- spojrzała na sufit jaskini. Chwilę później zawołała: „Tatusiu spójrz na te namalowane byki!"
Don Marcelino podniósł acetylenową lampę i zrozumiał podekscytowanie córeczki. Nad jego głową na skalnym suficie widniało namalowane stado bizonów, ciągnące się po naturalnym sklepieniu na odcinku 14 metrów. Don Marcelino na początku był podejrzliwy. Za jego czasów ludzi, którzy pozostawili swoje narzędzia w jaskini ponad 13 000 lat wcześniej, uważano za bardzo prymitywne stworzenia, zdolne jedynie do brutalnego i krwawego przetrwania. Lecz zwierzęta tak pięknie oddane na suficie jaskini bez wątpienia były tego samego rodzaju, co te, któiych kości znalazł w pobliżu, więc musiały być schwytane i zjedzone przez twórców kamiennych narzędzi, które znalazł.
Wezwał Juana Vilanova, który niezwłocznie przybył do Altamiry. Profesor potwierdził znalezisko i zaczął przygotowywać naukową rozprawę na jego temat. W następnym roku praca ta, zatytułowana „Krótkie uwagi na temat pewnych prehistorycznych przedmiotów w prowincji Santander" została opublikowana. Zawierała opisy narzędzi i kości oraz reprodukcję rysunków stada bizonów, które polecił wykonać Don Marcelino.
Jeśli Don Marcelino miał nadzieje na zyskanie uznania za odkrycie jego córki, doznał rozczarowania. Jego pracę wyśmiano. Uważano ,że „dzicy", którzy zamieszkiwali te jaskinie nie byli w stanie tworzyć sztuki. Francuz Emile Cartailhac, wówczas sławna postać zajmująca się preliistorią, posunął się dalej. Zasugerował, że nie tylko malowidła te nie miały związku z narzędziami i kośćmi znalezionymi na podłodze jaskini, ale były fałszerstwem. Don Marcelino był przybity krytyką. Jako amator nie czuł się zdolny do tego, by bronić się przed takimi oskarżeniami. Tylko prywatnie mówił, że jest człowiekiem honoru. Zmarł w 1888 r., wciąż z opinią oszusta.
Oczyszczenie reputacji Don Marcelino.
Lecz jego historia nie umarła razem z nim. Przyjaciel Don Marcelina, Vilanova, zebrał dowody na obronę znaleziska, a w ostatnich latach XIX w. odkryto kolejne paleolityczne malowidła naskalne w jaskiniach w całej Europie, co sugerowało, że Altamira nie była oszustwem. W 1895 r. wykopaliska w La Mouthe w regionie Dordogne w południowo -zachodniej Francji dały zawodowym archeologom pierwszą okazję, by mogli się przyjrzeć jaskini, która zawierała sztukę taką jak ta z Altamiry.
W końcu 1902 r. u córki Dona Marcelo, Marii, pojawił się gość. Był to Emile Cartailhac, teraz już przewodniczący Towarzystwa Preliistorycznego Francji, który pragnął zobaczyć malowidła naskalne, które odkryła jako mała dziewczynka. Chciał też przeprosić ją za zwątpienie w autentyczność słów jej ojca. Gdy obejrzał jaskinię na własne oczy, stworzył jedne z najsłynniejszych akademickich przeprosin w historii archeologii, kiedy w czasopiśmie „L’Anthropologie” opublikował pracę, zatytułowaną „Les Cavemes Omess de Dessins: La Grotte d’Altamira. Mea culpa d'un Sceptique”.
Reputacja Don Marcelina została oczyszczona, a historia sztuki zyskała nowy początek, który cofnął się o 15 000 lat.