Północna. To podejście dyktuje specyficzny sposób działania. Na przykład arabskie zbrojenia. Otóż wiekszosc krajów arabskich nie produkuje własnej broni.
Wiekszosc z nich nie posiada również wyższych uczelni wojskowych. Jeśli chce sie zwerbować dyplomatę syryjskiego, nie trzeba tego robie w Damaszku. Można to uczynic w Paryżu. Jeśli chce sie zdobyć dane o arabskiej rakiecie, to otrzymuje sie je w Paryżu, Londynie, czy w Stanach Zjednoczonych ( tam, gdzie została wyprodukowana. Od Amerykanów można dostać wiecej informacji o Arabii Saudyjskiej niz od samych Saudyjczyków.
Do czego tu wiec potrzebni sa Saudyjczycy? Podczas mojej pracy w Instytucie (Mosad (tl.) zwerbowałem w Arabii Saudyjskiej tylko jednego człowieka (był to attache ambasady japońskiej. To wszystko.
Jeśli natomiast chce sie dotrzeć do starszych oficerów' arabskich, to studiują oni w Anglii i Stanach Zjednoczonych. Piloci szkoła sie w Anglii, Francji i Stanach Zjednoczonych. Komandosi odbywają szkolenia we Włoszech i Francji. To w tych krajach można ich wszystkich werbować. (Oczywiście za wielkie pieniądze). Jest to łatwiejsze i mniej niebezpieczne.
Ran S. uczył nas także o "białych agentach". Osoby te werbuje sie środkami pośrednimi lub bezpośrednimi, tak ze mogą one wiedzieć, ze pracuja dla Izraela, ale mogą tez byc tego nieświadomi. Z reguły sa to nie-Arabowie i zwykle biegli w wiedzy technicznej. W Izraelu panuje przekonanie, ze Arabowie nie rozumieją techniki.
Współpraca z "białymi agentami" jest mniej ryzykowna niz z "czarnymi" (tj. arabskimi). Arabowie pracujący za granica sa często kontrolowani ( ze względów bezpieczeństwa (przez wywiad arabski, a ten jeśli trafia na siad współpracy Araba z Mosadem, stara sie zabić agenta izraelskiego, który utrzymywał ten kontakt. Natomiast, najgorszym co może sie przydarzyć Izraelczykowi pracującemu z "białym agentem" we Francji, jest deportacja.
Ale samemu "białemu agentowi" grozi oskarżenie o zdradę. Dlatego trzeba wszystko robie, by go chronic, co nie zmienia sytuacji, ze to jemu najwięcej zagraza. Jeśli natomiast pracuje sie z Arabem, to obaj sa zagrożeni.
Pierwsze działania praktyczne W tym czasie kadeci zdobyli juz duży zasób w iedzy technicznej. Teraz trzeba ja było zastosować w życiu. Jedna z metod były ćwiczenia zwane "butikami".
Często odbywały sie one dwa razy dziennie. Celem cwiczen było nauczenie nas, jak odbywać kolejne spotkanie po nawiązaniu pierwszego kontaktu z potencjalnym zwerbowanym.
W oddzielnych pokojach znów każdy obserwował przez monitor działania jednego z kadetów, dokonując intensywnej i często nieżyczliwej analizy jego wysiłków. Każde ćwiczenie trwało około 90 minut i naprawdę wywracało flaki.
Każde nasze słowo było analizowane i krytykowane, podobnie jak każdy ruch i każde działanie. "Czy wlozyles w to dosyć przynęty? Co myślałeś, gdy powiedziałeś, ze ma on ładne ubranie? Dlaczego zadałeś mu to pytanie? A tamto? Itd."
Blad popełniony w butiku, jakkolwiek kłopotliwy, nie byl jednak zabójczy.
Blad popełniony w prawdziwym swiecie wywiadu mógł sie takim okazać. A my wszyscy chcieliśmy dojrzeć do tego właśnie świata.
Chcieliśmy wygrać jak najwięcej punktów, aby uchronić sie od wszelkich przyszłych niepowodzeń. Obawa przed niepowodzeniem była olbrzymia. Byliśmy przecież skazani na prace w Mosadzie. Wydawało sie, ze poza nim nie ma juz dla nas życia. Cóz moglibyśmy robie? Co mogło jeszcze wywołać w kimś przypływ adrenaliny po doświadczeniach w Mosadzie?
Następny ważny cykl wykładów prowadził szef wydziału Dalekiego Wschodu i Afryki (tevelu (lacznosc), Amy Yaar. Jego opowiadania były tak fascynujące, ze po ich zakończeniu każdy myślał: "jak sie do niego zapisać?"
Wydział Yaara miał ludzi na całym Dalekim Wschodzie. Niewiele zajmowali sie prawdziwym wywiadem, natomiast budowali zręby przyszłych związków gospodarczych i dyplomatycznych.
Wydział miał w Dżakarcie człowieka z paszportem brytyjskim, który pracował pod osłona. Znaczyło to, ze władze indonezyjskie wiedziały o jego przynależności do Mosadu. Miał przygotowana drogę ucieczki, a w śród innych zabezpieczeń (pas ze złotych monet. Główny m jego zadaniem było ułatwianie handlu bronią w tym regionie. Mieli tez człowieka w Japonii, innego w Indiach, jeszcze innego w Afryce, a od czasu do czasu ludzi w Sri Lance i w Malezji. Punktem corocznych zjazdów' zespołów1 Yaara były Seszele. Miał zajecie przyjemne i mało niebezpieczne.
Pracownicy Yaara w Afryce również obracali milionami dolarów handlując bronią. Pracowali etatowo, najpierw nawiązywali kontakty, zęby
5