ich muzyki z Powerwolf i Saba-ton stanęły na przeszkodzie. A szkoda. (4)
2020 ScU.Rdcawd
Poprzedni ich album "Preludes &. Noctumes". kończył bardzo przebojowy kawałek "Together Were Lost", który nie tylko charakteryzował się melodyjnym, trochę popowym tematem, ale też w tle przewijały się lekko denerwujące klawiszowe pasaże. I właśnie ten utwór stał się zapowiedzią kolejnego albumu, na który czekaliśmy około sześciu lat. Camal Agony choć nadal pozostała przy swojej wizji heavy/power metalu, to niestety nadała większości swoich kawałków wyraźnej chwytliwości, a tym samym łagodności. Przez co ich muzyka zdecydowanie zbliżyła się do współczesnych kapel z nurtu melodyjnego power metalu, wspomnianych przy okazji recenzji debiutanckiego albumu. Powerwolf i Sabaton. Całe szczęście pozostały wpływy starego niemieckiego heavy/power metalu typu Grave Digger czy Running Wild. Dzięki czemu nadal da się słuchać tego co wymyślili szwedzcy muzycy. Jedynie w utworach " W er cno If Of Steel" oraz "Higher" mocniej otarli się o popową estetykę. Niestety są też rozlazłe klawiszowe tła, które towarzyszyć prawie każdej kompozycji. Prawdopodobnie miały być prawie niezauważalne lecz na tę chwilę jestem bardzo wyczulony na takie skuchy i moje ucho wyłapuje je bez większego trudu. A jak ja to słyszę, to znaczy, że inni też to wyłapią. Ogólnie muzyka na "Back From The Grave" nie jest zła, ba, moim zdaniem można zestawić ją np. z wydawnictwami Powerwolf. Kompozycje są zwarte, pomysłowe. z melodiami do nucenia, jednak ciągle mają w sobie też trochę mocy. Niestety w mojej pamięci pozostaje również fakt, że na "Preludes &. Nocturnes" muzycy tej formacji zagrali ostrzej, co zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu. I w sumie do takiej estetyki zalecam powrót Camal Agony. Za to bez zarzutu wypadli sami muzycy, Zagrali praktycznie perfekcyjnie. Każdy instrument brzmi wyśmienicie. znakomicie gada bas, a solówki potrafią zwrócić na sobie uwagę. Wokalnie też jest bez zarzutu i nie tylko chodzi o śpiew' Davida Johagena. ale ogólnie o chórki i inne wokalne dodatki. Fani melodyjnego power metalu podszytego powermetalowym old-schoolem z Europy powinni sięgnąć po obie płyty kapeli. Myślę, że nie pożałują. (3,7)
WW
2020 Titnezonc
Niemiecki zespół Chaosbay został założony w 2012 roku przez Jana Listinga. Jak do tej pory nagrał trzy EPki oraz dwa pełnometrażowe albumy. "Vasilia" z 2015 roku oraz omawiany tegoroczny "Asy-lum". Główną postacią formacji jest wspomniany wokalista i gitarzysta Jan Listing, który jest też odpowiedzialny za muzykę i teksty. Ich treść poświęcona jest bieżącym sprawom z nagłówków prasy, serwisów' internetowych czy telewizji i dotyczy m.in. kwestii uchodźców, ksenofobi, społecznego wykluczenia, wojen i ogólnie o krzywdach społecznych. Generalnie ciężkie tematy. Wobec czego w opozycji jest muzyka, która w'ręcz promienieje i jest pełna optymizmu. Te partie wiążą się głównie ze znakomitym rockiem progresywnym, który jest lekko naznaczony progresywnym metalem. Jan śpiewa w nich normalnie ale również emocjonalnie i melodyjnie. Te wszystkie rockowo-metałowe części bardzo kojarzą się z innym niemieckim zespołem, Subsignal. Niemniej w muzyce Chaosbay są momenty wściekłości do czego muzycy wykorzystują nowoczesne brzmienia z pogranicza nu-metal-dient-groove. Nie jest to nic nowego ale mam wrażenie, że Niemcy wyjątkowo przykładają się do tych nowoczesnych wtrąceń. Jan wtedy głównie operuje wrzaskiem i czymś zbliżonym do growlu. Mimo wszystko natura progresywnego rocka dominuje nad całością muzycznego przekazu Chaosbay. dlatego fani takiego grania mogą śmiało sięgać po album tej formacji. Kompozycje są bardzo dobrze napisane, nawet w takiej pozornej prostej balladzie "Soldiers" jest pełno przestrzeni i emocji, nie zabrakło też miejsca na wyśmienite solo gitarowe w finałowej części. Jednak najbardziej podoba mi się najdłuższy utwór "Limbus Inn", który bardzo udanie łączy dwie muzyczne natury kapeli i bazuje na kontrastach, z tym, że mocniej stawia w nim na pulsującą dynamikę. Oczywiście nie brakuje mu też nośnego tematu. który' pozwala płynąć tak długo całemu kawałkowi. Szczerze, nie bardzo mogę oderwać się od tej płyty, każdy' jej moment sprawia na mnie naprawdę bardzo dobre wrażenie. Także każda z kompozycji ma coś w sobie, co przykuwa mvagę. Mam nadzieję, że inni fani progresu również podzielą moje podejście do "Asyium". Tym bardziej, że muzy kit odegrana jest re-welacyjnie i podobnie brzmi. Myślę, że tradycjonaliści są wstanie również przełknąć te współczesne odjazdy. Ogólnie Chaosbay jest kolejnym zespołem ze sceny progresywnego metalu godnym zapamiętania. (5)
