Skrzypaszkiem jak również Czesław Lang z jego kolarskim Tour de Pologne. Niezapomniane czasy: sportowcy z górnej półki jak Sotomajor, Bubka czy Stefka Kostadinowa, udział w najważniejszych imprezach jak mistrzostwa czy puchar świata, a na czele my, zespół młodych pracowników marketingu odpowiedzialni za realizację ważnych imprez sportowych i kontraktów sponsorskich. Wyzwanie i przyjemność w jednym.
Od 13 lat szefuję Dolinie Nidy w grupie kapitałowej Atlasa. W miejsce starej i wyburzonej fabryki został wybudowany za kwotę około 200 min zł zakład ze światową technologią kalcynacji gipsu i produkcji suchych mieszanek gipsowych. W 2009 roku powstała fabryka produkcji gipsu budowlanego w oparciu o gips syntetyczny w Koninie z technologią pozyskiwania cie-pta z pary odpadowej Elekrocieptowni Pątnów. Stosujemy systemy zarządzania ISO 9001, 14001,18001 i jako siódma firma w Polsce uzyskaliśmy prawo do certyfikatu ekologozarządzania Parlamentu Europejskiego - EMAS. W 2010 roku Dolina Nidy została laureatem Polskiej Nagrody Jakości XVI edycji, najważniejszego wyróżnienia gospodarczego w naszym kraju. Jesteśmy liderem rynku gipsowych materiałów budowlanych i jak dotąd całkiem sprawnie radzimy sobie z kryzysem. Staramy się prowadzić nasz biznes w sposób odpowiedzialny i dojrzały, stąd często wspieramy wszelkie inicjatywy i działania rozwojowe, kulturowe i ekologiczne społeczności lokalnej. Przekazaliśmy znaczną kwotę na budowę ścieżek rowerowych. Wspieramy ośrodki szkolno-wychowawcze oraz instytucje zajmujące się dziećmi niepełnosprawnymi i osobami dorosłymi, którym los nie specjalnie sprzyjał (np. Monar). Poprzez Fundację Dobroczynności Atlasa pomagamy ludziom poszkodowanym w klęskach żywiołowych i poszkodowanym przez los. Współuczestniczymy w finansowaniu takich przedsięwzięć kulturalnych jak festiwal Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju, Zaduszki jazzowe w Pińczowie czy festiwal ballady europejskiej w Niepołomicach. Udzielamy wsparcia szkołom przy organizowaniu olimpiad przedmiotowych i sportowych czy wyposażając je w sprzęt komputerowy. Działalność firmy jak i sama praca nie są celem samym w sobie. Pełnić muszą określoną rolę służebną wobec jej otoczenia, brać odpowiedzialność za jego rozwój cywilizacyjny i kulturowy. I my te funkcje staramy się co najmniej dobrze wypełniać.
Wspomnienia z okresu studiów
„Kąpiel w fontannie
na rynku i sąd koleżeński”
Zaopatrzeni w stroje kuglarzy z Teatru Starego wyruszyliśmy na juwenaliowy podbój Krakowa. Metą okazała się dla nas mała fontanna na Ryku Głównym przed Kościołem Mariackim - tam z dwoma uroczymi nimfami z UJ wykonywaliśmy układy typowe dla tańców synchronicznych, w pełnym zanurzeniu, totalny free style. Było sporo gapiów, w tym obcokrajowców, którzy kręcili cale te wygłupy kamerami. Kogoś też z gapiów co jakąś sekwencję wrzucaliśmy do wody - było naprawdę przesympatycznie i nie wiedząc czemu, późnym popołudniem, zwinęła nas milicja. Proces suszenia i trzeźwienia, przechodziliśmy w komendzie na Placu Szczepańskim, a duchowego i materialnego wsparcia liczonego wysokością mandatów udzielił nam śp. prof. Kałwa. Ale to nie byl jeszcze happy end -po dwóch tygodniach odbył się sąd koleżeński z prorektorem ds. studenckich na czele. Rzeź rozgrywała się w A-0, wniosek Milicji Obywatelskiej został zaakceptowany przez ławę przysięgłych i zapadł wyrok zawieszenia w prawach studenta. I wtedy zdarzył się cud. Na wokandę wdarli się koledzy z roku z tablicą informacyjną o wym, 1,5x2m w ręku, zdjętą z holu głównego A-0. Na niej zdjęcia z zabawy juwenaliowej. Na trzech fotografiach bytem ich głównym bohaterem, choć byt to widok raczej żałosny, ale to był as i nim zagrałem. Złożyłem formalny wniosek o uniewinnienie, gdyż nie można być jednocześnie i przestępcą i promocyjnym celebrytą. AGH jak matka, bez wyrzutów przygarnęła mnie i tuliła w swoich ramionach przez następne cztery lata, nie czyniąc wyrzutów żadnych.
„Egzamin - piękne zęby Peruwianki”
Egzamin ten miał być jednym z ostatnich trudnych. Jak na studenta 3-go roku byłem całkiem dobrze przygotowany, ale sprawy potoczyły się całkiem przekornie. Upadać zacząłem przy trzecim pytaniu. Nie mając nic mądrego do powiedzenia zacząłem się głupkowato, choć szczerze uśmiechać. Miało to oznaczać, że tączę się w bólu z egzaminatorem, który musi obcować z takim idiotą. A że natura braki w urodzie zrekompensowała mi zdrowymi, białymi zębami zadziałało. Pani docent nieoczekiwanie zapytała o źródto pochodzenia mojej szczęki. Ja zaskoczony, ale i z refleksem odpaliłem bez namysłu - „zęby takie mam po matce Peruwiańce. Ojciec Polak - lotnik brytyjskiej korony wracając z nad Niemiec stracił orientację nad Atlantykiem i awaryjnie wylądował w Andach. Tam poznał mamusię o pięknych białych ząbkach i tak dalej, i tak dalej". Zaiskrzyło pomiędzy egzaminatorem, a skruszonym studentem i zawiązała się nić zrozumienia. Pytanie jako dezintegrujące zostało zaniechane, a ja z oceną 4.0 zapewniłem sobie wypłatę kolejnego stypendium w wysokości 300 zt za wyniki w nauce (inne czasy, inne kryteria).
Sport w moim życiu
Jak każdy młody chłopak uganiałem się za piłką, ponoć miałem talent. Karierę międzynarodową zakończyłem na lidze juniorów. Rozwód nastąpił w dniu wyjazdu na studia do Krakowa, choć nie powiem marzyłem o wspólnym występie z trzema panami K - Kusto, Kmiecik, Kapka. Wtedy byłoby nas czterech w Wiśle. Całkiem dużo sportu jest w moim obecnym życiu: pływam co najmniej raz w tygodniu, latem gram w piłkę z kolegami z pracy. Z żoną uwielbiamy spacery tyle, że w bardziej wymagającej formie. Ten nasz zapał do chodzenia podzielają bezgranicznie dwa nasze pieski rasy Akita. Od dwóch lat mieszkamy na wsi kieleckiej, a tutaj nie ma problemów z wyborem uroczych i wymagających tras na intensywne
18 Vivat Akademia nr 10 - kwiecień 2013