117829419

117829419



& 7


T Y D Z I K Ń


7


nictylko sum przyjmuj o pomoc pieniężni* od Wężyku, ule rekomenduje Jasiu, brata, który tu wczoraj zeznawał przeciw Wężykowi. Więc jeśli tuk, to Wężyk chyba nio chciał zabić Kobierzyekiego, żeby uniknąć obrachunku z nim. Wobec tego—powiada mówca — uskurźenia Kobierzyckich stanowią ton podobny do zgrzytu żolaza po szkle, lub syku gadziny. Trzeba, żeby za Chorzenice otrzymano 180—200,000 rs. a dopiero wówczas Wężyk mógłby odebrać swe pieniądzu. Na to wcale liczyć nio możn8.

Przechodzi mówca do filetu. Przypuszcza, ie Kobierzycki, który fikoyjnio'oddat Skalskiemu w dzierżawę Chorzenice, wyjechał z Chorzenie (wyjazdem groził Wężykowi narówni z samobójstwom, jeszcze w 1885 r.) tylko do Warszawy, żeby ukryć symu-laoyję. Wężyk zaskarżył Kobiorzyckiego i zażądał sekwestru, który otrzymał, choć Iv. wiedział o tom i bronił się.—Chorzenice kupione 1882 r. za 135,000, teraz ocenione zostają na 90,000; ale Kobierzycki spodziewa się (nic w tym majątku nio mając) żo Skalski inu będzie dawał dochody 1 Dowiedziawszy się, że Jabłoński został wprowadzony do Chorzenie, i żo Wężyk jest jego gościem, powziął zamiar wyrzucić obu, za-bruó spiiytus i objąć administruoyję.

Gdyby tak nie było, poco by jochuł do Chorzenie? Wyjaśniał wczoraj, źo szło o opłatę akcyzy. Ale przecież wiedział, żo Wężyk sam dla włusnego interesu będzie pilnował, żeby spirytus nio był sprzedany przez lioytu-cyję. Szło mu niby o to, źo siostra poręczyła zu opłatę akcyzy? Siostra by nio płaeiłu, bo ulbo zapłuoiłby Wężyk, albo akcyzę za-płaconoby ze sprzedaży spirytusu. Kob. wreszcie płacić GOtO rs. akcyzy nie mógł, bo, juk zeznał jego brat, nio raiał pieniędzy. Wreszcie K, w Chorzenicnch nic nie zosta-wił*, nio był tam 4 tygodnie—więc zkąd tn nagła potrzeba joohuuia tum? Dla chartów? tyle czasu nie troszczył się o nic, a nic im się nie stało. Cheiuł się rozmówić z Wężykiem? Wężyk już wtedy ręki mu uie chciał podawać. Słowem, pojechał tylko * wymieść nicmców."

Do 4-ej w nocy był u Bronikowskiego jako gość. Zmęczony jechut w nocy do Chorzenie i przybył przód wschodem słońcu. Pojechał cudzemi końmi, zajechał nie do swego mieszkania tylko do rządoy; gdyby obciął się z dozorcą nkcyznym widzieć, zajechałby przed gorzelnię?... Uprzedził o swym przyjeździe Skalskiego i Kozielakio-go, dlaczego? Miał zamiar urządzić „szopkę", a ta przez jogo popędliwość przeszła w dramat. Ludzie z Żytna przyszli „po chartyu? Nieprawdo. Charty były w se-kwestrzo tak dobrze, jak konie. Ludzie ci przyszli i potajemnie poszli *jpać, nio nie mówiąc o chartach. Kobierzycki przywo-łuł tych ludzi, idąc do dworu.—Wszyscy naokoło byli wrogo dla Wężyka i Jabłońskiego usposobieni. Oskurżonyoh wtedy dopiero z aresztu wypuszczono, gdy już nie mogli mieć wpływu na śledztwo; więc nio można Moszczyńskiego posądzać o sympa-tyję dla Wężyka i zeznania jego odrzucać. Zresztą Siemieński sum mówi, żo ludziom, których przysłał, kazał słuchać we wszyst-kieni Kobierzyekiego. Ludzie ci, jak twierdzi z tajemniczym uśmiechem komornik Zą-bczyóski, tak mało mu się sprzociwiali przy egzokucyjucb, żo niebyło warto spisywnć z tego protokółu, a jednak 3 razy w różnych miejscach stawiali mu opór. Prócz tego mieli im przyjść w pomoc żydzi—co zeznaje uietylko Zundherg, nio i Kozielski. Kobierzycki brul ludzi niby dla bezpieczeństwa, choć. i tak byłby bezpieczny mając Kozielskiego, Cieślaka, Plewińskiego i innych. Nio, on potrzebował więcej ludzi dla „szopki"; przedtem też dowiadywał się i informował juk się to urządza wygnniunic administratorów i pytał się prawników, co za to grozi? —Ci mu mówili, że na to artykułu pruwu nieuja —(choć się omylili, — bo jest choćby 142 nrt. ust. o kurach).—„Szopka" owa miała się odbyć tak: K. choinl Wężyka i Jabłońskiego wynieść na dwór w czasie snu i odesłać przez wójta nagich, jako pruskich włóczęgów do naczelnika powiatu. Słowo dano przez Kobierzyokie-go adw. Bronikowskiemu, żo bić nie będzie, tukźo stwierdza, żc tu „szopki51 miały być togo rodzaju; bo wszukźe wyrazu tego do czynności proceduralnych stosować nie inógł Bronikowski.

