Haken - Vttus
2020 InsidcOut
gdy muzyk rezygnuje z tej całej mocy i kreuje muzykę bardziej przestrzenną ("Reign"), a najlepiej, jak sięga po konwencjonalne granie, tak jak w promiennym i podniosłym "'Messiah" czy podobnej w przekazie ale bardziej elektrycznej ”Book Of Life”. Szkoda, że tych kompozycji jest tylko parę i to w końcowej części albumu. Ze względu. że jest to projekt trzeba pochwalić za produkcję tego materiału. Instrumenty brzmią bardzo fajnie. oczywiście rządzą gitary, można było zaakcentować mocniej partie basu, ale jednak cały czas gdzieś tam przemyka, perkusja prawdopodobnie to sample ale w ogóle tego nie odczuwamy, a przecież jest wymyślona nawet w intrygujący sposób. No i nie ma wrażenia, że wszystko robi to jedna i ta sama osoba. W sumie jestem zaciekawiony tym swoistym pomysłem. jeżeli będę miał okazję przesłucham kolejny album God. ale nie sądzę abym wytrzymał trzydzieści trzy krążki w tej konwencji. Tyle, gdyż marzeniem artysty jest nagrać taką ilość wydawnictw przez cała swoją ludzką egzystencję. (3,5)
WW
''roiło* i«a*»
2020 Mauacrr
Miało być przyjemnie ale niestety nie było. Godsnake to niemiecki zespól oddany współczesnym odmianom metalu. Miała mnie do niego przekonać ich bezpośredniość oraz melodyjność. Z początku nawet nie było tak źle, bowiem przypominało mi to Metallikę okresu "Czarnego Albumu", połączoną z bardziej przyjaznymi wpływami groove i nu metalu. Co ciekawe wbrew wyraźnych wpływów tych dwóch ostatnich stylów, w muzyce kapeli są też solówki. Godsnake faktycznie zdecydowanie preferuje proste i bezpośrednie granie, z wyeksponowaniem ciężkich riffów oraz pełnych melodii. W dodatku jest w stanie zadbać aby każda z dziesięciu kompozycji wybrzmiała w inny sposób. Niemniej nie potrafię skupić się na ich graniu dłużej niż trzy - cztery kawałki. Drażni mnie też ich poczucie melodyjności. W tym wypadku jest gorzej niż przy melodyjnym pow'er metalu. Co do wykonania i produkcji nie ma co się przyczepić, po prostu Godsnake tworzą profesjonalni muzycy. Myślę, że cały problem jest w moich muzycznych preferencjach, także zespół powinni sprawdzić zwolennicy nowoczesnych odmian metalu. Bez trudu mogę sobie wyobrazić jak będą machać karkami, popijać piwo i słuchając "Poison Thom".
WW
2020 Cruz l)cl Sur Musie
Grendel - wiadomo, potwór z poematu "Beowuir, ale owo imię kojarz)' się też dobrze fanom muzyki, choćby z racji istnienia, również w Polsce, zespołów o takiej nazwie, ale przede wszystkim dzięki epickiemu numerowi Marillion z ich debiutanckiej 12"EP "Market Square Heroes". Nazwa Gren-del’s Syster brzmiała więc całkiem obiecująco, do czasu jednak. Szybko bowiem okazało się, że ten niemiecki zespół, a może raczej projekt, skoro tworzą go wokalistka, gitarzysta i perkusista, gra folk metal nudny jak przysłowiowe flaki z olejem. Dziwię się czemu Cruz Del Sur wznawia ich ubiegłoroczną EP. bo to schematyczne, pozbawione jakiegokolwiek poloru, przeraźliwie wtórne granie. Gdzieniegdzie robi się ciut ciekawiej, dzięki doommetalowym wtrętom ("Vishnu’s Third Stride"), ale to tylko nieliczne przebłyski w oceanie przeciętności. Gwoździem do trumny są tu niemieckojęzyczne wersje wszystkich utworów, jeszcze bardziej toporne niż te z angielskimi tekstami - poddaję się, na pewno nie będę katować się nimi do końca. Wyszło więc na to, że ten mityczny Grendel w porównaniu ze swą młodszą siostrzyczką nie jest jednak taki straszny... (1)
Wojciech Chamryk
2020 Golden Robol Global Entcrtainmcnt
