"Slayers Forever!" by Kot.
Czę?ć trzynasta: "Wie?ci z Wolfpack".
Biegła, a wokoło niej tańczyły czarne płomienie. Języki ognia lizały jš w stopy. Droga zdawała się nie mieć końca, niebo zakryły ciemne chmury.
Usłyszała bicie dzwonu, które potoczyło się gło?nym echem.
W oddali zamajaczyła sylwetka człowieka.
Kolejny dzwon.
Przed oczami nieznane obrazy. Krew na ustach, czarne oczy bez ?renic, ciemne ostrze miecza płonšce ogniem.
W sylwetce rozpoznała osobę jakiego? mężczyzny.
Dzwon.
Rozbłysło jasne ?wiatło, zobaczyła wyra?nie twarz nieznajomego. Te rysy twarzy... Już je kiedy? widziała!
Dzwon.
Ponownie obrazy, jeszcze mniej wyra?ne, niż wcze?niej. Karminowe krople na ciemnym ostrzu, czarne róże, ogień trawišcy pięknš ?wištynię, czarne róże, oczy bez ?renic, czarne róże!
Dzwon.
Mężczyzna przerażał jš. Jego oczy... Zimne, czarne oczy bez emocji. Usta wykrzywione w u?miechu satysfakcji.
Dzwon.
Nie mogła sobie przypomnieć skšd zna jego twarz. Musiała go już kiedy? widzieć!
Dzwon.
Spojrzała w dół. Ogień otaczał jš kręgiem. Krzyknęła krótko. To nie płomienie, to pyski piekielnych bestii!
Dzwon.
Umierała powoli, czujšc ból każdš komórkš ciała. Nieznajomy ?miał się z jej bezradno?ci.
Dzwon.
Płomienie doszły do serca i wtedy...
Gwałtownie usiadła na łóżku. Nieprzytomnie rozejrzała się po pokoju, pamiętajšc okropnš wizję. Już dawno nie do?wiadczyła czego? tak realnego, a jednocze?nie niezrozumiałego. Uspokoiwszy się nieco wstała, podeszła do okna, a wła?ciwie do kulistego otworu w kamiennej ?cianie. Ujrzała miasto Deepshadow tętnišce życiem. Słyszała wiele na temat tego miasta. Położone głęboko pod powierzchniš ziemi, wykute w kamieniu osiedle było siedliskiem wszelkiego plugastwa. Można było tu spotkać różne istoty, które niezbyt chętnie widziano na powierzchni. Swe siedliska miały tu harpie, minotaury, czy czarne elfy zwane drowami. Każdy żył tu kosztem innych, a władzę sprawowali ci, którzy siłš wywalczyli sobie miejsce na szczycie. Nie podobało jej się to zatrute miasto, ale cóż mogła poradzić, skoro tu wła?nie mieli wypełnić następne zadanie...
Doskonale pamiętała jego tre?ć:
"W podziemnym mie?cie jaskiń żyje Czarny Smok, co swojš potęgę na ?mierci pradawnej istoty zbudował. Zabić go, zwłoki spalić, jedynie serce zachować i zakopać."
?mierć towarzyszyła im od poczštku. Musieli zabijać jednych, aby drudzy zostali wybawieni od apokalipsy. Czy to miało jakikolwiek sens? Dlaczego tak piękne istoty, jak elfy z Callanor musiały zginšć?
Jej uwagę przykuł mężczyzna w szarym płaszczy, w którym natychmiast rozpoznała Zelgadisa. W tym mie?cie nie musiał ukrywać swojej twarzy za chustš i sprawiło mu to , w pewnym sensie, rado?ć. W porównaniu do żyjšcych w Deepshadow stworzeń mógł uchodzić za piękno?ć...
Odeszła od okna. Szybko przebrała się w codzienne ubranie. Kulę Życia starożytnego smoka ukryła pod płaszczem. Wyszła, cicho zamykajšc drzwi.
