Wzrost rozpowszechnienia słowa uzależnienie wynika z jego obecności w ICD 10 i DSM IV oraz zauważania tego problemu
Słowo uzależnienie bywa w mediach nadużywane
Definicja robocza
Przegląd uzależnień pod kątem ich zgodności z definicją
Występowanie szkód, jako wspólny mianownik zachowań nałogowych
Model uzależnienia od alkoholu jako model uniwersalny innych uzależnień
Uzależnienie według ICD 10
Uzależnienie, a alkoholizm i szkody nim spowodowane
Poszukiwanie genezy i mechanizmów choroby
Dane na temat genezy są przydatne w profilaktyce uzależnień
Dane na temat mechanizmów są przydatne w terapii
Wypadkowa działania czynników biologicznych, psychologicznych i środowiskowych
Czynniki biologiczne: konstytucjonalne i genetyczne
Czynniki psychologiczne: zwiększona częstotliwość przezywania przykrych emocji
Czynnik społeczny: społecznie uwarunkowana skłonność do używania alkoholu
Farmakologia wyłącznie jako czynnik wspomagający leczenie
Poszukiwanie efektów nadużywania alkoholu w przebiegu procesów emocjonalnych, myślenia i w osobowości wskazuje jednocześnie teren oddziaływań terapeutycznych
Istotą reakcji emocjonalnej jest stosunek człowieka do docierających do niego bodźców
Naturalnym dążeniem człowieka jest postępowanie w celu osiągnięcia dodatniego bilansu emocjonalnego
Dodatni bilans można osiągnąć przez faktyczne działania lub sztucznie, dzięki substancji chemicznej
Regulowanie życia emocjonalnego odbywa się wokół dwóch „ośrodków”: przyjemności i przykrości
Przyjemność może być powodowana przez obecność przyjemnych doznań lub uśmierzanie przykrych
Przykrość może być spowodowana przykrymi faktami lub zmniejszaniem się obecności przyjemnych
Działanie mechanizmu iluzji i zaprzeczeń dokonuje się wokół chemicznej manipulacji wokół ośrodka przyjemności i przykrości - tłumienie uczuć przykrych i potęgowanie przyjemnych.
Sedno mechanizmu - podwójna rola alkoholu: źródła cierpień i ulgi
Efekt uboczny mechanizmu - zanik instynktu samozachowawczego i popychanie człowieka do samozagłady
Spadek odporności na cierpienie - obniżenie produkcji endorfin - lęk przed unicestwieniem wywołujący chęć doznania ulgi - głód alkoholu
Podstawowa rola samoświadomości w kontrolowaniu zachowania się człowieka
Dwie funkcje myślenia: - racjonalno-logiczna - magiczno-życzeniowa
Wpływ alkoholu na myślenie: - upośledzanie myślenia racjonalnego - potęgowanie myślenia magiczno - życzeniowego
Istota mechanizmu - asymetria obu funkcji myślenia
Podstawa mechanizmu - zniekształcanie informacji w celu redukcji dysonansu poznawczego
Nałogowa logika mechanizmu jest różna od kłamstwa. Alkoholik w nią wierzy.
Mechanizm iluzji i zaprzeczeń sprzyja działaniu mechanizmu nałogowego regulowania uczuć.
Różnice w pracy nad mechanizmami uzależnienia i mechanizmami obronnymi w nerwicy
Alkohol dokonuje destrukcji w obszarze osobowości zwanym Strukturą Ja
Rozdwajanie Ja - tworzenie dwubiegunowego obrazu siebie (na trzeźwo i pod wpływem alkoholu)
Negatywne i pozytywne treści zapisywane są w Strukturze Ja.
Sprzeczne dane wywołują dysonans i przykre uczucia
Pod wpływem negatywnych doświadczeń związanych z alkoholem tworzy się negatywna wersja Ja, co rodzi napięcie, rozładowywane przy pomocy alkoholu.
Następuje dezorientacja w tym, jaki człowiek naprawdę jest.
Wydrążenie - pustka egzystencjalna i utrata ideałów i wartości.
Rozluźnianie granic poprzez doznawanie odmiennych stanów świadomości.
Trudności powrotu ze odmiennego stanu świadomości spowodowanego substancja chemiczną.
Trudności w odróżnianiu tego, co dzieje się naprawdę, a co jest wynikiem złudzeń.
Brak oparcia w sobie nie sprzyja realizowaniu podejmowanych decyzji.
Psychologiczne mechanizmy uzależnienia.
Poważne zaburzenia somatyczne niebezpieczne dla życia i stanowiące źródło stresu.
Destrukcyjna orientacja życiowa - tendencja do złego traktowania siebie.
Destrukcyjne formy relacji z otoczeniem - osamotnienie i poczucie zagrożenia.
Destrukcja wartości - chaos wartości i brak zasad.
Deficyt umiejętności życiowych
Duże różnice indywidualne.
Problemy rodzinne jako źródło stresu i stymulacji mechanizmów uzależnienia.
Patologiczne środowisko osób pijących.
|
Droga do uzależnienia
Słowo uzależnienie jest używane coraz szerzej. Dzieje się tak zapewne z powodu coraz częstszego występowania i dostrzegania problemu uzależnienia.. Uzależnienie wyparło nawet nerwicę jako chorobę cywilizacyjną. Ale również przedostało się do języka potocznego, gdzie zaczęło być używane w bardzo szerokim zakresie.
Dane dotyczące uzależnienia od alkoholu przenoszą się na inne uzależnienia chemiczne. Nie ma większych różnic na poziomie biochemii i psychologii. W ICD-10 jest rozdział dotyczący nadużywania substancji chemicznych Słowo uzależnienie jest bardzo często nadużywane. Na gruncie osób związanych z lecznictwem to słowo zastąpiło nadal popularne słowo alkoholizm. Ono wśród profesjonalistów zostało zastąpione słowem uzależnienie. Podstawową przyczyną tego stanu rzeczy jest zniknięcie słowa alkoholizm z podręczników diagnostycznych. Takiej choroby po prostu nie ma. Warto o tym pamiętać i posługiwać się prawidłową nazwą. Tym bardziej, że tych nazw jest w odniesieniu do różnych zaburzeń związanych z nadużywaniem alkoholu znacznie więcej i ktoś, kto się posługuje nieprawidłowo ta nazwą mógłby wprowadzić trochę zamieszania i błędów merytorycznych.
Druga sprawa dotyczy używania słowa uzależnienia bardzo szeroko w mediach i życiu codziennym. Jest to związane z tym, że uzależnienia jako zaburzenia zdrowia staje się coraz bardzie widoczne i stają się jedną z najbardziej dominujących chorób cywilizacyjnych, i wyparły z dotychczasowej pozycji nerwice, która uważano za podstawową chorobę dwudziestego wieku. Stopniowo w miarę, jak wiek dwudziesty zmierzał do końca, coraz wyraźniej było widać, że tradycyjna, klasyczna forma nerwic jest coraz mniej obecna w miejscach, gdzie się rozpoznaje choroby i leczy się je, chociaż istnieje nadal w nieco zmienionej postaci. Natomiast coraz większa liczba ludzi szukała pomocy w związku z tą kategorią zaburzeń, którą się nazywa uzależnienie. Kiedy to stawało się dla ludzi coraz bardziej widoczne, to coraz częściej stawało się przedmiotem zainteresowania popularnej prasy. Słowo uzależnienie zaczęło robić taką karierę, że nie raz pod tytułem np. w audycjach radiowych i telewizyjnych ktoś mówił o tym, że jest uzależniony od wyprowadzania psa na spacer, a ktoś od czytania po nocach książek. W związku z tym rozszerzanie pojęcia uzależnienia na wszelkie rodzaje silnych przywiązań zrobiło także sporo zamieszania.
Warto mieć wyraźną definicję uzależnienia i nie utożsamiać uzależnienia ze wszystkimi rodzajami silnych przywiązać. Abstrahując od różnych teorii i szkół można przyjąć, że to, co w profesjonalnym podejściu do uzależnienia jest najistotniejsze to, że z uzależnieniem mamy do czynienia wtedy:
Ta definicja jest sformułowana w języku bardzo potocznym, a jednocześnie bardzo jasno: robię coś, co przynosi szkody, mimo tych szkód robię to dalej, a kiedy próbuje tego nie robić, to te próby się załamują. Ta definicja odnosi się równie dobrze do alkoholu, jak i papierosów, narkotyków, środków przeciwbólowych, hazardu, seksu, pracy, sportów ekstremalnych, jedzenia i odchudzania. Panorama tych kategorii jest szeroka, ale nie jest nieograniczona, chyba, że spełniają owe trzy warunki.
Jak się okazało, wiele czynności atrakcyjnych XX wieku może być wykonywanych w taki sposób, że mogą się przekształcać w uzależnienie. Rośnie fala nałogowych zaburzeń związanych z jedzeniem, albo z odchudzaniem się w taki sposób, że przynosi to szkody, mimo szkód robi się to dalej, a kiedy próbuje się tego nie robić, to się nie udaje.
Obżeranie się. Sam fakt, że od czasu do czasu ktoś zje za dużo, czy nawet przez jakiś czas to nie jest uzależnienie. Lecz jeśli robi to tak intensywnie, że przynosi mu to szkody, mimo tych szkód, robi to dalej i nie potrafi nad tym zapanować, to też staje się uzależnieniem.
Panorama tych zjawisk. które mieszczą się w tej kategorii jest bardzo szeroka, chociaż ta kategoria nie jest nieograniczona. Nie zaliczamy do niej wyprowadzania psa na spacer, czytanie książek, chyba, że spełniają one te trzy kategorie: np. ktoś przestaje chodzić do pracy, kradnie te książki, itp. Trudno to wymyślić.
Szkody występują w ćwiczeniach fizycznych w kierunku wykształcenia odpowiedniej masy ciała i ogromnej muskulatury. Jest coraz większa liczba osób uzależnionych od sterydów i ćwiczeń. Chociaż tam sprawa pojawiania szkód jest trudniejsza do rozpoznawania, to istotą postępującego uzależnienia jest utrata zdolności do trzeźwego rozpoznawania szkód. Zatem sprawa szkód jako czynnika, który mógłby ludzi powstrzymywać jest uwikłana w mechanizmy uzależnienia.
Obecnie nie ma wątpliwości, że zrozumienie uzależnienia od alkoholu nadaje się doskonale do terapii innych ludzi uzależnionych od środków psychoaktywnych, czyli narkomanów. Nie ma zasadniczych różnic. Są pewne szczegóły dotyczące okoliczności i środowiska rozpoczęcia się nałogu, ale na poziomie biochemii mózgu w zasadzie to jest wszystko to samo.