Wcześniej jakoś nie słyszałem o tym zespole, ale musi być dość znany, skoro wydaje kolejną składankę. Akurat mnie "The Greatest Flamenco Sleaze Glam Band Ever!" nie zachęciła do sięgnięcia po regularne albumy zespołu prowadzonego przez osobnika o ksywie Gypsy Lee. ale kto wie, może ktoś z czytelników zagustuje w hair/glam metalu z nutką flamenco i skocznych klimatów, takich typowo południowoamerykańskich? lak dla mnie jest to wszystko zbyt kiczowate, a już szczególnie sztucznie brzmią te wszystkie patenty latino/mariachi, pasujące do zwykle siarczystego, choć komercyjnego rocka Gypsy Pistoleros niczym kultowy Gibson Les Paul Standard '58 do rąk jakiegoś discopolowego grajka. Nie bronią się też covery, bo ”Liviri La Vida Loca" (Ricky Martin) został niepotrzebnie pod-metałizowany, przez co pozbawiony niesamowitej chwytliwości oryginału, a ' Gypsy's Tramps &. Thieres” to też tylko blade wspomnienie świetnej wersji Cher. Paradoksalnie najfajniej wypadają ostrzejsze numery autorskie, jak glamowy - rzecz jasna do czasu pojawienia się wstawki flamenco -”Pistolcro, Pistolcro”, zadziorne, podszyte punkowym nerwem, ”Whats It Like To Be A Girl (In The House Of 1000 Dolls)” i "Close As Yoti'11 Ever Be Vainn, czy też te mające w sobie coś z dawnych dokonań Poison bądź L.A. Guns, jak ”Torever Is Para Siempre". Można więc tę składankę sprawdzić, ale wfedług mnie to nic więcej niż tylko sezonowa ciekawostka, bardziej wrarta uwagi w wersji live. (3)
Wojciech Chamryk
Bardzo lubię klimatyczne i nastrojowa melodie wymyślane przez Anglików'. Ich atmosfera, prze-stronność, uwodzicielskość są mocno wciągające. Czasami wrręcz piękne. Wtedy otwiera się w nich żyłka do grania wysublimowanego rocka progresywnego z wyraźnymi i czarującymi melodiami. Na Wirus" odnajdziemy całe mnóstwo takich fragmentów. Z całą pewnością przez czas trwania albumu będzie można nimi w pełni się nacieszyć. Jednak muzycy Haken z coraz większą przyjemnością wchodzą w dynamiczne i techniczne metalowe granie, które dość często zapuszcza się w rejony metalcore’a. Muzycy z tej sceny ostatnio |xxlłapali ten trend i coraz chętniej korzystają z jego walorów. Instrumentaliści Haken z dużą łatwością i biegłością przemykają się po zawiłościach tych dynamicznych części. Na Wirus" są one jeszcze bardziej zagęszczone, nasycone ekwilibry-styką, a przede wszystkim jeszcze większym niż zwykle ciężarem. Jednak to łojenie, nie skupia się tylko na dołożeniu do pieca ale niesie również klimat. I właśnie żonglowanie nim w tych mocnych momentach jest znakiem szczególnym dla tego krążka. Poza tym mimo wyraźnej fascynacji tymi ciężkimi aranżacjami to ogólnie Wirus" niesie w sobie bardzo dużo przestrzeni, powietrza, płynności, także nie ma mowy aby słuchacz został przytłoczony muzyką z tego albumu. Muzycy znakomicie sprawdzają się w zwykłych około pięciominutowych formach, chociażby w mocarnym openerze " Prostkę-tic” czy też wolnym rozmarzonym ”Canar}> Yellow". Nie mają też problemu wr ciekawym wypełnieniu pomysłami dłuższych form tak jak dziesięciominutową mini-suitę ”The Carousel" czy też pięcioczę-ściową suitę "Messiah Contplex". Zresztą tak jak w większości wypadków sceny prog-metałow'ej cały krążek słucha się wyśmienicie z permanentnie podsycaną ekscytacją. Oczywiście Wirus" pod względem brzmień i produkcji jest wręcz perfekcyjny, także Anglicy zaliczają kolejną udana propozycję. Dla wszystkich prog-maniaków. (5)
\mAm/
2020 Napalm
HammerFall stanowi symbol potężnego, majestatycznego, ale zarazem melodyjnego szwedzkiego heavy metalu. Co najbardziej "rzuca się w uszy", to niezapomniane refreny, proste i ciężkie riffy, grzmiące bębny oraz mocne uderzenia basu. W 2019 roku HammerFall rozpoczął światową trasę koncertową promującą ostatni (wydany 16 sierpnia 2019 roku) album zespołu pt. "Dominion". Panowie wraz z zespołami: Battle Beast i Serious Black 19 lutego br. wystąpili w krakowskim Klubie Studio. Natomiast koncert z 15 lutego br. odbywający się w MHP Arena w Ludwigsburgu w Niemczech został uwieczniony i wydany 23 października w formie albumu koncertowego zatytułowanego: "Live! Against The World". Album zawiera 20 utworów, czyli zapewnia nam blisko dwie godziny świetnej muzyki! "Live! Against The World" stanowi pewnego rodzaju przegląd twórczości zespołu od początku karier)' do chwili obecnej, gdyż możemy w nim znaleźć zarówno stare hity, jak i najnowsze utwory. Na płycie znalazł się m.in. mój ulubiony utrzymany w szybkim tempie, nawiązujący do stylu
182
RECENZJE