- Czy chce pan przez to powiedzieć, przyjacielu Johnie, że nie ma pan ani odrobi-ny pojęcia, na co umarła Lucy? Po wszystkich tych wskazówkach, które dałem panu ja, a także i wydarzenia?
- Umarła z powodu nerwowego wyczerpania wywołanego wielką utratą krwi albo rozkładem krwi.
- A co było winne rozkładowi krwinek albo wielkiej utracie krwi?
Pokręciłem głową. Podszedł do mnie, usiadł obok i ciągnął dalej:
- Ma pan otwartą głowę, rozumuje pan właściwie, a rozum pański jest bystry, ale zbyt głęboko tkwi w uprzedzeniach. Nie pozwala pan własnym oczom widzieć, a uszom słyszeć, zaś to, co leży poza sferą pańskiego codziennego życia, nie ma dla pana znaczenia. [...] Zawsze są w życiu tajemnice. Matuzalem żył dziewięćset lat, a „Old Parr” sto dziewięćdziesiąt sześć. Dlaczego biedna Lucy z krwią czterech silnych mężczyzn w żyłach nie mogła żyć ani dnia dłużej? Gdyż mogliśmy ją uratować, gdyby żyła jeszcze dzień dłużej. Czy zna pan wszystkie tajemnice życia i śmierci? Czy zna pan kontekst anatomii porównawczej i może mi powiedzieć, dlaczego w jednym człowieku czają się cechy zwierzęce, a w innym zaś nie? Czy może mi pan wyjaśnić, dlaczego, podczas gdy jedne pająki umierają wcześnie i jako małe okazy, ów jeden wielki pająk w wieży starego kościoła hiszpańskiego żył całe stulecia, rósł i rósł, aż opuszczając się na swej nitce, mógł wypić olej z wiecznych kaganków? Czy może mi pan powiedzieć, dlaczego w pampasach i gdzie indziej są nietoperze, które w nocy napadają na woły i konie i wysysają im krew z żył aż do ostatniej kropli; dlaczego na niektórych wyspach Oceanu Spokojnego są nietoperze, które, podług obserwacji podróżnych, przez całe dnie wiszą na drzewach jak niesamowite orzechy albo owoce, a w nocnej porze, gdy marynarze z powodu upału śpią na pokładzie, nadlatują do nich, i wtedy - i wtedy znajduje się rano martwych mężczyzn, białych i bez krwi jak panna Lucy?
- Wielki Boże, panie profesorze - powiedziałem, zrywając się z przestrachem -czy chce pan przez to powiedzieć, że Lucy padła ofiarą takiego nietoperza i że takie stworzenie może pojawić się w dziewiętnastym wieku tu, w Londynie? [...]
- Wciąż jednak jest pan moim najzdolniejszym studentem. Rzeczywiście wart jest pan tego, by pana uczyć. Nie tylko posiada pan dobrą wolę rozumienia, ale uczynił pan już pierwszy krok do zrozumienia. Jest pan więc zdania, że małe ranki na gardłach dzieci pochodzą od tej samej istoty, co ranki na gardle Lucy?
- Tak myślę.
Van Helsing wstał i powiedział uroczystym tonem:
- Pudło! Chciałbym, by tak było! Ale nie, niestety, tak nie jest. Jest gorzej, wiele, wiele gorzej.