To przekonanie wyrażają twórcy systemu diagnostycznego ICD-10 (Międzynarodowa Klasyfikacji Chorób), który obowiązuje w Polsce i innych krajach na świecie W nim istnieje specjalny rozdział do diagnozowania zaburzeń związanych z nadużywaniem substancji chemicznych. Jest on zbudowany w oparciu o dwie osie. Kolumny (10) oznaczają różne substancje chemiczne: alkohol, opiaty, kanabinole, leki uspokajające i nasenne, kokainę, inne substancje stymulujące, halucynogeny, tytoń, lotne rozpuszczalniki oraz połączenia tych substancji. A wiersze w poziomie (10) różne rodzaje zaburzeń związanych z nadużywaniem tych substancji; ostra intoksykacja, szkodliwe nadużywanie, zespół uzależnienia, zespół odstawienia, stan odstawienia połączony z delirium, zaburzenia psychotyczne, zespół amnezji, zaburzenia związane z odroczonymi skutkami, inne zaburzenia. Np. intoksykacja może być rozpoznawana w stosunku do alkoholu (intoksykacja alkoholowa), opiatami, nikotyną.
Trzeci w kolejności jest zespół uzależnienia. To jest to, co nas najbardziej interesuje. F10.2 jest zaburzeniem, na którym się koncentruje się (lecznictwo odwykowe. Pacjenci uzależnieni bardzo często mają pozostałe zaburzenia z tego kręgu oraz 40-50 zaburzeń nie wymienionych w tej kategorii, które są związane ze szkodami somatycznymi wywołanymi przez alkohol. W tej chwili bardzo wzrosła świadomość oparta o badania na temat roli nadużywania alkoholu w różnego rodzaju chorobach somatycznych. Ostatni raport Światowej Organizacji Zdrowia pokazuje całe spektrum chorób w różnych krajach świata i w Europie. Pokazał on, że alkohol znajduje się, w zależności od perspektywy, na trzecim lub na czwartym miejscu wśród czynników odpowiedzialnych za choroby (za 9.6 %wszystkich czynników chorobowych). Na nieco wyższej pozycji jest tylko cholesterol i nadciśnienie. To są nowe dane, które w istotny sposób zmieniają obraz na temat zachorowalności na świecie. W tym jest cała masa innych zaburzeń.
Uzależnienie i alkoholizm
Kiedyś słowo alkoholizm było używane w szerokim znaczeniu. Była taka tradycja w Polsce przez całe dziesięciolecia, że słowo alkoholizm było używane dla określenia co najmniej czterdziestu innych chorób, ze złamaniami nóg, wypadkami i pobiciem kogoś na ulicy oraz w domu, włącznie. To wszystko był alkoholizm. Ludzie, którzy pracowali na pogotowiu, bardzo często pijanym osobnikom zakładali gips mieli poczucie, że pracują z alkoholikami. Nawet mieli czasem poczucie, że się znają na alkoholizmie i brali udział w różnych komisjach. Policjanci uważali się za specjalistów od alkoholizmu, bo często zatrzymywali alkoholików. Prokuratorzy uważali się za „superspecjalistów”. Za czasów, kiedy istniał fundusz alkoholowy około 30% jego wysokości było przeznaczane na dofinansowanie klubów służb mundurowych, bo oni byli specjalistami od alkoholików. Ale to jest historia, od której już oddaliliśmy się i już słowa alkoholizm nie używamy tak szeroko.
Co odróżnia zaburzenie zwane uzależnieniem od tych wszystkich innych zaburzeń, jak złamania ręki, pobicie, kradzież pieniędzy na wódkę, itp.? To są wszystko szkody powodowane przez nadużywanie alkoholu. Ich jest bardzo dużo, ale one nie mają nic wspólnego z uzależnieniem. To, co to jest uzależnienie? Uzależnienie polega na tym, że pomimo tamtych szkód, ten ktoś pije dalej, a kiedy próbuje przestać, te próby się załamują. To jest zasadnicza różnica. Z zobaczenia tej różnicy wynika coś istotnego.
W przeszłości, przez to wszystko, co zaliczało się do alkoholizmu nie dokonywano wyodrębnienia uzależnienia, jako centralnego zjawiska. Właściwie cokolwiek było robione, na cokolwiek były wydawane pieniądze, to było „w porządku”. Z tego wynikało na przykład, że prawie całość pieniędzy w służbie zdrowia była wydawana na usuwanie różnego rodzaju szkód. Ktoś mógłby być odtruwany na przykład cztery razy w miesiącu przez dwanaście miesięcy i nie zrobić ani kroku, na drodze, żeby się od tego uwolnić.
Psychozy alkoholowe wyglądają niesłychanie dramatycznie. Polscy lekarze psychiatrzy potrafią naprawdę podejmować interwencje psychiatryczne w stosunku do psychoz alkoholowych i wyprowadzać z nich ludzi, ale to nie ma nic wspólnego z uzależnieniem. Można kilka razy do roku trafiać z psychozą alkoholową na oddział, być wyprowadzonym z niej. Do następnego razu. Leczenie tego nie jest leczeniem uzależnienia.
Kiedy przyglądnie temu, co działo się na początku lat osiemdziesiątych, to 95-97% środków wydawanych było na doraźne usuwanie szkód, natomiast leczeniem tej zasadniczej choroby mało się zajmowano. Mało tego, nawet nie dostrzegano, że to jest coś innego. Ta zasadnicza zmiana, która się dokonała w polskim „odwyku” w ciągu kilkunastu lat polegała na wyodrębnieniu z tego całego wielkiego „wora” z alkoholowymi szkodami tego, co jest najistotniejsze, to znaczy samego uzależnienia.
Niestety wciąż pokutuje słowo choroba alkoholowa. W mowie potocznej i w piśmiennictwie. Nie ma takiej choroby. Można powiedzieć najwyżej o zaburzeniu związanym z nadużywaniem alkoholu. Ale wtedy rozumiemy przez to różne rzeczy: złamania, pobicia, itd.. Zaczęto tego słowa używać w zastępstwie słowa alkoholizm, bo jakoś się ma do niego. Ale nie ma takiej choroby. Jest cała masa chorób związanych z nadużywaniem alkoholu. Ale jest tylko jedno uzależnienie od alkoholu. To znaczy, że ktoś pije w sposób, który przynosi mu szkody, mimo tych szkód pije dalej, a kiedy próbuje przestać, to te próby zawodzą.
Dlaczego wyodrębnienie i skoncentrowanie się na tym jest ważne? Jest większa szansa, że kiedy z tego całego ogromu zjawisk i zaburzeń, problemów osobistych, prawnych i ekonomicznych wyodrębni się to, co najistotniejsze, to jest przynamniej szansa, że się będzie można skupić na takich działaniach, które, biorąc pod uwagę , że szkody są czymś oczywistym w obliczu zaburzeń, żeby ta osoba uzyskała zdolność, żeby dalej tego nie kontynuować. Czyli w szczególności uzyskała zdolność, że kiedy podejmie te próby, to te próby będą skuteczne. Od tego się wszystko zaczyna.
Kiedy się z tego obszaru wyodrębni tę rzecz, to można odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki są jej przyczyny. No, bo jak wiadomo najlepiej, kiedy się ma do czynienia z czymś, co jest trudne, bolesne, chorobowe i chce się z tym coś zrobić, żeby zaatakować przyczynę, a nie objawy.
Czym jest uzależnienie
W związku z tym stawia się pytanie, na czym to polega? Na zewnątrz wiemy. Powstaje jednak pytanie, co za to odpowiada, co za tym stoi.. Wiem, że mimo szkód pije się dalej, że kiedy chce się przestać, to nie można. To jest zasadnicze pytanie. To jest pytanie o przyczyny. To jest pytanie o mechanizm.
Kiedy poszukuje się odwiedzi na pytanie o przyczyny, istnieją dwie drogi znajdowania przyczyn czegoś złego, co jest w człowieku - chorób. Jedna droga polega na tym, że próbujemy zrekonstruować, jak do tego doszło. Chcemy zobaczyć, jak wyglądało życie człowieka wcześniej, zanim ta choroba, czy ten problem się pojawił. I próbujemy zrekonstruować te zjawiska, czy te procesy, które doprowadziły do tego, że dzisiaj dany człowiek jest w jakiejś sytuacji chorobowej. Ten sposób myślenia nazywa się wyjaśnianiem genezy choroby. Jak się nam to udaje, to pojawia się poczucie zrozumienia. Wiemy skąd się to wzięło. Ale to nie jest jedyny sposób. Ten sposób pomaga nam w zrozumieniu, ale nie za bardzo pomaga w pomaganiu w terapii. Dlaczego? Bo nie możemy cofnąć przeszłości. Dowiadujemy się, jak to było, więc bezpośredni użytek jest taki, jakby komuś można było „odkręcić: życiorys. Poznawanie genezy jest bardzo użyteczne w profilaktyce. Bo kiedy jeszcze do choroby nie doszło, mamy szansę krok po kroku zrozumieć, jak do choroby dochodzi i co trzeba zrobić, aby ją zatrzymać. Ale jak mamy do czynienia z pacjentami już uzależnionymi, to czasu się nie da cofnąć. Wtedy wyraźnie wyłania się potrzeba posłużenia się drugim sposobem.
Drugi sposób polega na odwiedzi na pytanie, co teraz, aktualnie dzieje w tym człowieku, a nie, co się zdarzyło się kiedyś. Co w nim jest teraz odpowiedzialne za tę chorobę. Kiedy poszukujemy odpowiedzi na pytanie, co teraz działa, to mamy nadzieję, że jak się tego dowiemy, to będziemy lepiej przygotowani, żeby na to, co tera działa, zadziałać jakoś terapeutycznie. Ten drugi sposób poszukiwania przyczyn, to jest pytanie o mechanizmy i poszukiwanie mechanizmów. To oczywiście metafora, bo człowiek nie jest żadną maszyną.
Kiedy chcemy odpowiedzi na pytanie, dlaczego samochód jedzie, to chcemy poznać, jaki mechanizm tam działa. Oczywiście, powstaje pytanie, gdzie tych mechanizmów szukać. Odpowiedź na to pytanie wskaże, na co moglibyśmy oddziaływać. Bo nas interesuje poznawanie tych mechanizmów nie tylko z przyczyn czysto teoretycznych, lecz chcielibyśmy, żeby z tego mogły powstać jakieś narzędzia działania. To pozwala lepiej zrozumieć, jak dochodzi do uzależnienia.
Czynniki prowadzące do uzależnienia
Na drodze do uzależnienia wzajemnie ze sobą współdziałają trzy różne rodzaje czynników, których wzajemna wypadkowa doprowadza u konkretnych ludzi do uzależnienia. Są trzy rodzaje czynników, które występują w życiu ludzi, których wypadkowa kształtuje uzależnienie. Co to są za czynniki? To nie są czynniki specyficzne dla uzależnienia. To są czynniki uniwersalne, które decydują o wszystkim. Są to czynniki biologiczne, społeczne i psychologiczne.
Co znaczy wypadkowa? Wypadkowa może oznaczać, że u różnych ludzi proporcja tych różnych czynników może być różna. Tego się nie da oszacować. U jednych np. 80 procent, to czynniki biologiczne, a reszta, to inne. Tego się nie da dokładnie ustalić. Ale kiedy się chce zrozumieć ten problem, to trzeba o tym wiedzieć.