*
Lina i Gourry skierowali swoje kroki do najbardziej zapuszczonej, brudnej i podejrzanej tawerny, jakš w życiu widzieli. "Biała Ława" była jedynš tawernš w mie?cie, przez co cały czas była zapełniona istotami różnego rodzaju. Wbrew nazwie go?cie nie siedzieli przy białych stołach, lecz przy rozklekotanych, zbitych z desek tworach zaledwie przypominajšcych stoły. W ?rodku było duszno, mieszanka zapachów drażniła nos. Większo?ć miejsc siedzšcych była zajęta. Czarodziejka kazała blondynowi znale?ć dobre miejsce, a sama udała się do stojšcego za ladš karczmarza. Pulchny jegomo?ć przypominajšcy wieprza obdarzył jš łaskawym spojrzeniem. Zapytała, czy zna Czarnego Smoka. Karczmarz roze?miał się dono?nie.
-Musi panna być nie stšd, je?li panna nie zna Czarnego Smoka!
-Hmm.. A gdzie go mogę znale?ć?
Mężczyzna popatrzył na niš wymownie. Wycišgnęła sakiewkę, potrzšsnęła niš. Odezwały się złote monety.
-Podobno mieszka w grocie tuż przy sklepieniu-powiedział karczmarz, gdy rzuciła mu kilka monet.-Wie panna, ta nad wjazdem. Pozna jš panna po kamiennych drzwiach z wyrytymi jakimi? znakami, cholera wie, co one oznaczajš...
-Kim jest ten Czarny Smok?-Spytała, rzucajšc kolejne monety.
-Taki zabijaka, jakich tu wielu-karczmarz szybko zgarnšł pienišdze do fartucha.-Na co on pannie potrzebny? Nie jest zbyt rozmowny i nie lubi, jak się do jego spraw wtršcajš...
-Mam do niego pewien...interes...-odparła.
Pożegnała się z karczmarzem i podeszła do Gourry'ego siedzšcego w kšcie.
-Idziemy zobaczyć, kim jest ten cały Czarny Smok-oznajmiła.-Jakby co po?lemy po resztę.
Szermierz skinšł głowš. Wyszli z tawerny nie?wiadomi, że byli czujnie obserwowani przez parę ametystowych oczu.
Xellos wyszedł z cienia. Panna Inverse postanowiła działać sama, ale jemu tu, oczywi?cie, nie przeszkodzi... Miał zamiar zniknšć, gdy zauważył znajomš sylwetkę. Zmarszczył brwi niepewny, czy ma przywidzenie. Przy jednym ze stołów siedziała wysoka kobieta w szarym płaszczu z wilczej skóry. Studiowała uważnie zapisany pergamin. Jej ciemne oczy ?lizgały się po tek?cie. Raz po raz odgarniała z oczu szarš grzywkę. Xellos skoncentrował się. Miał rację - kobieta była bez wštpienia mazoku. W dodatku podwładnš Zelas Metallium...
Podszedł do stołu, przy którym siedziała i usiadł naprzeciwko niej. Zdumiona podniosła wzrok, a poznawszy go wydała zduszony okrzyk.
-Xellos?! Co ty tu robisz?!
U?miechnšł się tym swoim charakterystycznym u?miechem.
-Pracuję-odparł kpišco.-A ty co, na urlopie? Zelas dała ci wolne?
-Ty...ty o niczym nie wiesz?- Przyjrzała mu się badawczo.
-Już dawno Juuoh przestała mnie interesować. Ciekawi mnie tylko co tu robisz.
-Xellos-jej głos spoważniał.-Wolfpack płonie.
U?miech zamarł na jego twarzy. W oczach pojawiło się niedowierzanie. Wstał energicznie, przewracajšc krzesło. Zniknšł, zanim ktokolwiek zdšżył się zorientować.