\mAm/
2020 L nicarn
Niewiele wiem na temat tego zespołu. Jedyne, co wiem to, że pochodzi z Kanady i założył go w 2008 roku klawiszowiec Johnny Maz. Formację wspomagają jeszcze gitarzysta JF Remillard oraz basista Bónz. Na debiutancki album "Humań Error!" czekaliśmy' dość długo, bowiem muzycy' związani są z innymi formacjami i musieli wywiązać się z obowiązków wobec innych. Zresztą album nie powstał jedynie przy współpracy wspomnianej trójki, jak by nie było wsparła ich całkiem niezła gromadka gościnnych muzyków. Wymienię dwóch perkusistów Dana La-casse i Sonny’ego Trembłay. W utworze "Drought” zagrali basista Donald Prince oraz gitarzysta Michel St-Pere, którego znamy z Mystery. Natomiast w "Bet! Time Story" zaśpiewała Rachelle Bełi-rens. Sama muzyka na "Humań Error!" to pełną gębą progresywny rock, który' jest umieszczony gdzieś między Areną a Spock’s Beard. Tak przynajmniej mi się wydaje. Już otwierający utw'ór "Crytal of Time” robi spore wrażenie, utrzymany jest w wolnym i miarowym tempie, gdzie sporo miejsca na grę mają klawisze i gitara. Ta imponująca gra instrumentów klawiszowych w-spierana przez gitarę to główna cecha tego projektu, takich partii znajdziemy w przestrzeni albumu naprawdę sporo, chociażby w "Took it AU" czy "Drought". Ale pod tym względem największe wrażenie wywarła na mnie najdłuższa kompozycja "Waste". Niesie ona ze sobą dość ponurą atmosferę, dzięki klawiszom i gitarze powoli nabiera rozpędu, co daje energiczną drugą część, choć na finał zupełnie się wycisza. Kolejną cechą tego krążka są instrumentalne utwory, które oddzielają główne opowieści, wokalno-instrumentalne. W ten sposób mamy trzy części "Underlucle" oraz "The March”. Album kończy kompozycja "Bal Time Story", która jest najbardziej piosenkowa, choć trwa blisko dziewięć minut. Jak wspomniałem śpiewa w niej pani Behrens. którą chyba jako jedyną można nazwać wokalistką. Na płycie głównie śpiewra Bónz ale jego partie są zwykłe, normalne, po prostu nie zachwycają i chyba jest to największa bolączka tego wydawnictwa. Niemniej "Humań Error!" może wzbudzić zainteresowanie wśród fanów progresywnego rocka, bowiem muzyka jest ciekawa i dobrze zagrana, a partie gitar i klawiszy w niektórych miejscach potrafią przyciągnąć uwagę. Także, jak wpadnie Wam w ręce dajcie jej szansę. (4)
W\m/
2020 Dving Victimi
Tytuł tego MLP jest bardzo trafiony, jak nie proroczy, bowiem tern młody, złożony z Włocha i Brytyjczyków' zespół, jest pod ogromnym wpływem nurtu zwącego się New Wave Of British Heavy Metal. Za każdym razem gdy wpada mi w' ręce takie świeże, porywające wydawnictwo ze starą-nową muzyką nie mogę wyjść z podziwu, jak te wszystkie młodziaki starannie odrobiły lekcje, nie tylko poznając na wymyki dorobek gigantów hard’n'heavy sprzed dekad, ale grając tradycyjny metal na takim poziomie. W sumie nie można tu mówić o zaskoczeniu, bowiem frontman Coltre Marco Stamigna dał się już poznać wcześniej z jak najlepszej strony w HI-GH, ale było to jednak nieco inne granie, nie tak klasyczne i dopracowane, bardziej surowa. Na "Under The Influence" Coltre wymiatają tak, że fani wczesnego Iron Maiden. Diamond Head. Raven czy Angel Witch pokochają ich od razu, zwłaszcza za długie, urozmaicone kompozycje "Lambs To The Slau-ghter" i "Plague Doctor". Singlowy, siarczysty "Crimson Killer" też jest niczego sobie, podobnie jak instru-mentał "On The Edge Of The Abyss". a premierowy "Fight" potwierdza już na 120 %. że warto czekać na debiutancki album tej grupy, bo chłopaki maja potencjał. (5)
ScIf.Rrlcascd
Coverowy zespół debiutuje EP-ką, ale nie do końca wypełnioną wy-
RECENZJE