Co to są czynniki biologiczne? Przede wszystkim to te, które są związane z budową i konstrukcją ludzkiego ciała. Wyodrębniamy często wśród nich czynniki genetyczne, ale nie można czynników biologicznych sprowadzić do czynników genetycznych. W szczególności, choć czynniki genetyczne odgrywają tu rolę, to czynniki biologiczne mogą być jeszcze inne, np. mikrouszkodzenia w czasie porodu lub życia płodowego. Jeżeli np. niedotlenienie powstaje na początku ludzkiego życia, to mogą się w mózgu pojawiać jakieś mikrouszkodzenia, które mogą powodować jakieś zaburzenia neurologiczne. Mogą one powodować, że w jakimś momencie alkohol jako substancja psychoaktywna, która tonizuje procesy nerwowe, u pewnych podatnych ludzi będzie hamowała czy tonizowała jakieś rozstrojenie neurologiczne. Będzie to czynnik biologiczny, ale na pewno nie genetyczny. Dalej, te zmiany, ważne są też procesy, które zachodzą w organizmie człowieka już w trakcie picia czy narkotyzowania się. One nie są genetyczne. Ale ponieważ alkohol, czy narkotyki są bardzo aktywnymi substancjami chemicznymi, to zmieniają czasem biochemię organizmu.
Jakie to czynniki określamy nazwą genetyczne? Po pierwsze to, co się często nazywa „mocną głową”, czyli wysoką tolerancję na intoksykację. Ludzie się różnią pod tym względem, po wypiciu, jakiej dawki występują u nich odruchy awersyjne, np. odruch wymiotny, albo zaburzenia równowagi. O tych, u których pojawiają się one większych dawkach, mówi się, że mają mocną głowę („on to może się napić”). Obecnie wiadomo, że jest to jedno z największych kłamstw, za które wielu ludzi zapłaciło życiem. Wiemy, że jest akurat odwrotnie. Mocna głowa jest jednym z największych czynników ryzyka. Ale znaczna część ludzi uzależnionych to ci, którzy „wyjściowo” mieli zwiększoną tolerancję na alkohol. Jest czynnik ryzyka - słowa „mógł wypić” oznaczają, że dopiero po znacznie większych dawkach uruchamiały się naturalne odruchy samoobrony przed intoksykacją i u człowiek zaczynał mocniej czuć efekt alkoholu. W związku z tym jego mózg, wątroba, trzustka były częściej i znacznie bardziej intensywnie narażane, niż u tych, którzy po trzecim kieliszku mieli dosyć. Ale też mogli mieć „frajdę” z picia alkoholu, ale uzyskiwali ją szybciej. Jest to typowy przykład czynnika biologicznego-genetycznego, który może tutaj różnicować i może być wysokim czynnikiem ryzyka.
Ale należy od razu powiedzieć, że u ludzi uzależnionych znajdujemy takich, 97% u których ten czynnik występował w niedużym stopniu. To byli tacy ludzie, którzy wyjściowo nie mogli dużo wypić. Tzn. albo się szybko upijali, ale mogli oni mieć bardzo istotne czynniki psychologiczne, żeby mimo niskiego poziomu czynnika genetycznego dalej to przełamywać. Jakie to? Np. smutek. Mieli oni dużo powodu do smutku. Przykre przeżycia ni wątpliwie są czymś, co motywuje człowieka do poszukiwania doraźnej ulgi. Wszyscy ludzie wiedzą, nie tylko na swój użytek, co robi przyjaciel, gdy jego przyjaciela spotyka kłopot. Często proponuje alkohol na uśmierzenie bólu. Tego nie znajdzie się w podręcznikach, ani w elementarzu, ale wszyscy to wiedzą. Czyli oznacza to, że świadomość, że alkohol przynosi ulgę ludziom, kiedy są smutni jest dość rozpowszechniona. W związku z tym ludzie, którzy częściej mają powody do smutku, mogą, nawet w obliczu awersyjnych reakcji organizmu, mieć silne powody psychologiczne, żeby po alkohol sięgać.
Co o jest czynnik społeczny? Np. Człowiek samotny albo odrzucony przez rodziców, gnębiony przez ojca może nie lubić specjalnie alkoholu. Ale jedynym dostępnym miejscem, żeby być akceptowanym jest „krzakowa” grupa chłopaków, w której wszyscy są dla wszystkich kumplami. I żeby czuć się tam dobrze, musi z nimi wypić kilka piw. Dla takiego chłopaka, choć jego organizm tego nie lubi, który jest samotny i odrzucony, szansa na przetrwanie psychologiczne jest wtedy, kiedy się nauczy pić. Chociaż na początku będzie rzygał.
Jak widać, te czynniki mogą wypływać z różnych źródeł. Czy można przewidzieć z góry, kto się uzależni, a kto nie? Nie. Bo nie można przewidzieć ludzkiego życia. Można z grubsza dowiedzieć się czegoś o jego organizmie. Ludzi z „mocną głową” możemy zaliczać do grupy ryzyka. Ale też nie możemy w stu procentach twierdzić, że się uzależnią. To jest loteria. Ruletka. A jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w całej populacji pijących uzależnia się tylko dwa do trzech procent, to i tak z tego niewiele by wynikało, bo to, co doprowadza do uzależnienia, to w mniejszym stopniu są oddziaływania biologiczne.
Uzależnienia i farmakologia
Obecnie produkowane są leki nowej generacji. Wydaje się na świecie miliardy dolarów rocznie na badania jakoś związane z problemami alkoholowymi. Istnieje nadzieja, że może uda się odkryć jakiś cudowny lek na uzależnienie. Przy okazji tych badań finansowanych przez biznes dokonuje się mnóstwo odkryć. Lecz te odkrycia nie posuwają nas wiele w sprawie leczenia uzależnienia. Powstają nowe generacje leków i są stosowane już w tej chwili, ale zawsze jako środki pomocnicze (wspierające) Jest bowiem jasne, że żadna substancja w postaci nawet najcudowniejszego leku nie załatwi sprawy leczenia uzależnienia. Lek może być jedynie pomocny. Nawet, gdyby odkryto gen, choć już wiadomo, że nie ma żadnego pojedynczego genu. Obecnie, leki nowej generacji zmniejszają satysfakcję z picia. Po wypiciu osoba uzależniona ma mniejsza przyjemność z wypitego alkoholu. On działa nadal, ale słabiej. A więc to, co działa, to przede wszystkim oddziaływanie psychologiczne.
Psychoterapia uzależnienia
Co to znaczy oddziaływanie psychologiczne? Jest to oddziaływanie, które zmienia coś w umyśle człowieka, w uczuciach i w zachowaniu Już wiemy, że przynosi to jakiś większy lub mniejszy pożytek. Szukając drogi do uzależnienia powinniśmy szukać przede wszystkim właśnie w tej sferze, bo tylko w tej sferze będziemy mogli wynik naszego zrozumienia przekładać na działanie. W jakich obszarach, skoro wiemy, że aby się uzależnić trzeba pić, szukać tego, co jest najistotniejsze? W tych obszarach psychologicznych, w których pojawiają się najważniejsze skutki picia.
Skoro picie tworzy tę chorobę, to trzeba szukać w tych miejscach, w których picie ma swoje konsekwencje. Po pierwsze, ludzie bardzo często piją, żeby zmieniać coś w sowich uczuciach, (np. czuć się lepiej, weselej, inaczej, itp.). Pod wpływem alkoholu starają się poprawić stan własnych uczuć. A więc wskazówka jest taka: szukajmy przyczyn w świecie emocjonalnym. Drugim miejscem, do którego jest zaadresowane picie, jest umysł człowieka. Pijemy po to, żeby zmienić nasze myślenie, nie myśleć, myśleć w różowych kolorach, zapomnieć, zanurzyć się w przyjemnych złudzeniach. Po to się sięga po alkohol, zanim się człowiek uzależni. Druga wskazówka: musimy się przyglądać temu, co intensywne picie robi z ludzkim myśleniem. Wtedy będziemy mogli poznawać tę drogę. Trzecim takim miejscem jest Ja, jaźń, obraz własnej osoby. Bardzo często ludzie piją, żeby poczuć się kimś innym, lepszym, przystojniejszym, żeby uciec od siebie. Przestajemy przez jakiś czas kontaktować się ze sobą, odlatujemy. Granice naszego ja się rozmywają. Wiemy, że jest to bardzo fajne uczucie. Jeżeli się nie musi zapłacić za to jakiejś wielkiej ceny. Następną wskazówka: przyglądaj się, co się dzieje w centrum ludzkiej osobowości. To są trzy obszary, którym warto się przyglądać, u tych ludzi, którzy się uzależniają.
Większość ludzi pijących alkohol miewa zmiany w tych powyższych obszarach. Co robi intensywne czy długotrwałe picie w tych trzech obszarach.? Podstawowe mechanizmy uzależnienia powstają właśnie w nich. Mechanizm nałogowego regulowania uczuć, iluzji i zaprzeczeń, rozdwajania Ja. W którymś momencie u części osób z czasem zmiany dokonujące w uczuciach, umyśle i strukturze Ja osiągają takie rozmiary, że zaczynają „żyć swoim własnym życiem” i rządzić człowiekiem. Życie takiej osoby jest sterowane nawet nie przez otocznie, ale przez mechanizmy. Ten człowiek po prostu ulega coraz większej destrukcji.
Wpływ alkoholu na procesy emocjonalne (mechanizm nałogowego regulowaniu uczuć)
Jeżeli chcemy poznać mechanizmy uzależnienia, to musimy się przyjrzeć emocjonalnemu funkcjonowaniu człowieka. To jest sprawa kluczowa. Jaka jest istota życia emocjonalnego i procesów emocjonalnych? Uczucia i reakcje emocjonalne są pewnego rodzaju odpowiedziami naszej psychiki na różnego rodzaju fakty, które się dokonują w świecie zewnętrznym i wewnętrznym. Kiedy w odległości 10 metrów pojawia się osoba, która jest moim przyjacielem, to choć jeszcze nie widzę wyraźnie, to oczy już to zarejestrowały. Sygnał trafia do mojego mózgu i powstaje fala radości, albo poruszenia. Ten bodziec wzrokowy porusza we mnie jakieś uczucia. A jeśli w tej sytuacji pojawi się nieprzyjaciel, a więc ktoś, kto jest moim wrogiem, kto mnie chce wykończyć lub oszukać? Wtedy sygnał wzrokowy, który odbiera mózg, jest tak przetwarzany, aby tę osobę zakwalifikować do klasy nieprzyjaciół lub wrogów. I wtedy uruchamia falę przykrego uczucia, napięcia albo smutku, jeżeli to był ktoś, kto mnie skrzywdził. Kiedy zobaczę ptaka przelatującego za oknem, a umiem dostrzegać ptaki i cieszyć się ich widokiem, to zrobi mi się przyjemnie na duszy. .Jak zjem jabłko, to pojawia się inna fala przyjemnego uczucia.
Właściwie każdy z jakichś odrobinę znaczących faktów, w których uczestniczy człowiek może uruchamiać falę uczuć i to jest taki naturalny sposób pojawiania się ich. Czasami są to fakty, które pojawiają się nie w zewnętrznym świecie, ale w moim świecie. Siadam sobie na fotelu i zaczynam sobie myśleć o tym, gdzie pojadę na wakacje lub z kim się jutro spotkam. To nie dzieje się nigdzie w świecie, a może się też pojawiać fala określonych uczuć. Może zrobić się przyjemnie, chociaż ten fakt zaszedł tylko w mojej psychice. To są różne przykłady naturalnych okoliczności, w których wzbudzane zostają różnego rodzaju uczucia.
