tymacji słownika. I tu niezbędne było zwięzłe wyjaśnienie: z ilu tysięcy akt, z ilu urzędów, z których okresów czasu zebrano to małe glossariunc, z jakich dodatkowo skorzystano materjałow, zbiorów i zbiorków, gdzie i przez kogo sporządzanych? Słowniczek jest swoiście polskim, ale jest też w znacznej mierze i ogólnie-europejskim. Otóż nieobojętnym wydaje się stosunek oryginalności polskiej do naśladownictwa: porównanie z Du Cange’m, wskazywanie go przy odpowiednich wyrazach jako źródła, cechowanie terminów z prawa rzymskiego — wzmocniłyby pracę tak użyteczną, wzmocniłyby i w samych korzystających z podręcznika wiarę w niezawodność wskazań.
Słusznie wprowadził p. Wierzbowski liczby złote i t. d. (nr. 3 zawartości) do swej książki; ale szkoda, że znaczenia tych wszystkich enłiótr chronologicznych nie wytłómaczył i sposobu korzystania z nich nie wskazał. Można to było uczynić bez umyślnych badań i dociekań, korzystając ze wspaniałego wręcz „Glossaru** Grotefenda („Zeit-rechnung d. deutschen Mittelalters u. d. Neuzeit“ Hannover 1891, 4-to; T. I str. 1—214 w dwa łamy, petit), albo też z cennej „Chronologie** Riihla, prof. królewieckiego (Berlin 1897), która z mniejszą uczonością, ale z niemniejszą dokładnością, podaje do użytku po archiwach wszystkie powyższe klucze kalendarzowo-chronologiczne. Nawet maleńki Drechsler mógł tu wystarczyć.
Co do spisu alfabetycznego (nr. 1), to żałować potrzeba, że różnic między datami obchodzenia dni świętych i pamiątkowych przez różne djecezje polskie nie znajdujemy zebranych razem: rzecz prosta,
że data aktu ziemskiego czy grodzkiego od tych różnic terytorjalnych zależeć mogła, dla danego przeto celu zebranie takie lub odpowiednie wyjaśnienie było pożądane. Należało też daty świąt powszechnych w Polsce, a niemających niewzruszonej daty w Brewjarzu Rzymskim, wskazywać w taki sposób, aby korzystający z podręcznika miał niezachwianą pewność, że w djecezjach niewymienionych były one takie same jak i w tych, które stanowią przedmiot umyślnych wzmianek. Potrzebne, dalej, było oddzielenie świąt jedynie tylko djecezalnych od powszechnych, tak polskich jak i encyklicznie katolickich, gdyż i tu data kościelna wpływać mogła na notarjalną. Nie znajdujemy w podręczniku nic zgoła o dacie akt w djecezjach unickich i eparchjach dyzuni-ckich; nic nam nie mówi o ile kalendarz gregorjański od r. 1586 miał moc dla jurysdykcji dobrowolnej na całym obszarze Państwa Polskiego, a o ile cierpiał i jakie wyjątki. Powoływanie się na djecezje nowe, porozbiorowe, mąci rozpoznanie wskazówek, wpośród których mogą być nic zgoła niewnoszące do kalendarza samej aktykacji. Nako-niec, wszystkie daty kościelne powinny być sprowadzone do stopy