Lekarze przypuszczają też, że piromania może wiązać się z zaburzeniami poziomu pewnych neuroprzekaźników. norepinefryny i serotoniny, co prowadzi do problemów z kontrolowaniem popędów. U badanych piromanów wykrywano także niski poziom cukru we krwi. Czyżby więc można było wytłumaczyć tę osobliwą działalność wyłącznie zaburzeniami chemii w organizmie? Są też badania tłumaczące występowanie piromanii molestowaniem seksualnym w dzieciństwie. Nierozstrzygnięta debata o rzeczywistych przyczynach trwa od połowy XIX wieku - wtedy jeszcze badacze rozpatrywali wybór między chorobą psycłiiczną a brakiem instynktu moralnego.
Chorzy na ogień
Powiedzieliśmy już, że piroman podpala świadomie. Ale co to znaczy? Podpala umyślnie, napawając się widokiem pożaru - czy jednak jest przy tym w pełni poczytalny? Okazuje się, że może wzniecić ogień albo z jasnym rozeznaniem tego, co robi, albo w tak zwanym stanie pomrocznym, występującym niekiedy u osób chorych na padaczkę. Nie będzie wtedy pamiętał swoich czynności lub zachowa w pamięci tylko ich część. Q, którzy podkładają ogień w całej przytomności umysłu, mają osobowość psychopatyczną - niezdolną do udźwignięcia stresu i do powstrzymania się od niszczycielskich wyczynów. Niektórzy seryjni podpalacze działają pod wpływem alkoholu Warto wiedzieć, że czasem piromani czują potrzebę przyznania się do swoich czynów i sami zgłaszają się na policję.
Leczenie
Terapia piromanii jest domeną psycliiatrów. Lekarze pomagają im rozpoznać ów niekontrolowany impuls, przeanalizować uczucia, które prowadzą podpalacza do niszczycielskiego czynu. W trakcie leczenia terapeuci próbują „dokopać się” do głęboko ukrytych problemów natury psycliicznej, będących przyczyną negatywnych emocji. Niestety, terapia rokuje raczej słabo, o ile nie zacznie się jej zwalczać we wczesnym wieku u dzieci przejawiających skłonności do podpalania. Dziś wiemy z naukowych doniesień, że człowiek owładnięty żądzą podpalania doświadcza wielkiego smutku i samotności. Jak dojmujące musi być to uczucie, by szukać ukojenia w widoku rozszalałych płomieni? I gdzie tkwi przyczyna - w defekcie ukrytym gdzieś w mózgu, wśród niewidocznych gołym okiem wiązań chemicznych? Czy w nieszczęśliwym dzieciństwie? Jeśli to drugie, rozwój nauki jeszcze długo nie przyniesie dobrych rozwiązań...
Honorata Mielga