940 SIGMA
ja — potrzeby wyboru. W jego wyniku mogę oczywiście zaakceptować i to, z czym dotąd się identyfikowałem. Ale świadomość konieczności tej akceptacji oznacza także uświadomienie sobie różnicy między pozornie „neutralnym” ja, a jego aksjologicznym „wypełnieniem”. Jeśli wybieram je ponownie, wybieram je świadomie — jako takie a nie inne samoświadome ja. Wybieram i akceptuję takiego oto jakim jestem — siebie. To ja wybrałem i ja ponoszę odpowiedzialność za swój wybór. Ale dlaczego tak wybrałem?
Jesteśmy znów na początku — ale na początku czegoś nowego: otwiera się bowiem przed nami porządek ściśle aksjologiczny. Stadium wcześniejsze było de facto przed-aksjologiczne: nie może być mowy o realizacji wartości tam, gdzie nie ma choćby zaczątku wyboru. Tu już się on dokonał. Wybieram więc dalej w oparciu o samego siebie, ściślej: w oparciu o to, j a k i jestem. A to dalej znaczy: akceptuję świadomie to, ku czemu pociągają mnie moje skłonności, co mi się podoba, z czym mi lepiej, wygodniej. I z tym teraz świadomie staram się zidentyfikować. Uznaję to za słuszne, niezależnie od tego, jak widzą to i oceniają inni. Na tym polega moja indywidualność, której nie chcę stracić i której gotów jestem bronić. Mimo przełamania pierwotnej, nieświadomej identyfikacji, pozostaję nadal w ramach zamkniętego kręgu, którego granice utożsamiają się z aksjologicznym horyzontem mojego ja. To, co jest moje, jest tym samym dobre. Odwrotna zależność nie zachodzi. Obojętne są mi dobra uznawane przez innych: zakładam przecież z góry, że są tak samo subiektywne, a więc tak samo „dobre”, jak moje.
Bądźmj’' jednak sprawiedliwi. Czy w opisanej tu sytuacji nie znajdziemy nic godnego uznania? Czy nie dostrzeżemy w niej przejawu tego, co bywa nazywane wiernością samemu sobie? Rzecz w tym, co to znaczy „wierność” i co to znaczy „sobie”. Czy bezkrytyczna wierność jest w ogóle wiernością? I czy nie ma znaczenia to, do jakiego podmiotu się odnosi?
Nie każda wierność sobie jest wartościowa. Inaczej: nie każdy zasługuje na pozytywną ocenę wskutek tego tylko, że jest sobie wier-ny. Pozytywna ocena wierności sobie domaga się więc wyjścia poza czysto formalnie traktowane „sobie” i uwzględnienia jego aksjologicznej jakości. Dopiero wtedy, gdy ta jakość jest we właściwy sposób spełniona, możemy mówić o wartości tej wierności. Jednym słowem, wierność sobie byłaby wartościowa wówczas, gdyby odnosiła się do podmiotu rzeczywiście wartościowego, podmiotu, który byłby w stanie zrealizować w sobie dobór autentycznie doniosłych moralnie wartości. Ale nie o takim przypadku myślimy rozpatrując to, co mamy w tej chwili na uwadze. Rozważamy w dalszym ciągu taką sytuację, w której dobór wartości, wybór systemu wartości, uzależniony jest całkowicie od podmiotowych, a więc subiektywnych dyspo-