Rys 5. Balon (Montgolfierów) znalazł się w pobliżu Mikroskopu. ale tylko ten drugi pozostał na mapach nieba. J. Bodę, Uranographia (Berlin 1801)
sie nieba Jana Heweliusza, Firmamentom Sobiescianum sive Uranographia (Gdańsk 1690).
Najbardziej chyba jednak zdumiewa kuriozalność dwóch odwiecznych i najlepiej znanych gwiazdozbiorów: Małej i Wielkiej Niedźwiedzicy. Tajemnicą pozostaje bowiem, dlaczego starożytni astronomowie wyposażyli je w imponujące, puszyste ogony, a nowożytni uczeni nie przeprowadzili odpowiedniej operacji, by naprawić ów błąd. Honor tych ostatnich próbował ratować nieco ekscentryczny Anglik, John Hill, który w połowie XVIII w. usiłował z zoologiczną precyzją umieścić na niebie nie tylko Dżdżownicę i Ropuchę, lecz także Uranosco-pus — morską rybę znaną z tego, że wzrok kieruje nieustannie ku niebu. Wciśnięta między klasyczne Bliźnięta i siedemnastowiecznego Heweliu-szowego Rysia, nie zyskała aprobaty niebieskich kartografów.
Mimo wysiłków Hilla czasy oświecenia bywają uważane za niezbyt sławny okres w dziejach urano-grafii. I to z dwóch powodów. Pierwsza kobieta, która tak naprawdę zyskała popularność dzięki astronomii, angielska pisarka Agnes M. Cler-ke, skrytykowała tę epokę za wprowadzenie na firmament bezdusznych sek-stansów, teleskopów, zegarów i innych narzędzi badawczych, za którymi nie szła żadna ciekawa legenda. A więc
nuda. Drugi powód jest mniej chwalebny, ale za to znacznie bardziej interesujący: lizusostwo i przekupstwo.
Należy przy tym zauważyć, że nowo proponowane gwiazdozbiory nie zawsze formowano z gwiazd nie ujętych w figurach klasycznych konstelacji. Powód był prosty: niezrze-szone pozostały gwiazdy słabe, a ich niewielki blask nie licował przecież z powagą postaci, których chwałę miały głosić. W ten sposób, niejako przy okazji, uranografia odnotowała całą lawinę niechlubnych prób zajęcia różnych fragmentów postaci, wydawałoby się dobrze osadzonych na firmamencie. Zdarzały się również już nie drobne kradzieże, lecz próby przewrotów pałacowych. Oto garść przykładów.
Dyrektor berlińskiego obserwatorium, Johann Elert Bodę, nie powstrzymał się w 1787 r. od zaanektowania kilku gwiazd z ręki Andromedy i przegnania z nieba Jaszczurki Heweliusza, by utworzyć konstelację pod wdzięczną nazwą Chwała Fryderyka, tego samego Fryderyka II, zwanego Wielkim, który zainicjował pierwszy rozbiór Polski. Jeszcze dalej posunęli się profesorowie Uniwersytetu Lipskiego, gdy w 1806 r. ich miasto oczekiwało na przemarsz zwycięskich wojsk Napoleona po bitwie pod Jeną. Postanowili charakterystyczne gwiazdy Pasa i Miecza Oriona przemianować na Gwiazdy Napoleona. Tutaj sama historia szybko ukazała absurdalność pomysłu, choć angielska prasa zdążyła sobie z tej okazji poużywać na napoleońskim Orionie.
Wspomniany Bodę należał do tych niebieskich kartografów, którzy akceptowali pomysły innych, mając w tym własny interes. Albowiem szansę na przetrwanie nowej konstelacji dawała wyłącznie jednoczesna akceptacja jak największej liczby ośrodków
68 URANIA - POSTĘPY ASTRONOMII 2/2003