918
MIECZYSŁAW MALIŃSKI
— To gdzieście byli przed chwilą, kiedy wszyscy wołali „ukrzyżuj go!”? — wyszarpnął ze siebie resztę swojej złości.
Józef opuścił głowę. Zaczął mówić swoim melodyjnym głosem:
— Ja o tym nic nie wiedziałem. Jeszcze dotąd ludzie w Jerozolimie nie wiedzą, co się stało. Mnie o aresztowaniu Jezusa w Ogrodzie Oliwnym w Getsemani zawiadomił jeden z Jego uczniów nad ranem. Zaraz się ubrałem i poszedłem Go szukać. Okazało się, że choć jestem członkiem Sanhedrynu, zostałem pominięty. Nie zawiadomiono mnie o nadzwyczajnym zebraniu, na którym był sądzony Jezus. Oni wiedzieli, że jestem Jego zwolennikiem. Byłem poza kręgiem wtajemniczonych. Nie mogłem uzyskać żadnej informacji. Nigdzie nikt nic nie wiedział. Aż wreszcie przypadkiem dowiedziałem się, że Jezus jest u ciebie, że już został przez Sanhedryn skazany na śmierć. Chciałem przyjść. Czy wiesz, że nas nie wpuszczono? Wszystkie dojścia do twego pałacu były obstawione przez sługi kapłańskie. Nie wpuszczono nawet mnie. Zresztą to już był koniec. Za chwilę Jezusa wyprowadzono na śmierć. Nie widziałem Go. Tylu było żołnierzy, faryzeuszów, kapłanów wokół skazańców.
— Ale słyszałeś, jak tłumy domagały się Jego śmierci?
Józef popatrzył na niego niepewnie:
— Czy ty żartujesz, czy też naprawdę nie zdajesz sobie z tego sprawy, że to byli ludzie świątyni?
Nic nie odpowiedział.
— Dobrze. Weź, pochowaj — rzekł po chwili. Odwrócił się od niego. Podszedł do okna. Patrzył na podwórzec zalany wodą, parujący szybko w ciepłych promieniach popołudniowego słońca. Oderwał go od okna głos straży:
— Przyszła delegacja żydowska.
„Znowu oni, czego jeszcze chcą” — pomyślał rozdrażniony.
— Czego chcą? — zapytał.
— Proszą, abyś się zgodził na dobicie skazańców i zdjęcie ich z krzyżów ze względu na jutrzejsze święto.
Jednym kiwnięciem głowy dał mać, że się na to zgadza. Nie powiedział ani słowa. Gdy odeszli, kazał zawołać setnika. Chciał z nim porozmawiać. Nie można go było nigdzie znaleźć. „Najwyraźniej mnie unika” — pomyślał. Dopiero późnym wieczorem spostrzegł go przechodzącego przez dziedziniec. Zawołał go. Szedł powoli, z wyraźną niechęcią.
— Jak było z Jego śmiercią? — zapytał Piłat. — To dziwne, że On tak szybko umarł.
Setnik unikając jego wzroku mówił przyciszonym głosem:
— On był bardzo zmęczony. Nie był w stanie nawet nieść krzyża. Zaraz na początku drogi pod nim upadł.
— Coś wobec tego zrobił?