tość. Mraczewskiego ceni się za powierzchowne, aktorskie zdolności ("Piękny, paplał po francusku, a jak on spoglądał na klientki, jak podkręcał wąsy!...", II, 297).
W Na jedną kartę Sienkiewicza jest znamienne zdanie:
"Zabrali nam już wszystko - mówił wczoraj w klubie hrabia Hornicki: - znaczenie, pieniądze, nawet dobre maniery"91.
Zabrali, oczywiście, demokraci. W Lalce dobre maniery i genealogia są towarem. Sprzedają go Lisiecki, którego łysina "jest smutnym dziedzictwem rodu", Mraczewski, spowinowacony z arystokracją i Maruszewicz. Wokulski, przygnieciony uczuciem, nie zdobędzie się na to, by w rozmowie z Łęckim tak dalece zapomnieć o uszanowaniu wobec klasy wyższej, jak to zrobił obrażony Szlangbaum. W rezultacie Szlangbaum zwyczajnie kupi Krzeszowskich jako arystokratycznych gwiazdorów swego salonu.
Ma on wyraźną świadomość tego, co jest sceną, a co kulisami, w których zdobędzie się na realistyczną ocenę barona. Reguły fasady znają też subiekci, co widać w komentarzach po wyjściu klientów ze sklepu. Powszechną teatralizację życia w Lalce łatwo dostrzec porównując sceny w sklepie z odpowiednim fragmentem Marty Orzeszkowej. W Marcie zdziwienie bohaterki wywołuje kontrast między tężyzną fizyczną mężczyzn a ich kobiecą paplaniną o peplonach, wolantach, walan-sjenach, alansonach, blondynach, rejonach czy rzutach "błękitnych na białym fond". W Lalce chodzi o zaakcentowanie gry nie tylko wobec klientów, lecz i członków zespołu (Szlangbaum w dziale tkanin).
Sklep pełni funkcję towarzyskiego salonu. Klienci magazynu Wokulskiego korzystają z okazji, by zasugerować Rzeckiemu możliwości ożenku pryncypała. W salonie toczą się identyczne rozmowy. Różnica dotyczy tylko stopnia szczerości, więc i doboru słownictwa. W sklepie wymienia się konkretne sumy, a w salonie mamy aluzje stręczycielki ("Możecie widy-
132