem, chcę, wyobrażam sobie, czuję) i dopóki myślę - nie można już mówić o pewnym istnieniu w stanie nieświadomości. Konieczny związek pomiędzy czynnością myślenia a istnieniem jest przez podmiot ujmowany intuicyjnie. Można wątpić w istnienie Boga (są ludzie, którzy w nie wątpią), ale nie można wątpić w swoje istnienie - zdanie .wątpię, czy istnieję" jest wewnętrznie sprzeczne.
Wydaje się, że Descartes dość bezkrytycznie przyjął scholastyczną doktrynę o substancji. Nie jest powiem konsekwentnym przyjęcie, że myślenie wymaga podmiotu myślącego - zgodnie z regułami kartezjariskiej metody, powinno być ono wyjściowo poddane w wątpliwość.
kryterium prawdy
Poprzez analizę twierdzenia uznanego za prawdziwe i pewne, Descartes ma nadzieję znaleźć ogólne kryterium pewności. W twierdzeniu .cogito, ergo sum' nie może się dopatrzyć niczego, co gwarantowałoby mu jego prawdziwość, oprócz tego, że widzi bardzo jasno i wyraźnie to, co się afirmuje. Descartes musi jednak liczyć się z istnieniem ,boga - zwodziciela". Dopóki nie udowodni istnienia Boga, który zwodzicielem nie jest, dopóty jego kryterium prawdy jest niewiele warte.
istnienie Boga
Wśród idei zawartych w umyśle jedne zawierają więcej .obiektywnej realności" od innych. Wszystkie idee są w jakiś sposób sprawione. Rzecz doskonalsza nie może powstać z mniej doskonalej, więc o ile pewne idee mogę uznać za mój własny twór, o tyle nie tak ma się rzecz z ideą Boga. Przez Boga rozumie Descartes .substancję nieskończoną, niezależną, o najwyższym rozumie i mocy, która stworzyła mnie samego i wszystko inne, co istnieje, jeżeli istnieje". Widać już, że idea Boga nie może być moim własnym dziełem.
Z drugiej strony, czyja mogę wyprowadzić swój byt z samego siebie? Gdybym byt swoją przyczyną byłbym też przyczyną idei doskonałości zawartej w moim umyśle, a żeby nią być - musiałbym być istotą doskonalą, samym Bogiem. I czy ja sam mogę sprawić, bym mógł istnieć w przyszłości? Skoro nie znajduję w sobie potrzebnych do tego sil, to znaczy to, że zależę od jakiegoś innego bytu. Może to być Bóg, lub byt posiadający ideę Boga. I dalej, aby uniknąć regressus ad infn/tum - dojść musimy do Boga.
Bóg, którego istnienie Descartes udowodnił, nie może być jego zdaniem zwodzicielem-jest najdoskonalszy. I, tym samym, jest On gwarantem otrzymanego wyżej kryterium prawdy. Wydaje się jednak, że Descartes wplątał się przy tej okazji w błąd błędnego koła. To, że istnieje 8óg, ujmujemy w sposób jasny i wyraźny, a przecież to jasność i wyraźność miały być przez istnienie Boga legitymizowane. Wokół tej kwestii zawiązała się spora dyskusja - tutaj sygnalizuję tylko jej obecność.
Z dowiedzeniem istnienia i prawdomówności Boga wiąże się jeszcze jedna kwestia - obecność błędu w człowieku. Wydaje się, że popełnianie go z koniecznością przenosi odpowiedzialność na Boga, który miał nie być zwodzicielem. Descartes tłumaczy inaczej istnienie błędu: wola człowieka ma inny zasięg niż intelekt a człowiek rozciąga ją także na te sprawy, których nie pojmuje. Ona, będąc niezdecydowana, łatwo schodzi z drogi prawdy i dobra.