Już czas na powrót honoru / 04 wrzesień 2007
Gustaw Holoubek
Słyszymy z różnych stron o honorze. Mówią o nim politycy, biznesmeni, sportowcy, przeciętni zjadacze chleba. Czy jednak wiedzą, co to jest honor? Czy potrafią powiedzieć, co to znaczy być honorowym? Obawiam się, że nie. A przecież honor to nic innego jak przyzwoitość, polegająca między innymi na tym, że jeżeli coś komuś obiecam, to tej obietnicy dotrzymuję, że jeżeli do czegoś się zobowiązuję, to zrobię wszystko, aby to zobowiązanie wypełnić, że jeżeli ktoś mi ...
... coś powierza (pieniądze, wartościowe przedmioty, tajemnicę), to dołożę wszelkich starań, aby powierzonych mi wartości nie sprzeniewierzyć. Codziennie atakują nas jakieś zdarzenia i jacyś ludzie, przydarzają nam się przygody obrażające nasz stosunek do samych siebie, narażające nas na obniżenie poczucia własnej wartości. Odczuwamy złość i smutek, mamy świadomość spotykającej nas niesprawiedliwości, rozpoznajemy kłamstwo i fałszerstwo.
Wiele razy aż się prosi, by natychmiast zareagować, wyegzekwować odpowiedzialność. Tymczasem nasza rzeczywistość wręcz ocieka przestępstwami małego rodzaju - kłamstewkami, niedotrzymanymi zobowiązaniami, nieoddanymi długami.
To koszmarne, że tyle tego rodzaju spraw pozostaje niezałatwionych, że między ludźmi latami istnieją niewyjaśnione urazy, że bez echa pozostają próby nielojalności. Nagromadzenie takich spraw powoduje, że nasze życie pełne jest napięć, skrywanej agresji, wzajemnej niechęci i nieufności.
Dlaczego o tym mówię? Bo dobrze pamiętam czasy, kiedy takie sprawy były załatwiane niemal od ręki. Istniał bowiem rodzaj niepisanej umowy społecznej, która pozwalała szybko i skutecznie karać ludzi niehonorowych, a więc niesłownych, kłamców, defraudantów, oszustów. Takim ludziom przestawało się podawać rękę, nie utrzymywało się z nimi żadnych kontaktów - krótko mówiąc, społeczeństwo przestawało dostrzegać ich istnienie, skazywało ich na samotność, na społeczny niebyt, na śmierć cywilną. Jednak można było powrócić do społeczeństwa - pod jednym warunkiem: zadośćuczynienie skrzywdzonym. Czasem wystarczały publiczne przeprosiny, czasem jednak konieczne było poważniejsze działanie, na przykład zwrócenie długów czy naprawienie wyrządzonej krzywdy.
Przydałby się nam powrót do tego typu postępowania. Jestem przekonany, że żyłoby nam się o wiele lepiej, znikłaby większość naszych trosk, zmartwień i napięć. Powróciłoby też coś, co - ze zgrozą to obserwuję - przechodzi w niebyt: poczucie państwa, poczucie własności tego miejsca na świecie, zwanego Polską. Przywrócenie do życia takiego myślenia o honorze jest według mnie gwarancją odzyskania poczucia normalności.
W tym nie pomogą nam sejmy, rządy czy komisje. Sami, już od jutra, powinniśmy o to zadbać.