oz PKZEGLĄD PIŚMIENNICTWA
aby jeszcze przed rozbiorem drugim Polski jak najwięcej nabyć ziemi polskiej. Tak samo postąpił ten sam rząd z sąsiedniemi dobrami krotoszynslyemi przed pierwszym rozbiorem.
Nie mniej interesująco przedstawił autor dzieje kościoła parafialnego koźmińskiego, który wedle tradycyi już w X. wieku miał być ze świątyni pogańskiej przerobiony na kościół chrześcijański. Kościół obecny przechowuje cenne zabytki sztuki z ubiegłych wiekóww Między innemi ołtarz wielki, będący kopią Stwoszowego ołtarza w kościele maryackim w Krakowie. Illustracyę tego ołtarza obok innych udatnych illustracyi podnoszą bardzo wartość dzieła. Autor
twierdzi na stronie 438, że wiek XVIII. dał Koźminowi wiele pro-
»
boszczów i księży podwładnych, którzy gorliwością swą pasterską rozbudzili niezmiernie życie religijne. Być może zewnętrznie, ale trudno mówić o rozbudzeniu rzeczywistego życia religijnego tam, gdzie proboszczowie koźmińscy mają obok duszpasterstwa w Koźminie szereg innych dostojeństw i obowiązków. Taki ksiądz Maciej Chełmicki, najbardziej sławiony przez autora, jest nietylko proboszczem koźmińskim, ale i dziekanem koźmińskim, dziekanem kolegiaty kaliskiej, kanonikiem i kustoszem poznańskim, później ofi-cyałem i archidyakonem kaliskim, wreszcie jeneralnym komisarzem dóbr biskupów poznańskich, jaki ksiądz Mirowski od roku 1735 do 1772 proboszcz koźmiński otrzymał nadto benificyum wałkowskie, od roku 1740 jest dziekanem, w roku 1757 otrzymał nadto probostwo kolegiackie św. Michała w Kaliszu. Następca jego, ksiądz Franciszek Czechowski r* 1772 do 1810 dostaje równocześnie z probostwem koźmińskiem, wałkowskie, sieradzkie, roku 1781 instalowany
ą
został na koadyutoryę kanonicką z fundacyą Dalabuszki w Po-znaniu, roku 1782 na koadyutoryę kanonicką z fundacyą Żydówko w Gnieźnie, w roku 1781 zostaje rzeczywistym kanonikiem gnieźnieńskim, a w roku 1787 otrzymał kustodye poznańską. Pytam się każdego, czy ludzie, obarczeni tyloma beneficyami, mogli spełnić sumiennie obowiązki z niemi połączone, a poważne nasuwa się wątpliwości, by ludzie, przyjmujący tyle beneficyów, spełniali swe obowiązki duszpasterskie „propier Jesum**, a nie raczej „propter esum“. Życie kościelne, jak i publiczne, było w ostatnich wiekach naszej Rzeczypospolitej gruntownie skorumpowane kumulacyą urzędów w jednym