Każdy z nas pragnie dwóch rzeczy. Po pierwsze, żeby jak najczęściej i jak najmocniej przeżywać uczucia przyjemne, i po drugie, stosunkowo najrzadszej, a jeżeli już to krótko, przeżywać uczucia przykre. Czyli naszym podstawowym pragnieniem jest mieć pozytywny bilans emocjonalny. Ludzie starają się w miarę możliwości tak prowadzić swoje życie, żeby raczej przybywało faktów wzbudzających przyjemne uczucia., a mniej było faktów wzbudzających przykre. Udaje się to nam lepiej lub gorzej. Mimo trudności, jakie napotykamy w realizacji tego bilansu, większość z nas nie rezygnuje z tego, by poszukiwać go poszukiwać poprzez ulepszanie własnego życia. Czasem z tego powodu się uczymy, czasem poszukujemy nowej pracy, zbliżamy się do przyjaciół, staramy się bronić przed wrogami, itp. To są wszystko naturalne sposoby dbania o pozytywny bilans emocjonalny. Ale już bardzo dawno ludzie odkryli, że można poprawiać ten bilans emocjonalny nie tylko przez poszukiwanie lepszego życia, ale też przez wprowadzanie do organizmu jakichś substancji, które bezpośrednio, jak tylko trafią z krwioobiegiem do tych samych miejsc w mózgu, które są pobudzone przez widok przyjaciela, wywołają falę przyjemności. To są te same miejsca w mózgu. Tylko, że wcześniej musiało wydarzyć się coś faktycznego, a teraz musi dopłynąć jakaś substancja chemiczna. I ten sam regulator, tylko pobudzony nie faktami, ale w sztuczny sposób, też może wyprodukować jakąś falę przyjemnego uczucia.
Jakkolwiek mechanizm jest podobny, to jest jednak droga sztuczna. Większość ludzi korzysta czasami z tej sztucznej drogi, ale tylko na zasadzie „dopożyczania”, od czasu do czasu.(kieliszek, dymek). W tamtych sytuacjach, raz się nam uda, a raz się nam nie uda znaleźć przyjaciela, a tutaj ta sztuczna droga oferuje coś, co jest niesłychaną pokusą: tylko wystarczy mieć w ręku kieliszek z odpowiednim napojem - jeżeli go masz i liczysz na to, że będziesz czuł się przyjemnie - to za chwile ci się to spełnia. To jest jak marzenie. Jak byśmy mogli tak kontrolować swoje życie emocjonalne, to może bylibyśmy szczęśliwymi ludźmi. Dlatego ta sztuczna droga jest taka atrakcyjna.
Oczywiście, większość ludzi nie przesadza z tym. Nie przestawia się na to. Ludzie, którzy się uzależnią, z tej perspektywy, to są ci ludzie, którzy w swoich poszukiwaniach tego stanu w coraz większym stopniu "przekierunkowali" się i przestawili na tę sztuczną drogę. Ale oczywiście nie dzieje się to automatycznie, ale krok po kroku.
Należy jeszcze zwrócić uwagę na sposób regulowania życia emocjonalnego. Można przyjąć w uproszczeniu, że nasze życie emocjonalne jest regulowane wokół dwóch ośrodków: ośrodka bólu (przykrości, cierpienia) i ośrodka przyjemności (rozkoszy). Przed dwudziestoma laty naukowcy byli pewni, że uda się wskazać dokładnie takie miejsca w mózgu. Robiono takie eksperymenty na szczurach i na ludziach. Polegały one na wszczepieniu w określone miejsca elektrody. Kiedy podrażniano te miejsca prądem, to pojawiała się fala niesłychanie ostrego bólu lub rozkoszy. Po wszczepieniu szczurowi elektrody w ośrodku przyjemności i stworzenia mu możliwości samopodrażniania na skutek dotykania łapką przycisku -włącznika. Pod 15-20 godzinach te szczury zabijały same siebie, ponieważ nie mogły przestać podawania sobie „impulsów przyjemności”, przeżywając co chwilę intensywne reakcje emocjonalne. Wtedy szczur ani nie jadł, ani nie spał. Gdy podłączono taką elektrodę do miejsca bólowego, to uzyskiwano stuprocentowa kontrolę nad zachowaniem szczura poprzez podawanie mu impulsów, kiedy chciano na nim wymóc jakieś zachowania. Ta tradycja wyodrębniania dwóch ośrodków jest do dzisiaj żywa.
Każdy z tych ośrodków może być albo pobudzany (stymulowany), albo przytłumiony. Dokonano bardzo ciekawego odkrycia. Kiedy ośrodek bólu pobudzimy, to się pojawia fala przykrego uczucia. Kiedy ośrodek przyjemności pobudzimy, to się pojawia fala przyjemnego uczucia. A co się stanie, jeśli ośrodek bólu, który był pobudzony wytłumimy? Wtedy maleje przykrość. Doświadczane jest to jako przyjemność. Uśmierzanie przykrych stanów jest odczuwane jako przyjemność. Większość z nas doznała tego kiedyś, kiedy bolał ich ząb i zażyli środek przeciwbólowy - poczuli wtedy tę cudowną ulgę. A co się stanie, jeśli pobudzony ośrodek przyjemności zostanie wytłumiony. Pojawia się fala przykrego uczucia. Jeżeli to wiemy, to możemy zobaczyć, że w tym świecie ludzkich uczuć mamy do czynienia z dwoma rodzajami przyjemności i z dwoma rodzajami przykrości. Czasem jest nam dobrze, kiedy pojawia się przyjaciel, a czasem uspokajamy się, kiedy odchodzi wróg. Przykrość pojawia się wtedy, kiedy dzieje się coś złego lub kończy się cos przyjemnego.
Oczywiście nikt nie dokonuje takich odróżnień w życiu. Ten podział ma jedynie znaczenie naukowe. Ale z tej perspektywy można zobaczyć, co z emocjonalnością człowieka może robić częste picie alkoholu, albo na przykład zażywanie heroiny. Te dwie substancje wpływają hamująco i tłumiąco. Co się dzieje wokół ośrodka przyjemności? Do pewnego czasu człowiek może pić z tysiąca i jeden powodów, ale jeżeli to będzie robił coraz częściej i intensywniej, to jego ośrodek przyjemności będzie stopniowa wytłumiany i wyłączany z regulacji życia emocjonalnego. W czym się to przejawia? Np., że takiej osobie stopniowo coraz mniej rzeczy smakuje: jedzenie, napoje, słuchanie muzyki, oglądanie przyrody. Wszystko to stopniowo szarzeje. U osób uzależnionych wyraźnie widać, że one są jakieś kalekie w sprawach umiejętności cieszenia się z prostych przyjemności.
Według Mellibrudy, w lecznictwie odwykowym za mało uwagi poświęca się pomaganiu ludziom w odnajdywaniu tego ośrodka uczuć: odkrywaniu przyjemności z przytulenia się do brzozy (kołysze się i szeleści), zjedzenia czegoś., itp. W którejś fazie terapii warto to zrobić, bo już sam fakt, że człowiek ma ograniczoną zdolność do cieszenia się prostymi przyjemnościami, odbiera smak życia. Wtedy tym bardziej coś człowieka skłania do tego, żeby szukać w czymś pocieszania. Jest to pierwszy etap, w którym stopniowo maleje zdolność do cieszenia się z prostych przyjemności. Proste przyjemności to są różne rzeczy: dotyk, widok, itp. Nie tylko ludzie uzależnieni mają w tej sferze deficyty. Jeszcze jest parę innych okoliczności, które ludzi w podobny sposób uszkadzają. Nie tylko ludzie uzależnieni tracą zdolność do cieszenia się prostymi przyjemnościami.
Taki rodzaj zmian dokonuje się wokół ośrodka przyjemności, ale kluczowa i podstawowa sprawa jest związana z ośrodkiem przykrości. To jest centrum destrukcyjnych zmian w emocjonalności człowieka na drodze do uzależnienia. Im więcej i częściej człowiek pije, tym większe prawdopodobieństwo, że w związku z tym będą występować u niego jakieś przykre fakty: brak pieniędzy, nieprzyjemności w pracy, kłopoty rodzinne, przemoc, itp. To są fakty, które pobudzają ośrodek przykrości. Skutki nadużywania alkoholu pobudzają ośrodek przykrości: fizycznie, społecznie, prawnie. I równocześnie ma miejsce bezpośredni wpływ alkoholu na ten ośrodek: alkohol jest depresantem, powoduje, że przykrość zamienia się na chwile przyjemności. Im więcej przykrości powodowanych nadużywaniem alkoholu, tym większa „wypłata” z uśmierzania, Jest to paradoks. Jak się tego nie rozumie, to można nie zrozumieć, jaki ci ludzie mogą robić takie straszne rzeczy, które by wszystkich innych zniechęciły. Im więcej mają kłopotów, tym bardziej moment bezpośredniego, psychofarmakologicznego wpływu jest odczuwany i zaraz po dotarciu do odpowiednich miejsc to największe cierpienie natychmiast się kończy. Nie tylko przestaje być nieprzyjemnie, ale zaczyna się robić przyjemnie. To tworzy pierwszy element tej pułapki, tego zamkniętego koła.
Ten sam alkohol występuje w dwóch rolach - tworzy kłopoty i cierpienia i zamienia kłopoty i cierpienia na chwile przyjemności. W tym już jest potężna siła. Abstrahując od tego, czego ludzie sprzed okresu uzależnienia nauczyli się, większość ludzi spodziewa się, że po wypiciu alkoholu będzie im przyjemnie. To tworzy wyjściową pokusę korzystania z niego dla poprawy nastroju. Nawet największe cierpienie szybko zamieni w chwilę przyjemności.
To, że alkohol potrafi zamieniać cierpienie na chwile przyjemności odgrywa bardzo istotną rolę w czymś, co jest jednym z kluczowych zjawisk uzależnienia, a mianowicie wyłączaniu instynktu samozachowawczego. Gdyby opisywać najbardziej zagadkową grupę zjawisk występujących u uzależnionych, to z całą pewnością wyłączenie instynktu samozachowawczego jest jedną z najbardziej tajemniczych rzeczy. U ludzi zagrożonych, np. w obozach koncentracyjnych, na bezludnych wyspach, itp. Instynkt samozachowawczy potrafił wyzwalać niezwykłe siły, w celu obrony przed destrukcją. W przypadku uzależnienia mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie przyszli tacy na świat, ale gdzieś po drodze utracili instynkt samozachowawczy. Nie uruchamia się u nich odruch samoobrony. Zamienianie cierpienia na przyjemności rzuca bardzo istotne światło. Podstawa instynktu samozachowawczego jest awersyjna reakcja na ból i cierpienie. To jest podstawowa rzecz (oparzenie się czajnikiem - cofanie ręki). Ból - cofnięcie. Ból jest sygnałem szkody, destrukcji i zagrożenia. Ale kiedy w drodze do uzależnienia, ból jest połączony z jego uśmierzaniem, ból zamiast uruchamiać krok do tyłu pcha uzależnionego do przodu. Czyli jest to przełamanie tego podstawowego odruchu. jak cię boli, to za chwileczkę może ci być dobrze). Im bardziej cię boli, tym cenniejsze może być to, że zaraz cię boleć przestanie.
