Był to fajny chłopak, często powtarzała: Ty mój jedyny! bał się najgorszego, że kiedyś go porzuci, że nie będzie chciała go znać - ich czas nigdy nie wróci... Wiedział, że wtedy żyda by nie miał, nie dałby rady... Za mocno kochał. Po jakimś czasie nie tak samo było...Zero jej wyznań... Coś się w niej zmieniło... Coraz rzadziej się z nim spotykała, gdy mówiła: Kocham, wzroku jego unikała. Czuł jakby był z obcą osobą. Czegoś się bał, nie był sobą. Przytulił Ją mocno, mówił: Kochanie... Nie sądził, że dziś nastąpi ich pożegnanie... Zaczęła mówić coś...: Wiesz, mam Cię dość. On milczał, tylko łza dchutko [o jego policzku spływała. Mówiła, że pokochała innego już, nie wiedziała, że chłopakowi, właśnie wbija iv serce nóż. Siedział sam myśląc o tym co się stało, nie mógł uwierzyć... tak go to zabolało. Do domu wracać nie chaał...
Poszedł na skarpę... miejsce które tak bardzo lubił... Miejsce... Gdzie wszystkie swe smutki i żale wylewał... Myślał czy teraz jest z tym chłopakiem... Czy do niego też mówi: jesteś tym jedynym. Zraniła tak bardzo jego małe serce... Przyrzekł, że nie da się zranić nikomu więcej... Następnego dnia Ją ujrzał, uśmiechniętą z nim idącą i nagle się zaśmiali - Wszystkie wspomnienia szybko wracały... I znowu do oczu jego łezki napływały... Poszedł do domu, sięgnął do szafki z lekarstwami... Wziął wszystkie tabletki
i udekł trzaskając drzwiami. Chaał umrzeć w miejscu, gdzie kiedyś z nią był... Poszedł na skarpę i własnym oczom nie wierzył... Słyszał jej piękne wyznania. Płakał i był już bliski skonania... Mówiła: jego naprawdę nigdy nie kochałam... To na Ciebie jedynego całe żyde czekałam... Tak go te zdanie mocno zabolało, że upadł na ziemię, nie wiedząc co się stało, wyrzucał sobie swoją naiwność... Wierzył gdy mówiła: to musi być miłość... Otworzył oczy i zobaczył go... Patrzył na niego i pomyślał, że to ten sam chłopak, który jego ukochaną odebrał... Zerwał się nagle i biegł przed siebie, krzyczał: nienawidzę Cię! Nie wybaczę Ci tego! Zabrałeś mi wszystko... moją Ukochaną! Więcej powiedzieć nie zdołał. Wyjął tabletki... i jedna za drugą łykał...
Krzyknął tylko: Boże wiesz jakie jest moje marzenie... posiedzę, poczekam na jego spełnienie... Poczuł się senny... co chwilę upadał... Zobaczył Tą, której cały się oddawał... Próbowała wziąć go na ręce... Mówił: nie dotykaj mnie nigdy więcej! Oczy jego się zamykały... Tylko usta te same słowa powtarzały... Nigdy mnie nie kochałaś... Zbędne nadzieje mi dawałaś... I coraz aszej i wolniej mówił... Bo swoje ziemskie żyde właśnie kończył... Patrząc na nią powiedział: Nie zapomnij mnie... I tak kocham Cię... Mimo, że mnie skrzywdziłaś i życie moje w piekło zmieniłaś... I ona zapłakała nagle... słysząc jego wyznanie...Odchodził powoli... nie wiedząc co się stanie... Czekał na chwilę... W której jego serce bić przestanie... Ona chodziła niespokojnie, wyrzucając z siebie...
Że to przez nią on chce być teraz iv niebie. Opadło jego dało... serce bić przestało... Ona gdy to ujrzała rozpędziła się, i skacząc ze skarpy zawołała: kocham Cię!A z jego martwego ciała, po policzku ostatnia łza poleciała...