*
Wšskie, kręte schody prowadziły do kryjówki Czarnego Smoka. Jeżeli karczmarz mówił prawdę... Drzwi rzeczywi?cie były pokryte tajemnymi znakami. Lina zdołała rozpoznać tylko niektóre z nich. Bez wštpienia drzwi tłumiły wszelkš energię i nie można było wyczuć kto, lub co znajduję się w ?rodku.
Czarodziejka zapukała mocno. Nie usłyszawszy odpowiedzi pocišgnęła za klamkę. O dziwo drzwi były otwarte.
-Jest tu kto?-Zawołała, wchodzšc do ?rodka.
Znale?li się w korytarzu o?wietlanym przez przymocowane do ?ciany pochodnie. Doszli do komnaty o kulistym sklepieniu. Wokoło nie było żadnych przedmiotów, czy ozdób. Tylko puste, czarne ?ciany.
*
-O mój Boże...
Zelgadis wpatrywał się z czciš w małš fiolkę, którš trzymał w dłoniach, jakby była ?więtym przedmiotem. Wewnštrz niej błyszczała jasna ciecz. Sprzedał wszystko, co posiadał: miecz, pas, elfie szaty, podarunki od Le?nego Ludu i oddał wszystkie złoto, aby kupić tš jednš, małš fiolkę.
Stojšcy obok niego gnom, który sprzedał mu ta rzecz, u?miechnšł się paskudnie i zachęcił do użycia fiolki.
Tyle lat...Wszystkie marzenia, setki złotych monet, niezliczona ilo?ć przebytych podróży po to, aby odnale?ć ta jednš, małš rzecz, która teraz trzymał w dłoniach.
Powoli odkręcił fiolkę. Poczuł delikatny, nieznany mu zapach. Wypił wszystko jednym haustem. Poczštkowo nic się nie działo. Jednak zaraz poczuł ogarniajšcy jego skórę ogień. Gnom pokiwał głowš. Mikstura zaczęła działać.
*
Stał na brzegu Wolfpack Island patrzšc, jak pochłania jš ogień. Zamek w oddali zamienił się w wielkie ognisko. Wilki wyły pie?ń żałobnš. Czuł, że na wyspie nie został nikt żywy, oprócz tych zwierzšt. W takim razie gdzie uciekła Zelas? I kto dopu?cił się podpalenia posiadło?ci jednej z Czarnych Lordów?
Powrócił do Deepshadow jeszcze bardziej niespokojny, niż przedtem. Od razu natknšł się na spotkanš wcze?niej mazoku.
-Xellos! Po co tam poszedłe??! Musiałe? napatrzyć się na upadek Beastmaster-sama?! Nie było ci dosyć?!
-Odejd?, Keira-minšł jš, nie zaszczyciwszy spojrzeniem.
-Panie Xellosie! -Niespodziewanie zjawiła się przy nim Amelia.-Nigdzie nie mogę znale?ć ani panny Liny, ani pana Gourry'ego, ani pana Zelgadisa! Pani Filia pomaga mi szukać, ale nigdzie ich nie ma! Nie wie pan może, gdzie poszli?
-Jeszcze nie skończyłam!-Keira załapała go za rękaw.-Dlaczego nam nie pomogłe?, co? Aż taki jeste? dumny?! Nie mogłe? znie?ć, że nigdy nie pokonasz Zelas-sama?!
Amelia poatrzyła na mazoku zdziwiona. Xellos posłał Keirze gniewne spojrzenie.
-Nie obchodzi mnie Zelas! Ile razy mam ci to mówić?! Bardzo dobrze, że Wolfpack płonie! Życzę Juuoh, żeby zdechła!
Keira zaniemówiła. Po chwili otrzšsnęła się z szoku, parsknęła i odeszła szybkim krokiem.
-Idziemy-warknšł purpurowłosy do Amelii.
