Interesuje mnie, czy ma Pan czas na codzienne czytanie gazet. Bo przecież w dziedzinie multimediów, komputerów tak to pędzi, że pomiędzy obiadem a śniadaniem może pojawić się nowa generacja urządzeń elektronicznych. Gdy zaczynaliście, komputery były słabsze niż niektóre dzisiejsze komórki. Ile czasu poświęca Pan na śledzenie zmian w technice? No i czy te urządzenia zmieniają sposób robienia sztuki?
To są „tylko" narzędzia i „aż" narzędzia. Chirurg kiedyś dysponował dobrze naostrzonym nożem, potem skalpelem, a dziś laserem i monitorem. Tak jest też u nas. Te urządzenia są coraz lepsze, ale też coraz droższe i największym problemem są pieniądze. Z żalem oglądałem wyposażenie podobnych do naszych pracowni multimediów na uczelniach w Korei Południowej i w Niemczech... Często dzieje się tak, że studenci mają lepszy sprzęt niż ten oferowany na uczelni. Cóż. kiedyś student chodził ze szkicownikiem i ołówkiem, dziś chodzi z kamerą wideo HD. laptopem bądź tabletem. Na szczęście jedno się nie zmieniło - nadal najważniejsza jest umiejętność bycia kreatywnym artystą. Tego nie nauczą najlepsze i najnowsze narzędzia, tego trzeba się uczyć i rozwijać to w sobie przez wiele lat ciężkiej pracy w pracowniach i przy pomocy dobrych mistrzów.
Wszystko co nowe fascynuje. Ale po jakimś czasie okazuje się. że nowe urządzenie jest wskazaniem nowej drogi, możliwości, ale to tylko kolejne narzędzie. Narzędzie nigdy nie może stać się podmiotem sztuki, unieść samodzielnie jej ciężaru. Dziś robi się filmy już tylko w 3D. ale ta „trzy-deowość” nie zastąpi ideowości. czyli dobrego scenariusza i reżysera artysty. Napatrzyliśmy się na pierwsze „Avatary" i te obrazy zafascynowały nas głębią przestrzeni. Fascynacja minęła i okazało się. że chcemy przede wszystkim dobrego filmu. Środki techniczne na pewno powiększają możliwości, wymuszają też na twórcach - np. wspomniane 3D - inne konstruowanie dzieła. Ale pozostają narzędziami. Więc spokojnie.
Tak. Ale powiem jeszcze o czymś. Pamiętajmy, że uczestnictwo w sztuce wymaga przygotowania. Znamy doświadczenia z XIX wieku, kiedy to plemionom afrykańskim robiono fotografie, a potem im je pokazano - i Afrykanie siebie na nich nie rozpoznawali! Bo tego trzeba się najpierw nauczyć: że „to, co tam widać, to jest mój portret". My na WSP, obok innych przedmiotów teoretycznych, uczymy także psychologii widzenia. Uczy tego prof. Wiesława Limont. ceniona w świecie za swoje osiągnięcia w psychologii twórczości. Musimy bowiem rozumieć to. co widzimy. Bo to. że do mnie dociera informacja, że na ścianie wisi zegar - to jest tylko komunikat wizualny. Z kolei to. że wiem, co się za tym kryje, że potrafię odczytać godzinę, wiem, jak zegar działa - to jest moja wiedza. Natomiast umiejętność łączenia różnych informacji, interpretowania ich. tworzenia metafor i pogłębionych przekazów symbolicznych - to już jest wyższa szkoła jazdy. Co się stanie z naszym widzeniem i jego rozumieniem, gdy zamiast zwykłego zegara powiesimy na ścianie obraz Salvadora Dali z jego słynnymi „miękkimi" zegarami?
A co się stało, że Witold Chmielewski - człowiek, który współtworzył jeden z najważniejszych w Polsce programów tworzenia sztuki daleko od „centrum”, człowiek, który współodpowiada za odrodzenie się u nas pojęcia „małej ojczyzny” - nagle wykonał woltę w stronę ekranów i pikseli? Co Pana w tym zafascynowało?
Było kilka powodów. Po pierwsze, idea i praktyka realizowana najpierw w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w Lucimiu z „Grupą 111”. a potem w latach dziewięćdziesiątych wspólnie z panią Izabellą Cywińską i świetnym zespołem