71
O PILNIEJSZYCH POTRZEBACH.
Większość odkryć, nawet najciekawszych, pokrywa niepamięć, okazy rozpraszają się i marnieją, a my bezradni, czy obojętni, nawet nie rcge-strujemy zdobyczy naukowych.
Nauka zatrudniająca na Zachodzie tysiące głów i paręset specyal-nych stowarzyszeń, u nas liczy zaledwie kilku rozproszonych zwolenników. Jest z nią, gorzej nawet, niż było przed laty kilkunastu, śmierć zabiera poważnych pracowników, młodych sił nie przybywa, gdy tymczasem w ostatniem właśnie dziesięcioleciu ruch naukowy na tein polu wzrósł wszędzie do rozmiarów niebywałych i wzrasta z każdą chwilą.
Tu mimowoli cisną się pod pióro uogólnienia. Gdyby inne nauki kwitły i szło tylko o archeologię,-—a to mniejsza by o nią jedną! Ale niestety, kopciuszkiem naszym jest nie archeologia, ale nauka w ogólności!
*
Świat dokoła nas idzie naprzód. Na wszystkich niwach nauk przyrodniczych i filologicznych wre praca energiczna, składna, bo dobrze zorganizowana, zasilana obficie i równomiernie z dwu źródeł: z głów i kieszeni. U nas oba źródła nieomal wyschły. Obojętność, niezrozumienie potrzeb nauki, kraju i wieku. Stojąc biernie cofamy się. Pochłania wszystkich troska samolubna. Gdy jedni nie mogą, inni nie chcą wprost płacić dwojakiego rodzaju długów, jakie rodząc się na tej ziemi względem niej zaciągnęli. Usprawiedliwiamy się biedą, jakby jej nigdzie większej nie było. Wymówka taka niema jednak żadnej podstawy, bo wymagamy służby społecznej nie od sił zaabsorbowanych walką o byt, ale właśnie od tych, którzy mimo utyskiwań, umieją, gdy przyjdzie fantazya, marnotrawić czas albo złoto, a których ambieya rzadko sięga wyżyn właściwych. A przecież te właśnie siły wolne społeczeństwa i tylko one mogą skutecznie popierać dziś przedsięwzięcia naukowe.
Połowa zastoju w nauce naszej ma swe źródło w braku środków ma-teryalnych, niezbędnych do jej rozkwitu.
Nieliczne prace czysto naukowe drukują się u nas i prowadzą głównie ofiarnością samych pracowników, co uszczupla tym bohaterom, albo jeśli wolicie, Don Kiszotom. środki do dalszej pracy. Że nikt ich nie czyta, to jest zrozumiałe i naturalne przy obecnym nastroju, ale że ogół zamożny nie zna tej szlachetnej ambieyi popierania literatury naukowej, choćby przez nabywanie książek, to już jest smutne i nie do wybaczenia. Jeszcze raz powtarzamy, kto nie walczy ciężko o byt powszedni, tego obowiązkiem jest podtrzymywanie literatury specyaluej, jeśli nie dla siebie, to dla kraju, to dla swych dzieci (które może lepiej będą umiały ocenić bohaterstwo... kręcenia biczów z piasku). Że nie żądamy rzeczy niesłychanych, że nie rzucamy oskarżeń gołosłownych,—na to mógłbym szereg przytoczyć dowodów. Na teraz wystarczy jeden.
Czasopismo nasze etnograficzne „'Wisła'1 liczy coś około półtorej setki prenumeratorów, podczas gdy ściśle takie samo pismo „Oski Lid“, liczy ich blisko cztery tysiące. Gzem się to dzieje? Oto tom, że „Wisłę-1 u nas prenumeruje zaledwie garstka ludzi uczonych i cząstka t.. zw. ..wyższej inteligencji11, która czyta rzeczy naukowe, zaś „Oski Lid" popierają