Te stopniowe zmiany na drodze do uzależnienia obejmują drugie zjawisko, które jest równie istotne, bo wzmacnia to pierwsze. Chodzi tu o sprawę odporności na cierpienie. Co to jest odporność na cierpnie? Oczywiście, jest wiele różnych rodzajów cierpienia. W odniesieniu do prostych rodzajów cierpienia łatwo jest zdefiniować odporność na nie. Np. odporność na ból związana z oparzeniem. Jeżeli źródłem bólu byłaby gorąca cegła, to odporność na cierpienie tego rodzaju można by wyrazić w sekundach. Dwie osoby z jednakowo gorącymi cegłami w ręce. Mniej odporny będzie ten, który wcześniej wypuści cegłę. W większości ludzkich cierpień trudno jest znaleźć taką wyraźną miarę, ale np. miarą odporności na cierpienie może być to, jak silne musi być cierpienie, żeby się w człowieku pojawiło poczucie, że już więcej nie da rady..
Jakie są fundamenty odporności na cierpienie? Są one dwa: biologiczne i psychologiczne. Wydaje się, że bardzo istotną rolę odgrywają odkryte już jakiś czas temu substancje, które produkuje mózg i które mają skład podobny do morfiny: endorfiny i enkefaliny. Człowiek ma swoją własną „aptekę”, w tym dział środków uśmierzająco-euforyzujących. Po prostu, mózg produkuje takie substancje, które są podobne do morfiny, tzn. uśmierzają i euforyzują. Dlaczego mózg to robi? Mamy tu do czynienia z ewolucyjnym mechanizmem, który wspomagał człowieka w czasie jakichś zranień i silnego bólu, żeby go nie obezwładnić zupełnie. Być może wtedy nie przetrwałby jako gatunek.
Ludzie pod względem tych substancji bardzo się różnią. Po pierwsze, produkcja endorfin w różnych sytuacjach jest różna. Np. zaobserwowano, że kiedy ludzie doznają jakichś potężnych urazów, to produkcja ich wzrasta. (np. w czasie akcji porodowej, itd.). Nie można wykluczyć, że u tych ludzi, u których produkcja endorfin i enkefalin jest słabsza, mogą mieć większe zapotrzebowanie na sztuczne środki. Czy to znaczy, że oni staną się alkoholikami? Jest jedynie pewien czynnik ryzyka. Być może częściej po alkohol wyjściowo sięgają ludzie, którzy mają niższą produkcję endorfin. Ale nie to jest najważniejsze.
Wiemy już od dobrych kilkunastu lat, że intensywne picie albo zażywanie u wszystkich ludzi upośledza działanie tych substancji. Niezależnie od tego, jaki poziom był wyjściowy. Jeżeli z zewnątrz dostarczane są różne środki, to obniża się naturalna produkcja tej substancji.. Najwyraźniej to widać u heroinistów (wrażliwa skóra). Ma miejsce załamanie produkcji endorfin, ponieważ ich skład jest najbardziej podobny do heroiny.
Fundament psychologiczny odporności na cierpienie, to fala lęku, że moje cierpienie będzie eskalować do tego stopnia, że mnie to zniszczy. Lęk odgrywa bardzo istotną rolę. Ten lęk w swojej istocie to różne rodzaje lęku. Jest lęk rozlany, uogólniony. Jest też lęk w postaci paniki. Ten lęk, o którym mowa, to lęk paniczny. Jest to fala, która eskaluje. Nie jest bardzo długotrwała, ale jest bardzo ostra. Ona uruchamia tzw. tunelowe widzenie, czyli zawężenie świadomości do obiektu zagrożenia i do obiektu do uratowania. Często takie ataki paniki występują u ludzi obawiających się małych zwierzątek. Po kontakcie z pająkiem następuje atak paniki trwający 15-20 sekund. Otoczenie patrzy i zaczyna się śmiać. Jeżeli w ciągu dwudziestu sekund, będzie się ktoś starał coś zrobić, może się spotkać z silną i niekontrolowaną reakcją (np., uderzenie). W tym momencie nic do tej osoby nie przemawia. Po upływie 20 sekund będzie się śmiała i żartowała. Kiedy na skutek obniżającej się odporności na cierpienie i zwiększonego cierpienia uruchamia się fala lęku, w którym się pojawia myśl „nie wytrzymam”, to uruchamia się jednocześnie tunelowe widzenie, a w tym tunelu jest to, co może przynieść ulgę. I jak to połączymy razem - pośrednie skutki nadużywania alkoholu powodują cierpienie, a bezpośrednie - zamieniają przykre stany na chwile przyjemności. Obniża się odporność na cierpienie i w związku z tym coraz szybciej pojawia się uczucie, że nie wytrzymam, zawęża się nasza świadomość i tworzy się automatyzm, który powoduje, że z dowolnego powodu i z dowolnego źródła pojawiające się przykre uczucia przez ten automatyzm przekształcane są w pragnienie alkoholu.
To jest pułapka. Ten automatyzm wynika z połączenia cierpienia i nieodpartego przymusu wewnętrznego. To wyraża siłę pragnienia. Uruchamia się coś, co zmienia pracę umysłu. Następuje zawężenie świadomości wobec jedynej dostępnej obietnicy ulgi.
Opisywane zmiany w sferze emocjonalnej dzieją się stopniowo. Aż w którymś momencie zaczyna działać potężna siła, która przy dowolnych, przykrych stanach sprawia, że alkohol staje się wybawieniem i jedyną nadzieją.
Szukając odpowiedzi na pytanie, w jakich obszarach człowieka możemy rozpoznać zasadnicze mechanizmy odpowiedzialne za uzależnienie, wskazówką jest to, co wynika z praktyki picia alkoholu przez ludzi na codzień. Jednym z takich obszarów jest życie emocjonalne, drugim - funkcjonowanie umysłu, a trzecim struktura „Ja” w osobowości. Poprzez zamienianie znaku emocji, przekształcanie uczuć przykrych w chwile przyjemności oraz przez obniżanie odporności na cierpienie i nasycanie lękiem pragnienie ulgi i uśmierzenia stanów przykrych rodzi się potężna sił zwana głodem alkoholowym. Już siła tego pragnienia może skłaniać ludzi do sięgania po alkohol, mimo tego, że przynosi on szkody.
Zabieranie alkoholu ludziom, którzy znaleźli się w takim momencie jest czymś strasznym. Nie wolno lekceważyć powodów, dla których alkoholicy się bronią przed terapią. My im coś chcemy zabrać. Coś, co w ich stanie jest im bezwzględnie potrzebne. Chociaż musimy to zrozumieć, to jednocześnie musimy się przez to przebić. Oni mają ważne powody, żeby pić, ale są to powody chore, za które płacą ceną swojego życia.
Wpływ alkoholu na myślenie (mechanizmi iluzji i zaprzeczeń)
Większości ludzi zdarza się działanie pod wpływem silnych pragnień, które mogą ich skłaniać do rzeczy ryzykownych, ale najczęściej umysł pomaga im panować nad tymi pragnieniami poprzez przewidywanie następstw i konsekwencji. Umysł tworzy różnego rodzaju przewidywania, przy pomocy których ludzie potrafią, w odróżnieniu od zwierząt, wykroczyć poza chwilę bieżącą i przewidzieć przyszły bieg zdarzeń i ze względu na to, coś zrobić, albo czegoś nie zrobić. W związku z tym umysł oferuje w sprawach takich pragnień lub impulsów szansę sprawowania samokontroli nad własnym postępowaniem nie tylko pod wpływem wewnętrznych pragnień, ale ze względu na swoje odległe interesy i realia świata zewnętrznego, istniejące prawo i przepisy. Umysł służy nam właśnie do tego.
Niestety, nie tylko świat naszych uczuć, ale także świat naszego umysłu ulega znaczącym wpływom picia alkoholu, czy też używania innej substancji psychoaktywnej. Na umysł można popatrzeć, jak na szczególnego rodzaju, niesłychane ważne, specyficzne tylko dla ludzi, narzędzie. Ma ono do spełnienia jakieś funkcje. Warto zwrócić uwagę, że umysł człowieka spełnia dwie funkcje. Na ogół, zwracamy uwagę tylko na jedną. To jest to, co nazywamy procesami poznawczymi i działaniem racjonalno-logicznym. Istotą tej funkcji jest tworzenie sądów, obrazów i przekonań, które w sposób trafny opisują rzeczywistość. Czyli tworzą mniej lub bardziej złożone fotografie rzeczywistości. Ta pierwsza funkcja umysłu produkuje sądy i oceny tego, jak jest naprawdę. Umysł spełnia też druga funkcję. Mało tego. Od tej drugiej funkcji wszystko się zaczyna, bo na świat przychodzimy z całkowitą niezdolnością do korzystania z pierwszej funkcji. I jeszcze tak będzie przez wiele lat. Ta druga funkcja bywa nazywana myśleniem irracjonalnym, albo myśleniem magiczno-życzeniowym. Istotą tej drugiej funkcji jest dbanie i czuwanie nad bezpieczeństwem emocjonalnym i dobrostanem emocjonalnym. Podstawowym zadaniem tej drugiej funkcji jest sprawianie, aby nam było dobrze. Chodzi o zdolność człowieka do głębokiej wiary w to, co wymyśla, aby ten stan osiągnąć. Ludzie potrafią planować na wiele lat, chociaż wiedzą, że są ciężko chorzy, i nie widzą w tym sprzeczności. Kiedy ktoś ma coś ważnego do załatwienia, np. chce znaleźć partnera na całe życie, to pierwsza funkcja mówi, czy ktoś dobrze zarabia, czy ma mieszkanie, padają różnego rodzaju argumenty, czy podoba się mojej mamie, co koleżanki o nim powiedzą, itp., a druga funkcja buduje obraz cudownego partnera, który dostarczy niezwykłych wrażeń.
