ROZDZIAŁ I. POCZĄTKI KARIERY POLITYCZNEJ VLADIMIRA MECZIARA
1. Pojawienie się VIadimira Mccziara na scenie politycznej Słowacji
Po aksamitnej rewolucji 1989 roku powstawały gabinety kompromisu, które miały doprowadzić kraj do pierwszych wolnych wyborów. W Bratysławie powstawał naprędce rząd pod kierownictwem komunistycznego reformatora z roku 1968, Milana Czicza. Brakowało szefa MSW. Rewolucyjne czasy przynosiły rewolucyjne rozwiązania: na ministra spraw wewnętrznych rozpisano konkurs. - Teraz się łatwo z tego śmiać, ale kto wtedy w ogóle wiedział, co to znaczy "ministerstwo siłowe"? - mówił Peter Zajac, wówczas członek ścisłego kierownictwa rewolucyjnego Społeczeństwa Przeciw Przemocy. Jednym ze startujących był Vladimir Mecziar. Nikt wtedy nie wiedział, skąd się wziął. - Przyszedł jakiś facet i wszystko wiedział - tak któryś z uczestników rewolucji roku 1989 referował wyniki konkursu na szefa słowackiego MSW. Wiedziano o nim tylko tyle, że był prawnikiem w fabryre butelek i słoików w Trenczynie. Pochodzić miał ze środowiska reformatorów komunistycznych 1968 roku. Wyrzucono go ponoć z organizacji młodzieżowej tuż po sowieckiej inwazji. Rekomendację na konkurs miał podobno od samego Aleksandra Dubczeka. (1)
To jednak tylko niesprawdzone opinie. Tak naprawdę o Mecziarze sprzed roku 1989 trudno powiedzieć coś konkretnego i na pewno. Sam wielokrotnie zmieniał wersje swoich losów.
Był najstarszym synem w rodzinie krawca w Ladomierskiej Viesce koło Żiaru nad Hronem, w sercu Słowacji. W dzieciństwie miał mieć biedną rodzinę, z kochającą matką i surowym ojcem. Był ministrantem, opiekował się ponoć rodziną sąsiadów, której ojca zamknęli komuniści. Po szkole chodził do technikum, potem poszedł do wojska, a po nim zasilił szeregi komunistycznego Związku Młodzieży Czechosłowackiej. Sam twierdził, że był zawsze człowiekiem głęboko wierzącym. Jakiś znajomy zapamiętał go jako młodego agitatora-ateistę, który w wiejskiej szkole mówił: "Słuchajcie, dzieci, Pan Bóg jest wszechmogący, ale czy może stworzyć taki wielki kamień, że go sam nie uniesie?".
Twierdzi, że po sowieckiej inwazji w roku 1968 stracił pracę i w starym trabancie tułał się po kraju. Pod Trenczynem się rozbił i wylądował w powiatowym szpitalu, gdzie pracowała jako lekarka jego obecna żona.
Wspomnienia obojga się różnią. Pani Mecziarowa twierdzi, że Vladimir nie był jej pacjentem, bo pracowała na oddziale kobiecym. Spotkała go przypadkiem. Pytał o jakieś szczegóły, była zajęta i zniecierpliwiona, trochę się posprzeczali. Wersja Mecziara jest inna: po wypadku odzyskał przytomność w szpitalu. Obudził się i zobaczył pochylonego nad sobą anioła, piękną, troskliwą, młodą lekarkę.
Od wypadku pod Trenczynem przerwa w oficjalnym życioiysie trwa do aksamitnej rewolucji, po której został ministrem spraw wewnętrznych, wszedł na bratysławskie salony. -Zachowywał się między nami jak nieśmiały student zaproszony przez profesorów na herbatkę -śmieje się Peter Hunczik, wtedy doradca Vaclava Havla i współzałożyciel Społeczeństwa Przeciw Przemocy. (2)
Przywódcy rewolucji spotykali się co piątek wieczorem. Debatowali, referowali, co się stało w ostatnich dniach w Pradze i Bratysławie, ustalali plan na następny tydzień. Mecziar był człowiekiem "spoza towarzystwa". - Siedział z boku, nie odzywał się - mówi Hunczik.