sytuacją, która rodzi tego rodzaju „solidarność różnych" jest dla Durkheima głęboki podział pracy, typowy dla społeczeństw nowoczesnych. Ludzie wykonujący swoje wyspecjalizowane zawody nie są samowystarczalni, nie mogliby zrealizować swoich celów, a i całe społeczeństwo przestałoby funkcjonować, gdyby inni nie wykonywali swoich partykularnych zadań. Przypomina mi się z przedszkola taki wierszyk Tuwima, który doskonale ilustruje tę wzajemną niezbędność różnych zawodów: „Murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania, ale gdzieżby co uszył, gdyby nie miał mieszkania? A i murarz by przecie na robotę nie ruszył, gdyby krawiec mu spodni i fartucha nie uszył". Kilkadziesiąt lat po Durkheimie podobną ideę formułowali Merton i Lazarsfeld, badając formy przyjaźni. Otóż, obok wcześniej wspomnianej „homofilii", czyli przyjaźni między podobnymi, wyróżniali „heterofilię", czyli przyjaźń zakorzenioną w dopełniających się różnicach; atrakcyjnej dla obu partnerów odmienności upodobań, poglądów, sfer pracy zawodowej, kręgów towarzyskich'.Ludzie należą często do wielu grup zorganizowanych. Problemy, jakie wtedy napotykają, polegają na dysonansach regulacji normatywnej narzucanej przez każdą z nich. Organizacje mogą od nich wymagać realizacji niezgodnych ze sobą celów przy pomocy nie dających się pogodzić sposobów postępowania. W języku „działaniowrym mówiliśmy o tym wrcześniej jako o konflikcie pozycji i związanych z nimi ról. Przykładem z niedalekiej przeszłości może być dylemat katolika (członka Kościoła katolickiego), który zapisywał się do partii komunistycznej. Inny przykład to sytuacja sędziego, który równocześnie należy do mafii. Oba te przypadki, traktowane tu jako konflikt przynależności organizacyjnych można tak samo traktować jako konflikt pozycji społecznych (statusów). Widzimy raz jeszcze, jak oba języki analizy socjologicznej, „działaniowy i „grupowry, są wzajemnie przekładalne, jak się dopełniają. Bo oczywiście mówią o tym samym, tyle że pod innym nieco kątem widzenia, bogacąc wr ten sposób pełny obraz.