W pewnych sprawach ta funkcja jest nam niesłychanie potrzebna, a w innych potrzebna jest nam ta pierwsza. Istnieją takie sprawy w życiu, do których potrzebne jest racjonalne myślenie, ale też są takie sprawy, gdzie zawierzamy naszym fantazjom i pragnieniom. Problemy pojawiają się wtedy, kiedy te dwie funkcje używane są nie wtedy, kiedy trzeba. Czasem ludzie mają kłopoty z tego powodu, że nie umieją używać pierwszej funkcji, ale czasem nie umieją korzystać z tej drugiej. Np. według Becka, istotnym źródłem depresji u wielu ludzi jest deficyt umiejętność ulegania złudzeniom i nadmiernie rozbudowane racjonalne myślenie. Ludzie to w jakiś sposób wiedzą i używają lepiej lub gorzej obu funkcji. Alkohol i inne substancje psychoaktywne całkowicie w przeciwstawny sposób wpływają na pierwszą i drugą funkcję. Pierwszą funkcję upośledzają, a druga potęgują. Notabene, bardzo często właśnie dlatego pijemy: żeby zmącić racjonalne myślenie, a zawierzyć różnym iluzjom. Oznacza to, że w czasie picia coraz częściej następuje wyłączanie i uszkadzanie tej pierwszej funkcji, a ta druga, rozwijając się i potęgując, coraz częściej rządzi umysłem. Żadna z tych funkcji nie jest ani lepsza, ani gorsza. Problemy pojawiają się tylko wtedy, kiedy następuje ich wyraźna asymetria. Kiedy jedna funkcja tak zdominuje pracę całego umysłu, że nie ma miejsca na drugą. W tę stronę umysł zaczyna coraz bardziej zmierzać, kiedy ludzie się narkotyzują, kiedy piją, ale także wdają się w perwersyjny seks, zaczynają coraz więcej czasu poświęcać utrzymywaniu wagi ciała, wszędzie tam, gdzie się nadmiernie podąża za silnymi pragnieniami i dążeniami, i doprowadza do stanu zmienionej świadomości. Coraz bardziej umysł zaczyna się przesterowywać na myślenie magiczno-życzeniowe.
Świadomość człowieka można porównać do ekranu monitorującego rzeczy, które w człowieku się dzieją. Świadomość może rejestrować to myślenie racjonalne, jak i myślenie irracjonalne. Jesteśmy np. świadomi naszych precyzyjnych sądów na temat kawałka rzeczywistości, świadomi naszych fantazji i wyobrażeń oraz jakichś koszmarów. Kiedy człowiek pije coraz intensywniej, w jego świadomości zaczynają się zderzać dwa rodzaje przeciwstawnych informacji. Od świata jego uczuć coraz częściej docierają sygnały, mówiące o pozytywnej wartości alkoholu, ale coraz częściej zaczynają docierać sygnały negatywne o szkodach (zgubiony portfel, smutne dzieci, rozbity samochód, itd.). Te sygnały negatywne też trafiają do świadomości. Pojawia się stan nazywany przez psychologów dysonansem poznawczym. A dysonans poznawczy jest źródłem napięcia emocjonalnego. Człowiekowi robi się źle wtedy, kiedy jednocześnie zaczyna uświadamiać sobie przeciwstawne sygnały, które jego dotyczą.
Jednym z najbardziej uniwersalnych praw w psychologii, teoria redukcji dysonansu poznawczego, mówi, że kiedy się pojawia takie napięcie, to pojawia się też silna motywacja, żeby je złagodzić i usunąć. Jak ten dysonans mógłby być usunięty? Pierwszy sposób: przestać pić, a drugi; nie widzieć, co się dzieje. To nie jest łatwe. W świadomość są oba rodzaje sygnałów. Spotęgowana i wzmocniona funkcja magicznego myślenia jest do tego stworzona: jak coś jest niewygodne, to tego nie ma. To nie jest proste kłamstwo. Wycieraczka po prostu zmazuje to całkowicie. Droga do uzależnienia polega na tym, że coraz częściej ten dysonans jest redukowany przez to, że gdzieś spoza świadomości, usuwane są sygnały mówiące o szkodzie. Dzieje się to w różny sposób: zapominanie, dorabianie teorii, pomniejszanie znaczenia, itp.
Te przemiany, polegające na coraz częstszym usuwaniu przez myślenie magiczno-życzeniowe dokonują się stopniowo. Krok po kroku. Człowiek nawet nie zauważa, jak w jakimś momencie ten automatyzm usuwania niewygodnych sygnałów się rozwija. Umysł w coraz większym stopniu specjalizuje się w 20 nieświadomym zniekształcaniu obrazu rzeczywistości (automatyczne zapominanie, zmiana przyczyn, (zupa mi zaszkodziła), dziesiątki sposobów, by w inny sposób, niż przez picie, wyjaśniać te rzeczy, których człowiek jest świadom.
Ta funkcja magiczno-życzeniowa rozwija swoją logikę. Ale jest to logika coraz bardziej nałogowa. Są to gotowe schematy myślenia, które pomniejszają odpowiedzialność i usuwają sygnały destrukcji dostarczają złudzeń. W coraz większym stopniu umysł jako całość dostaje się na usługi pragnień alkoholowych. Ale tylko na tematy związane z tymi pragnieniami. W innych sprawach człowiek może znakomicie, racjonalnie funkcjonować, można być lekarzem, który wie, jak zrobić operację, pilotem, który wie, jak prowadzić samolot. wykładowcą, który mądrzy się na tematy uzależnień, pod warunkiem, że nie będzie to dotyczyło własnych sytuacji związanych piciem.
Umysł zaczyna funkcjonować w zasadzie jak umysł osoby chorej psychicznie. Ale należy wiedzieć, że ludzie uzależnieni nie są chorzy psychicznie. W innych obszarach ich umysł potrafi funkcjonować racjonalnie. W tej jednej sprawie staje się całkowicie niewiarygodny i zamiast dostarczać człowiekowi wskazówek ratujących go przed uleganiem wpływom tych pragnień, dostarcza mu wskazówek będących w służbie uzależnienia.
W którymś momencie doprowadza to do pojawienia się dylematu, czy na temat swojego uzależnienia alkoholicy kłamią czy nie kłamią. Gdyby alkoholicy kłamali, to byłoby pół biedy. Bo, żeby kłamać trzeba wiedzieć, jaka jest prawda. Znacznie gorsza jest sytuacja, kiedy człowiek traci zdolność do rozróżniania prawdy i fałszu. Alkoholik głęboko wierzy w to, co wymyślił, żeby mu nadal było dobrze. Alkoholicy oczywiście kłamią. Ale w innych sprawach. Może mają nawet więcej powodów. Wielu ludzi kłamie. Oni jednak tracą zdolność odróżniania prawdy i głęboko w to wierzą. Ten mechanizm uzależnienia nazywa się mechanizmem iluzji i zaprzeczania, i polega na pewnym automatyzmie usuwania i zniekształcania treści, które stoją na drodze do picia. Ten mechanizm działa w sposób elastyczny. Gdyby to był zwarty mur, to raz, przy pomocy zmasowanych sił żony, brata, księdza, policjanta taki mur można by było zburzyć i do pijącej osoby może dotarłoby, co robi. Notabene, znaczna część ludzi bez specjalistycznego przeszkolenia wierzy, że się uda w pewnym momencie dotrzeć do alkoholika i pokazać mu, co się z nim dzieje.
Ten mechanizm włącza się i wyłącza (tak jak wycieraczka w czasie jazdy w deszczowy dzień). Do alkoholika od czasu do czasu docierają te wszystkie sygnały (co się stało z życiem, seksem, rodziną, pracą) i wtedy pojawia się napięcie, lęk oraz poczucie strasznej samotności. W takich momentach nie ma mu co zazdrościć. Wtedy następuje niesłychanie intensywne włączenie pierwszego mechanizmu. Te wszystkie przykre uczucia zaczynają produkować bardzo silne pragnienia naładowane cierpieniem i lękiem, żeby za chwile to uśmierzyć. I w tym właśnie momencie nasila się pragnienie wypicia alkoholu. W tym momencie pojawiają się iluzje. Im silniej podlega pragnieniu picia, tym bardziej jego umysł jest zdezorientowany, co powoduje, że to silne pragnienie ma wtedy najsilniejszą drogę, żeby kogoś popchnąć do kieliszka. On pije, ale potem następuje przerwa, w której mogą znów docierać smutne fakty i koło zaczyna się od początku. Te fazy mogą następować co parę dni lub parę tygodni. W związku z tym jednorazowe próby dotarcia z informacjami o destrukcji nic nie dają (złudzenie).
Specyfika funkcjonowania mechanizmu iluzji i zaprzeczenia tworzy jedno z najpoważniejszych wyzwań w procesie terapii na początku. W tym miejscu ujawnia się jedna z największych różnic między nerwicą, a uzależnieniem. Między strategiami terapeutycznymi. W psychoterapii nerwic zniekształcenia świadomość są też bardzo poważne. Istnieją mechanizmy obronne, które utrudniają prawidłowe rozpoznanie istniejących w człowieku lęków i konfliktów. Strategie terapeutyczne nastawione są na pracę nad tzw. wglądem, czyli odkrywaniem prawdy o wewnętrznych motywach. I istnieje przekonanie, że jak się dokona wglądu, to zostanie zrobiona bardzo ważna część terapii (rozpoznanie w sobie konfliktowych pragnień). Choć nadal to w nim będzie, to nie będzie przeżywał lęków. Lęk nie będzie powodował u niego objawów. W zasadzie, jak się bardzo solidnie popracuje nad wglądem, to już pacjent będzie wiedział, co robić. Podstawowym błędem, który popełniają znakomici terapeuci od nerwic, jeżeli im się trafi pracować z alkoholikami i narkomana, i pracują nad wypracowaniem wglądu (konflikt z wczesnego dzieciństwa, leki, itd.), polega fundowaniu im tego, co alkoholicy uwielbiają.
W przypadku leczenia alkoholika chodzi przede wszystkim o uratowanie życia. Może później będzie pora żeby pracować nad wglądem, jak w psychoterapii nerwic. Jeżeli ktoś będzie chciał zatrzymać destrukcyjne picie, to jedną z rzeczy, którą będzie musiał zrobić najpierw, to zatrzymać tę wycieraczkę. A strategia pracy nad zatrzymywaniem „wycieraczki” jest zupełnie inna. Wymaga zupełnie innych metod, a także innej relacji terapeutycznej. Ten mechanizm odgrywa bardzo istotną rolę.
Mamy więc sytuację, gdzie z naładowania lękiem i cierpieniem i poczucia, że się nie wytrzyma, wyłaniają się potężne pragnienia alkoholowe wspomagane przez nadzieję, która się spełnia, że będzie te cierpienia można złagodzić i przeżyć przynajmniej chwilkę przyjemności i ulgi. I z drugiej strony, umysł człowieka, który jeszcze mógłby coś uratować, dostaje się w niewolę tych pragnień. Dwa podstawowe obszary psychiki człowieka popychają go w stronę autodestrukcji, ale to jeszcze jest nie wszystko.
Wpływ alkoholu na osobowość (mechanizm rozdwajania i rozpraszania Ja)
Bardzo istotne zmiany dokonują się również w samym centrum osobowości, w tym miejscu, które nazywamy „ja”, „obraz siebie”. Itp. I gdzie zakorzenione są takie rzeczy, jak ludzka tożsamość, zdolność do odpowiadania sobie na pytanie, kim jestem i świadomość, że się jest jakąś odrębną osobą, ludzka wola, zdolność decydowania, do kierowania swoim własnym postępowaniem. To miejsce, jest miejscem, w którym są zakorzenione drogowskazy, wartości, zasady i idee. To jest centrala, z której dokonuje się jakiś rodzaj kierowania, sterowania, ukierunkowania. Alkohol, zanim jeszcze człowiek się uzależni, jest bardzo aktywny w tej sferze. Bardzo często się zdarza, że ludzie piją, żeby się poczuć kimś innym, albo żeby w ogóle od siebie „odlecieć”, przestać być sobą i żeby to ja się „rozmyło”. Również w to miejsce zaadresowane jest działanie alkoholu. W związku z tym pod wpływem intensywnego, powtarzającego się picia także w tym centrum osobowości zaczyna dochodzić do kumulowania się jego efektu.