*
Lina usłyszała chrobot, a po chwili ze ?ciany wynurzyła się postać mężczyzny. Czarodziejka nie mogła uwierzyć, że ten, który przed niš stoi dysponuje mocš stopienia się z żywiołami, którš przed chwilš zademonstrował. Mężczyzna był bardzo wysoki - Gourry sięgał mu ledwo do ramienia. Miał on długie, czarne włosy, twarz pocišgłš, w oczach dostrzegła pionowš, gadziš ?renicę. Był przystojny - jego smukła sylwetka mogłaby zawstydzić rze?by. Popatrzył się na rudowłosš czujnym wzrokiem. Czuła, że jest w nim co? dziwnego, czego nie potrafiła sprecyzować. Wiedziała tylko, że jest człowiekiem, nie demonem, choć wszystko na to wskazywało.
-Lino Inverse, co cię do mnie sprowadza?-Odezwał się melodyjnym głosem.
-Mam do wypełnienia misję-usłyszała, jak Gourry wyjmuje miecz.-Jest z tobš zwišzana.
-A dlaczego nie przyprowadziła? ze sobš towarzyszy?
-Skšd wiesz...
-Ja wiem o wiele więcej, niż ci się wydaje...-przerwał jej.-Niezbadane sš wyroki bogów, czarodziejko. Nie przypuszczałem, że to wła?nie ty zostaniesz wyznaczona do tej misji. I, że jednym z celów będę wła?nie ja.
Lina zaklęła w my?lach. Skšd o wszystkim wiedział?
-Na poczštku my?lałem, iż zdecydujesz się ocalić Callanor-cišgnšł Czarny Smok.-Zadziwiła? mnie, czarodziejko, popełniajšc tš zbrodnię, jakš było zniszczenie tego elfiego miasta.
-Zadanie musiało zostać wykonane-powiedziała Lina, marszczšc brwi.
-Tak, tak, tylko jakim kosztem?-Jego wzrok zdawał się przenikać jej duszę.-Mnie też musisz zabić. Proszę, droga wolna-rozłożył ręce.
Lina rzuciła kulš ognia, ?wiadoma, że za tym kryje się jaki? podstęp. Kim wła?ciwie był Czarny Smok? Zaklęcie odbiło się od niewidzialnej bariery. Gourry zaatakował mieczem. Jednak ostrze uderzyło w niewidocznš ?cianę.
-Jeste?cie tacy naiwni-powiedział Czarny Smok.-Wasze oczy sš ?lepe, a zmysły przytłumione. Jak dobrze, że już nie jestem ?miertelnikiem?
-W takim razie kim?!
-Czarodziejko, skšd ta wrogo?ć w twoim głosie? Chętnie ci wszystko opowiem, tylko słuchaj uważnie-usiadł w powietrzu i zaczšł mówić.-Dawno temu, w Deepshadow osiedliła się straszliwa bestia. Żyła już długo, doskonale pamiętała Wojnę Ras, upadek złotych smoków, choć sama zachowała neutralno?ć. to miejsce było wtedy zaledwie zalšżkiem miasta, jakie w tej chwili oglšdasz. Bestia zamieszkała w jednej z większych grot. Był to czarny smok, największy i najpotężniejszy ze swojej rasy. Jak zapewne wiesz, czarne smoki nie posiadajš zdolno?ci komunikowania się z innymi rasami. Sš po prostu wielkimi, prymitywnymi jaszczurkami nie dorównujšcymi złotym smokom. Ale ten czarny smok był inny. Jego moc magiczna dwukrotnie przewyższała moc ryuzoku, ponadto opanował zdolno?ć rozmowy. Przybyłem do Deepshadow pewnego pięknego dnia i natychmiast poznałem tš mšdrš bestię. Połšczyła nas przyja?ń, choć trudno w to uwierzyć. W każdym razie czarny smok mi ufał. Lecz nie przewidział jednego. Nie wzišł pod uwagę ludzkiej żšdzy władzy i potęgi, jaka trawi każdego z nas. Pewnej nocy wbiłem mu nóż w serce i zabiłem. Potem wykšpałem się w jego krwi, zyskujšc całš moc pradawnej bestii. Tak oto stałem się tym, kogo zwš Czarnym Smokiem.
