POGLĄDY KRASZEWSKIEGO 93
Połowiczność w uznawaniu decydującej roli pieniądza przy odpowiedzi na pytanie: czy literat i dziennikarz mają takie samo prawo do zapłaty jak każdy inny pracujący na chleb i to do zapłaty, bynajmniej ich nie hańbiącej, nie opuszczała Kraszewskiego także w II serii „Latami czarnoksięskiej”. Z jednej strony miał za złe społeczeństwu, szczególnie zaś ludziom zamożnym, że nie popierają inicjatyw wydawniczych młodych entuzjastów literatury i dziennikarstwa, z drugiej jednak potępiał młodych, że bez zapewnienia sobie funduszów porywają się na wydawanie czasopisma.
Szerzej i gruntowniej wypowiedział się Kraszewski na temat mecenatu, pisząc artykuł pt. „Pejzaż, Michał Kulesza” (1845) oraz „Pogadanki o sztuce” (1859). Akcentował tam stanowisko z zasady wrogie arystokratycznemu mecenatowi nad sztuką, bo głosił konieczność społecznej a nie indywidualnej opieki nad artystą. Domagał się bowiem sztuki reprezentującej idee narodowe, a nie wąski krąg arystokratycznych gustów.
W powieści „Sfinks” (której akcja toczyła się w XVIII w., ale przedstawiała problemy aktualne i w I poł. XIX w.) stanął Kraszewski jeszcze wyraźniej w obronie „wolności natchnienia” artysty szczególnie wobec mecenatu. Dał temu bezpośredni wyraz we wstępie do III tomu powieści, gdy pisał: „Za dawnych czasów pierwszą książki kartę nasi poprzednicy literaci trzymali na korzyść Jaśnie Wielmożnych protektorów, sprzedając białe miejsce, na którym rozsiadły się tytuły, herby, i prozapje magnata. Dziś przy wielu zmianach i to dobre, że możemy owe pierwsze miejsce zostawić przyjacielowi, poświęcić temu, kogo z serca kochamy i sza-cujem” 24).
Gdy zestawialiśmy pochodzące z lat 40-tych wypowiedzi Kraszewskiego na temat materialnych podstaw bytu twórcy, uderzała nas ich zasadnicza sprzeczność. Z jednej strony pisarz dostrzegał twardą wymowę faktów. Wnikliwa obserwacja ówczesnych stosunków społecznych wskazywała na konieczność opierania każdej inicjatywy wydawniczej na trwałym fundamencie finansowym. Z drugiej jednak strony pisarz nigdy nie podpisywał się do końca pod wnioskami płynącymi z tej obserwacji. Z uznaniem witał każdą inicjatywę, którą kierował poryw serca, jak np. wydawnictwa na korzyść pogorzelców. Podkreślał w dalszym ciągu swoją niedbalość o honorarium.
Ktoś może powiedzieć, że dwoistość sądów była ideowym odbiciem pozycji Kraszewskiego jako ziemianina-pisarza. Że jako właściciel Gródka, a następnie Hubina, mógł się Kraszewski łatwo zdobyć na głoszenie altrui-stycznych haseł w dziedzinie kultury. Na pewno posiadanie stałego zaplecza materialnego stawiało pisarza w pozycji bardziej niezależnej niż to było w wypadku innych twórców. Czy jednak możemy mówić, że stałe podkreślanie bezinteresowności wynikało wyłącznie z faktu posiadania majątku ziemskiego? Nawet gdyby tak było, należałoby fakt ten powitać z uznaniem jako że nie tak wielu było wówczas posiadaczy zajmujących podobne stanowisko. Ale zarówno Gródek, jak i Hubin, nie były majątkami, które by przynosiły dochód. Pozycja posiadacza tylko w części tłumaczyła altruizm pisarza. Postulując ofiarność i bezinteresow
ni J. I. Kraszewski: Sfinks, Warszawa 1847, t. 3, s. II.