Czy starożytni filologowie mają wciąż kolejne pokolenia godnych spadkobierców?
„Widząc namiętną skłonność, jaka tak dawniej, jak i dziś jeszcze popycha grupę młodych ludzi, małą wprawdzie, lecz dzięki swoim zdolnościom i oryginalności wybitną, w kierunku studiów filologicznych, można jednak mieć nadzieję, że instynkt ich nie myli się i że działalność ta również teraz ma swój sens i swoją przyszłość”44
- pięćdziesiąt lat temu twierdził optymistycznie oceniający adeptów filologii badacz. Dzisiejsze doświadczenie pedagogiczne obejmuje nie tylko satysfakcję ze spotkania wybitnej młodzieży, lecz także rozczarowanie pragmatycznym, zorientowanym tylko i wyłącznie na spektakularny sukces, na karierę traktowaniem wiedzy o literaturze, a nawet - skrajnym minimalizmem poznawczym, zgodnie z którym lektura dzieł literackich, rozpraw naukowych i podręcznikowych syntez jest stratą czasu, wystarcza zaopatrzyć się w odpowiednie streszczenia. Lekceważenie tekstu (analizy tekstu) prowadzi do zatraty własnego przedmiotu badań i samolikwidacji naszej dyscypliny wiedzy. Wyzwaniem dla autorytetu rzetelnego filologa bywa dziś przedstawianie jako bardziej zaawansowanych badań ich recepcji, niż studiowania samych tekstów literackich; nauka o literaturze zamieniana w naukę o recepcji literatury, co więcej - recepcji literaturoznawczej; wskutek czego nie mamy nawet socjologii odbioru, lecz przyjmowanie za godny uznania fakt - odpowiednio spopularyzowanej i wylansowanej opinii; preferencje takie grożą aprobatą wobec wiedzy wtórnej, powierzchownej i bezkrytycznie przyjętej/przejętej; dzieje się tak na tle zaniedbywania wiedzy o historycznym kontekście literatury. Ciasny pragmatyzm niecierpliwej młodzieży redukuje do minimum osobisty kontakt, dialog, porozumienie przez żywe słowo, bezinteresowną wymianę myśli w grupie seminaryjnej. Zamiast o prawdę młodzi likwidatorzy filologii pytają o sponsora. Następuje zjawisko, które żartobliwie nazwijmy zdziczeniem antyczytelniczym. Polega ono na przeświadczeniu, jakoby najlepiej było skanować gotowe opracowania sygnowane przez wpływowe instytucje, a własne zdanie - to „lanie wody”. Dla przyszłych filologów niepokojącym skutkiem tendencji panujących w później nowoczesności wydaje się rezygnacja z samodzielnie wypracowanej i sformułowanej opinii na rzecz podporządkowania się instytucjonalnym mechanizmom kwestionowania wartości słowa, niczym spóźnione echo doktryny, zgodnie z którą wolność jest co najwyżej uświadomioną koniecznością.
E. Auerbach, Filologia..., op. cit., s. 204.