Na trzeci mechanizm uzależnienia, czyli rozdwajania i rozpraszania Ja, składają się trzy efekty. Pierwszy efekt polega na tym, że im człowiek dłużej i intensywniej pije, tym coraz częściej jego udziałem stają się doświadczenia negatywne (że robi coś złego, coś niszczy, kogoś niszczy, jest poniżany, potępiany, itd.). W związku z tym rośnie ilość okazji, żeby doświadczać siebie jako złej osoby. Człowiek kontaktuje się z negatywnym obrazem siebie. W miarę postępów picia zwiększa się intensywność tych doznań. Wbrew pozorom, ludzie uzależnieni patrzą czasem w lustro i w pewnych momentach w lustrze widzą kogoś złego, kto robi złe rzeczy. W związku z tym w obszarze Ja zapisują się pewne ważne treści.
Na świat przychodzimy bez zdolności do kontaktowania się z samym sobą. Nie mamy tego Ja. 5-cio, 10-cio miesięczne dziecko, które zbliżamy do lustra, widzi osobę, która trzyma je na rękach, a nie widzi siebie. Z jego oczami jest wszystko w porządku. Kiedy poruszamy jego rączką, to ona na to nie reaguje. Dopiero po 12-tym miesiącu dziecko odkrywa siebie. Tzn. robi pierwszy krok 5-do tego, żeby zobaczyć samego siebie. Człowiek jest więc taką istota, która zdolna jest do tego, by kontaktować się ze światem zewnętrznym, światem innych ludzi i samym sobą. Jesteśmy osobą dla samych siebie. Ta zdolność rozwija się w nas stopniowo. Na początku jej nie mamy. Od któregoś momentu (na początku 2 r.ż.) różne ważne doświadczenia, które nas dotyczą (to, że jesteśmy przytulani, nagradzani, karceni, itd.) zapisują się naszej psychice i rozbudowują to centrum własnego Ja. Tam zapisują się bardzo różne ślady (przytulanie i odtrącanie, czasem przez te same osoby). Coraz więcej różnych doświadczeń zaludnia to terytorium. One nam pokazują, że jestem taki, a nie inny. Mam takie zalety, a takie wady. Ponieważ człowieka spotykają w życiu różne doświadczenia, czasem w naszym Ja zapisują się rzeczy, które nie są ze sobą zgodne. To miejsce, w którym zapisują się nasze dobre doświadczenia, związane z tym, że ktoś nas kocha, akceptuje, szanuje, można nazwać „Dobre Ja”, cenione Ja. Ale w innym miejscu tego terytorium grupują się doświadczenia przeciwne, związane z tym, że zrobiliśmy coś złego lub ktoś nam coś złego zrobił.
W ciągu życia człowieka, często zapisują się różne ślady. Czasem, w przypadku części śladów jest między nimi harmonia, integracja, mówimy, że ten człowiek jest wewnętrzne harmonijny, zgodny. Większość miejsc w swoim własnym Ja daje siłę i dumę. Ale czasem na tym terytorium jest mnóstwo rzeczy, z którymi człowiek źle się czuje (jest mu z tym źle). Czasem są one w konflikcie. Czasami są takie miejsca, od których człowiek chciałby uciec. Nie chce tego, ale ma to w sobie.
W związku z tym, co się dzieje z ludzkim Ja, takie zawody jak psychoterapia i psychologia mają zarobek do końca świata. Bo jeżeli w tym JA jest za dużo elementów, które utrudniają życie, to ludziom jest ciężko z samym sobą i życiem. Sami dla siebie są ciężarem. Czasem to jest łagodnie powiedziane. Ludzie potrafią być swoimi najgorszymi wrogami. Czasem w Ja znajduje się wewnętrzny prześladowca, wewnętrzny krytyk. Ludzie bywają dla samych siebie okrutni. Próbują się zniszczyć i ukarać. Takie są losy tego miejsca w osobowości u różnych ludzi.
Na tym terytorium od któregoś momentu dodają się doświadczenia związane z nadużywaniem alkoholu. Często ludzie, zanim zaczęli intensywnie pić mieli to Ja już okaleczone. Na to teraz się nakładają w coraz większym stopniu doświadczenia z alkoholem. Pierwsza grupa to doświadczenia związane z tymi złymi rzeczami i wtedy umacnia się u niektórych ludzi już wcześniej gotowa, albo tworzy się i rozbudowuje taka wersja negatywnego Ja. Ale trudno jest wytrzymać kontakt z czuciem się takim złym człowiekiem. Nasila się pragnienie, aby od takiej wersji Ja uciec. Ci, którzy odkryli możliwości alkoholowe, sięgają po alkohol i wtedy udaje im się, na zasadzie wahnięcia, odnaleźć przeciwstawna wizję siebie i zanurzyć się w marzeniach na temat swojej doskonałości, urody, mocy i powodzenia życiowego. Ten przeciwstawny i wyolbrzymiony, pozytywny obraz siebie jest wytworzony przez iluzje, ale jak się wierzy w złudzenia, to można przeżywać je, zwłaszcza kiedy są „podlane” alkoholem. W związku z tym, powtarzanie się takich doświadczeń rozbudowuje przeciwstawną wersję własnego Ja. Człowiek, kontaktując się z nią odczuwa przyjemność. Mimo że tak naprawdę jest ona całkowicie nierealna. Kiedy trzeźwieje, przejeżdża do tej drugiej.
Stopniowo Ja osoby pijącej, która się uzależnia obejmuje swoista huśtawka. Kiedy człowiek trzeźwieje, to kontaktuje się ze swoim upodleniem, dnem, złem, a jak się napije, to przez chwilę przynajmniej posmakowuje siebie w całkowicie innej, nierealistycznej wersji. W centrum osobowości, zamiast punktu oparcia i czegoś stabilnego, pojawia się huśtawka. Ona się przejawia między innymi w tym, że bardzo często ludzie uzależnieni przestają wiedzieć, jacy oni są. Jacy są naprawdę. Mają 0-świadomość, że są tacy i inni. A jacy naprawdę? Tego nie wiedzą. Ten pierwszy efekt nazywamy rozdwajaniem Ja.
Jeżeli w centrum osobowości, w kontakcie ze sobą samym, człowiek jest na takiej huśtawce, to oznacza, że pojawia się tam pustka. To przejawia się w pustce egzystencjalnej. Ludzie nie mają poczucia sensu i wartości życia, i ideałów. Miewają złudzenia albo koszmary. To jest drugi efekt - wewnętrzne wydrążenie. A finał dopełnia kumulowanie się poważnych stanów intoksykacji, „hajów” i odlotów i zmienionych stanów świadomości własnego Ja.
Odloty i zmienione stany świadomości, kiedy własne Ja się rozpływa, zaspokajają jakąś ludzką potrzebę. Od niepamiętnych czasów ludzie poszukują okazji, żeby przeżywać takie odloty. One mogą być doświadczane w różny sposób. We wszystkich kulturach pierwotnych, życie społeczne było zorganizowane specjalnie, żeby ludzie od czasu do czasu mieli okazję do takich odlotów. Przykładem tego mogły być też różnego rodzaju obrzędy szamańskie i rytuały, w czasie których ludzie wchodzili w zbiorowy trans i tańce. Cała społeczność tworzyła okazję, aby przez jakiś czas mieć taki odlot. poprzez taniec. Takim odlotem dla niektórych ludzi może być modlitwa lub medytacja. Kiedy wielu mistyków opisuje swoje doznania w kontakcie z Bogiem, to widać wyraźnie, że gdzieś to Ja „odlatywało”, a oni się czuli stopieni z Bogiem. Tego ludzie szukają np. przez taniec. Małe dzieci, kiedy już to odkryją, to lubią to powtarzać (np. kręcenie się w kółko jest do tego najprostszym sposobem).
Do tego celu od niepamiętnych czasów ludzie używali różnych substancji psychoaktywnych (święto Bachusa, transy pejotlowe, itp.). Współcześnie tę potrzebę odczuwają chyba młodzi ludzie, którzy np. kontaktowanie się z muzyką traktują jako poszukiwanie wrażeń transowych). Kiedyś zabawy były okazją przede wszystkim do interakcji miedzy płciami. Nadal oczywiście ten cel jest obecny. Ale głośny rytm i mruganie świateł są przede wszystkim doświadczeniami typu transowego. Taką mamy potrzebę i jest to dla nas coś fajnego. Patrząc na tych ludzi, którzy krok po kroku, na początku z tysiąca i jeden powodów, widać, że doznają przy pomocy alkoholu coraz bardziej intensywnych odlotów opartych o zmiany chemiczne w ich mózgu. Nie o żadne medytacje i nie o żaden taniec, ani żadną modlitwę.
Z zachowań typu transowego znacznie łatwiej wraca się do normalności. Ludzie, którzy doznają jakiegoś mistycznego uniesienia w kontakcie z Bogiem, nie mają większego problemu, żeby za chwilę zrobić np. kolację swoim najbliższym. Ze stanów zmienionej świadomości spowodowanej substancjami chemicznymi wraca się dłużej i z mocniejszymi śladami i skutkami. Co w sferze psychologicznej powodują takie odloty? Coraz bardzie rozluźniają się i rozpraszają się granice własnego Ja. Nie znikają, bo wtedy mielibyśmy do czynienia z psychozą. Spojrzenie na psychozę z perspektywy Ja, to zniknięcie granic. Kiedy znikają granice JA, to dowolna myśl, która przychodzi do głowy, albo obraz, są przeżywane tak, jakby działy się w rzeczywistości. Człowiek nie może odróżnić, co jest jego „produktem”, a co jest na zewnątrz. Psychiatrzy często lekceważą psychologię halucynacji, bo wszystko przypisują efektowi czysto biologicznemu. Ale trzeba pamiętać, że to, co jest istotne w halucynacji, to nie to, że tam się pojawiają myszy, smoki, czy robactwo. To każdy z nas potrafi sobie wyobrazić. Różnica polega na tym, czy została w człowieku zachowana, czy uszkodzona ta funkcja, żeby odróżniać, czy to, czego doświadczam dzieje się naprawdę, czy jest to wytwór mojej wyobraźni. Jeżeli ta funkcja zostaje upośledzona, to wtedy każde doświadczenie przezywa się tak, jakby to było prawdziwe. Dlaczego w psychozach alkoholowych ludzie doświadczają bardzo podobnych wrażeń (np. robaki)? Bo ich swędzi skóra z powodu wydzielania toksycznego potu. W związku z tym pojawiają się na skórze dziwne uczucia. Gdyby w tym momencie człowiek miał nieuszkodzoną zdolność spostrzegania, to zobaczyłby, że jest spocony. A jak nie potrafi tego odróżnić, to pojawia się fantazja, że chodzą po nim robaki. W przypadku rozluźniania granic Ja, z wyjątkiem psychozy alkoholowej, nie dochodzi do zupełnego zerwania granic, ale do uszkodzenia ich zwartości. Granice robią się coraz słabsze.