Lina dopiero teraz zrozumiała jakš aurę ma jej przeciwnik. Nie smok, ale też nie człowiek. Zupełnie nowa, unikalna aura, jakš mogła teraz bezbłędnie poznać po?ród setek innych. Jeżeli to, co mówił było prawdš..
-Skoro poznała? mojš historię możesz kontynuować wypełnianie misji, czarodziejko...-w oczach Czarnego Smoka błysnęło szaleństwo.
*
Natychmiast po tym, jak rozstali się z Keirš, wpadli na Filię. Smoczyca powiedziała, że nie znalazła żadnego z towarzyszy.
-A pan Xellos spotkał znajomš!-Oznajmiła Amelia.
-Znajomš?-Zdziwiła się złotowłosa.-Mazoku?
Księżniczka pokiwała głowš.
-My?lałam, że Zelas Metallium podzieliła moc tylko na jednego podwładnego-Filia zwróciła się do Xellosa.
-Tak-odparł.-A przynajmniej kiedy? tak było... Reszta była kiedy? lud?mi. Zelas zamieniła ich w mazoku.
-Było? Przecież ty nadal jeste? jej...
Smoczyca nie dokończyła, bo z kamiennego sklepienia posypały się odłamki. Ukryli się w jednej z jaskiń.
-Co się dzieje?-Krzyknęła Amelia.
Xellos zaklšł.
-Lina znalazła Czarnego Smoka!
-Cooo?!-Oburzyła się Filia.-Przecież mówiła, że załatwimy to razem!
-Widocznie zmieniła zdanie-mruknšł mazoku.
Złapał je za ręce i teleportował w miejsce, gdzie Lina i Gourry walczyli z przeciwnikiem. Pojawili się w kšcie kamiennej sali. Czarny Smok nie zmienił swojej pozycji. Na jego twarzy widniał ironiczny u?miech. Co chwilę od bariery odbijało się jakie? zaklęcie. Gourry bezskutecznie machał mieczem.
-Dosyć tego!-Lina była bardzo zdenerwowana.-Zobaczymy, czy ta twoja bariera wytrzyma to!
Wyjęła Miecz Demonów, którego ostrze zapłonęło ciemnym ogniem. Na jego widok Czarny Smok oniemiał z zachwytu. Czarodziejka jednym ciosem przecięła niewidzialnš ?cianę.
-I co teraz?-Zapytała, przyjmujšc postawę bojowš.
Czarny Smok tylko się u?miechnšł.
Nagle rozległ się krzyk Gourry'ego. Tajemna siła zwaliła go z nóg. Nieprzytomny szermierz padł na podłogę.
O cholera!, pomy?lała Lina. On potrafi rzucać zaklęcia samš my?lš, nawet nie patrzšc na ofiarę! Przecież nikt tego nie potrafi!
Z cienia wyszli Amelia, Xellos i Filia. Księżniczka podbiegła do Gourry'ego i spróbowała go ocucić. Nie minęła sekunda, a leżała przy szermierzu, nieprzytomna. Z rany na czole ciekła jej krew. W?ciekła Lina rzuciła się do ataku. Miecz Demonów zatoczył łuk, wbił się w ?cianę, a czarodziejka padła na ziemię. Filia nie wierzyła własnym oczom. Jak majš pokonać kogo? TAKIEGO?!
Nagle całe pomieszczenie zafalowało. Pojawili się na placu Deepshadow w centrum. Zaskoczeni ludzie pokazywali ich palcami. Miecz Demonów tkwił teraz w ?cianie jednej z jaskiń mieszkalnych. Czarny Smok za?miał się szaleńczo, a zgromadzonych owiał silny wiatr. Rozbłysło ciemne ?wiatło, a mężczyzna przemienił się olbrzymiego, czarnego smoka, którego skrzydła zakryły całe sklepienie.
Przyglšdajšca się temu Keira zwęziła oczy, po czym rozpłynęła sie w powietrzu.
Cišg dalszy nastšpi.........
kot.agata@interia.pl