Kiedy połączymy te trzy efekty razem: rozdwajanie Ja przez dwubiegunowe wersje własnej osoby, wydrążenie i granice, które się rozpraszają, to powstaje mechanizm, który upośledza zdolność do tego, żeby z tego miejsca, z tego centrum odbywało się jakieś sensowne kierowanie własnym życiem.
Mimo pragnień alkoholowych, „skołowanego łba”, zdarzają się takie momenty, kiedy człowiek mówi: „od jutra nie piję”. Rzeczywiście jest w nim od czasu do czasu determinacja, żeby od jutra nie pić. Ale to będzie jutro. Powstaje sytuacja, że ktoś w tym momencie postanawia zrobić krok do przodu i zaczyna podnosić nogę. Ale nogę podnoszę w tym momencie. Żeby zrobić prawdziwy krok, przez ten czas, który jest potrzebny do jego zrobienia, muszę wyciągać drugą nogę do przodu, szukając oparcia. I okazuje się, że tam nie ma oparcia. Grunt jest rozdarty, opróżniony i odjeżdża jak chodnik ruchomy. W związku z tym, kiedy przychodzi jutro, to nie ma już punktu oparcia.
Nasze Ja jest gwarantem, jakiejś stałości. To są nasze postanowienia, nasze wartości, nasze ideały, ale pod warunkiem, że jest to stałe i względnie zintegrowane. Kiedy tego nie ma, to mogą się pojawiać tylko pragnienia, myśli, a nie może być spełnienia i realizacji. Mówiąc staromodnie, dokonuje się rozpad woli.
Kiedy połączymy te trzy rzeczy: silne pragnienia (naładowane cierpieniem, lękiem i paniką), umysł, który nie pozwala zobaczyć destrukcji i produkuje złudzenia i tę rozmontowaną centralę, to widać wyraźnie, że poza cudami i przypadkami ten człowiek sam siebie uratować nie może.
Portret osoby uzależnionej
Co możemy zobaczyć w portrecie osoby uzależnionej? Nie wszyscy, którzy ta drogę zaczynają dochodzą do tego końca. Mało tego, nie można tego z góry przewidzieć. Nie potrafimy często racjonalnie wyjaśnić, dlaczego ten, czy ów doszedł. Ale nie musimy tego robić. Nas interesują ci, którzy przeszli ten próg i znajdują się w świecie ludzi uzależnionych. Wszystko to pokazuje kluczową rolę tego, co można nazwać mechanizmami uzależnienia. To jest ta maszyneria: mechanizm nałogowego regulowania uczuć, mechanizm iluzji i zaprzeczeń, mechanizm rozdwajania i rozpraszania Ja. One oczywiście ze sobą wspólnie funkcjonują. To jest centrum zaburzenia. Połączone działanie tych mechanizmów odpowiedzialne jest za to, że człowiek robi coś, co powoduje szkody, mimo szkód robi to dalej, a kiedy próbuje przestać, to te próby się załamują.
Mechanizmy odpowiadają na pytanie, dlaczego on to robi. Ale niestety, kiedy pacjent trafia do poradni, to oprócz tej maszynerii przynosi on ze sobą jeszcze parę innych poważnych kłopotów.
Po pierwsze, coś na ogół złego dzieje się z jego organizmem. Ten organizm często bywa zatruty. W związku z tym bardzo wiele organów tego organizmu jest uszkodzona. Część z tych uszkodzeń jest specyficzna tylko dla tej kategorii ludzi. Bo są też takie, które mogą występować u innych, nawet u nieuzależnionych (cukrzyca, astma, itp.) Te problemy ze zdrowiem somatycznym same w sobie są obciążeniem dla tej osoby i wymagałyby zaopiekowania nawet, gdyby ten ktoś nie był uzależniony. Ale ponieważ występują u osoby uzależnionej, to oprócz tego, że jest to zniszczenie organizmu, spełniają jeszcze jedną niesłychanie ważną rolę: są źródłem różnego rodzaju dolegliwości, czyli nieustannie mają potencjał uruchamiania mechanizmu nałogowego regulowania uczuć. Ze względu na to, istniejące zaburzenia to tykająca bomba zegarowa.
Niektóre z tych szkód somatycznych czasem tworzą większe zagrożenia, niż samo picie alkoholu. Nawet, kiedy ta osoba przestaje pić, to jej życie może nadal znajdować się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, bo ma uszkodzoną wątrobę, trzustkę lub może rozwinąć się proces nowotworowy. W zakresie 5 lub 6 rodzajów nowotworów, nadużywanie alkoholu stanowi od 33% do 60% ryzyka ich powstania (rak gardła. przełyku, wątroby, trzustki, itp.). Ponad 50% czynników ryzyka jest związane z piciem alkoholu. Ten fakt powoduje, że nawet, jeśli uda się zatrzymać te mechanizmy i ci ludzie przestają pić, to umierają.
Drugą grupą są problemy psychologiczne: destrukcyjna orientacja życiowa. To znaczy, po pierwsze autodestrukcję - tendencję i gotowość do złego traktowania samego siebie (karania, deprecjonowania, nieszanowania, itd.), przejawiającą się w myślach, a czasem także w czynach.
Oczywiście, autodestrukcyjne nastawienie można mieć nie będąc osobą uzależnioną. Jest wiele osób, które nie rozpiły się i nie zaczęły ćpać, ale ich życie ukształtowało w nich postawę autodestrukcji.
U ludzi uzależnionych poziom tej autodestrukcji jest bardzo wysoki i tworzy bardzo poważne wyzwanie. Raz, że temu człowiekowi w ogóle jest ciężko. A dwa, z perspektywy tych mechanizmów, nieustannie krzywdzi i poniża samego siebie. Nawet, kiedy w jego życiu wszystko dobrze się dzieje. Kiedy tylko zaczyna się z samym sobą kontaktować, to pojawiają się cierpienie i przykrości. I włączają „od środka” mechanizmy uzależnienia.
Wśród problemów psychologicznych często możemy zaobserwować różne formy destrukcyjnej relacji z otoczeniem. Są to różne postawy, i nastawienia, polegające na tym, że życie z innymi ludźmi jest pełne niebezpieczeństwa, zagrożenia i cierpienia. Czasem to jest konfliktowość, izolacja, i osamotnienie. I znowu takie problemy mogą mieć ludzie, którzy nie są uzależnieni, i już z tego powodu mogą zasługiwać na pomoc. Ale wśród ludzi uzależnionych jest bardzo dużo takich osób, co powoduje, że bardzo często współżycie z innymi ludźmi jest źródłem dolegliwości. Czują się cięgle samotni, albo niezrozumiani, poniżani i atakowani.
Trzeci aspekt destrukcyjnej orientacji życiowej, obejmuje grupę problemów psychologicznych, jaką jest destrukcja wartości: cynizm, niszczenie wartości, uczucie winy i bezsensu życia. Są też ludzie, którzy są destrukcyjni wobec wartości, chociaż nie piją. Ale wśród tych, który piją, jest bardzo dużo takich ludzi, którzy nie tylko stracili „drogowskazy” życiowe, ale zrobili wiele złego dla tych wartości, w które kiedyś wierzyli.
Czwarty, to deficyt umiejętności życiowych. Mamy na myśli trzy rodzaje umiejętności: umiejętności interpersonalne (komunikowanie, wywieranie wpływu), umiejętności intrapersonalne (świadomość swoich potrzeb, umiejętność kierowania sobą), umiejętności zadaniowe (związane z wykonywaniem pracy, nauki, itd.). Pod tym względem wśród uzależnionych można zaobserwować bardzo duże różnice.
Czasem są tacy, którzy nie mają żadnego deficytu umiejętności zadaniowych. A nawet mają wyższy poziom, niż terapeuci. Są świetnymi pracownikami i dlatego ich picie w pracy toleruje się przez dłuższy czas. Ale czasem wśród ludzi uzależnionych są tacy, którzy są prawdziwymi analfabetami. Jeśli ktoś zaczął intensywnie pić, mając 14 lat, to nie tylko nie umie porządnie mówić, czy pracować, ale często również umyć się, ani napisać pisma o pracę.
Jeżeli chodzi o umiejętności interpersonalne, to też występują duże różnice. Są związane z drogą do uzależnienia. Są tacy, którzy wcześnie zaczęli pić i nigdy nie nauczyli się żadnych umiejętności interpersonalnych na trzeźwo. Jeżeli dawali sobie rade w kontaktach z innymi ludźmi, to zawsze odbywało się pod wpływem alkoholu. Ale są też tacy, którzy nie tylko potrafią wywierać wpływ, komunikować się, zgrabnie manipulować innymi ludźmi, a używali intensywnie alkoholu, jako wsparcia dla swoich kompetencji. W późniejszym wieku się rozpili. W związku z tym, kiedy przestali pić, to mają do czego wracać. Nie tylko w znaczeniu umiejętności zadaniowych, ale też umiejętności interpersonalnych.
Jeżeli chodzi o umiejętności intrapersonalne, to deficyty są wspólne. W większości przypadków ludzie uzależnieni są bardzo kiepscy w rozpoznawaniu swoich potrzeb, stanów i samokontroli. Ta trzecia grupa problemów powoduje, że ci, którzy mają deficyty umiejętności życiowych, nawet w normalnych sytuacjach życiowych, żyją w stresie. I związku z tym, że żyją w stresie, uruchamiają się mechanizmy uzależnienia.
Mamy więc mechanizmy uzależnienia, grupę problemów osobistych ze zdrowiem somatycznym, psychicznym i kompetencjami życiowymi. Ale ten portret byłby niepełny, gdyby nie dorysować jeszcze jednej ważnej rzeczy. Na ogół ci ludzie nie mieszkają na księżycu. To znaczy, że trzeba do ich portretu jeszcze dodać sytuację społeczną, w jakiej się znajdują. To jest przede wszystkim rodzina.
Jak wiadomo, nie wszyscy pacjenci mają rodziny. U większości tych, którzy je jeszcze mają, ich rodziny są miejscem bólu, cierpienia i konfliktów, które same w sobie są źródłem stresu, nawet kiedy alkoholicy przestają pić. Są takie rodziny, gdzie na trzeźwego alkoholika czeka się z wyciągniętymi rękami, jaki by on nie był. Ale w sprawie alkoholiczek wygląda to inaczej. Uzależnione kobiety prawie nie mają życia. Ich najbliżsi odwracają się od nich nawet wtedy, kiedy przestają pić (mężowie, dzieci, teściowie). Uszkodzone ich najbliższe środowisko, choć nie jest odpowiedzialne za ich picie przez długi okres czasu aktywnym źródłem sił i stresu, które będą uruchamiać mechanizmy uzależnienia.
Jest jeszcze pewna liczba ludzi, z którymi osoba uzależniona była związana, kiedy piła. Oni piją w dalszym ciągu. W związku z tym, za każdym razem, kiedy on tam wraca, oni już na niego czekają. Wiele sensownych kroków załamuje się pod wpływem namów.
|
|
|
38
Studium Terapii Uzależnień
Warszawa 2003