Pobicio Skowrońskiego przoz Kobierzy-ckiego Jana dowodzi, żo skutkiem zachowaniu się lokaju Skowrońskiego plan się nio udał. Oskarżano tego lokaja o zdradę. On miał albo nio zamykuó drzwi na noc, albo przy pierwiłzcin lekkiem stuku, otworzyć jo. Tymczasem albo zapomniał o tom i zamknął, albo zasną! mocno i nie otworzył. Gdyby otworzył, Kobierzycki z towarzyszami, wyniósłby J ibłońskiego i Wężyku. A że nio otwierał, Kobierzycki stracił cierpliwość i zaczął z całej siły wybijać wc drzwi. — Wywalił drzwi do gabinetu, już był blisko pokoju Wężyka i Jubłońskiego, ule, że był sam jeden, bez „artylorzystów", wrócił do drzwi frontowych. Drzwi wreszcio Stanisław otworzył, nie tymczasem Jabłoński się obudził i pluń cały został chybiony!..

Było nibyto oddzielne wejście dla sok we • stratora, ulo istniało ono tylko w protokóle komornika; w istooie,nie było go, bo służyło ono kucharzowi, i sam komornik nie wchodził i nio wychodził tamtędy, tylko frontowomi drzwiami.

Dostawszy się dosioni, Kobierzycki wpadł na Jabłońskiego. Ten zawołał: „Stasiu co robisz? chcesz, to odjadę". Czego IC. chciał więcej? Za co bił Wluźluka ? Dlaczego wyrzucał Jubłońskiego? O¥o stracił panowanie nad sobą. Jabłoński mówi, żo IC. miał rewolwer, olo oskarżonemu nie wiorzą. To samo jednak mówi Wloźlak. I czego się Wlnżlak tak zląkł, że z całej siły uciekał? Oczywiścio zobaczył u Kobierzyekiego rcwolwor. Nio znaleziono wprawdzie tego rewolweru i zrazu Kobierzycki zaprzeczył, źo go miał i że strzelał. — Późnioj jednak się przyznał do tego, że rewolwer miał, że z niego strzelał. Rcwolwor ten był u Skalskiego. Kiedy więc wyjął z kieszeni ów rewolwer? Gdy się przekonał, że ukradkiem, we śnie, ich nio schwyci. Jabłoński jest siluiojszy, jednak ustępował; Wlaźluk uciekał co sił. —Czom to objaśnić? Tylko tern, że Kob. przytknął mu rewolwer do czoła. — Kobierzycki mówi, ie strzelano już w przedpokoju; alo to nieprawda, boby były nascianaob albo na sulicie śludy, i kula by się znaluzlu. Więc oczywiście, wówczas dopiero Jubł. wystrzelił, gdy Kobierzycki zepchnął Jabłońskiego na ganek, gdy ujrzał zbliżającą się doń armię Ko-bierzyckiego i gdy Plewiński i Kozielski zaczęli chwytać Jabłońskiego wpół i za rękę.— Kobierzycki nio strzelał w powietrze, tylko w rękę Jabłońskiego. Pod wpływem bólu dopiero strzelił Jabłoński. — Kobierzycki utrzymuje, źo od pierwszej*kuli Jabłońskiego był raniony. To mu się tylko zdawało.—Kosiński woale nie posviedział, że kula jest w ciele Kobierzyekiego, tylko, żo nie wie o toin; skoro Kobierzycki mówił że jest, to uio wypadało Kosińskiemu powiedzieć, że nio ma, tylko żo nie widzi ani kuli ani rany którą by kula weszła. Mówił wówczas że rana ciężka bo nie mógł stunowczo powiedzieć, ozy nie zajdą jakieś komplikaoyje, czy nie zajdzie potrzeba nowej oporacyi. Teraz okazało się, że nie było tej potrzoby. Gdyby oksportyza była na korzyść oskarżenia, to nio pozwalałoby na jej powagę robić najmniejszego zamachu, a teraz oskarżenie stara się pozbawić ekspertyzę zupełnio wszelkiego znaczenia.

Książeczkę wyjął pierwszy Dr. Gzernio-jeweki; nio wyjął z niej kuli, bo jej nie było. Siad kuli był raniomany, juk mniemaną była rana od kuli w ciele Kob.; tymozasem, jak się okuzało, ta ranu była od śrótu który się zawinął w wełnę z korzucha K., ślad na książeczce pochodził od tegoż samego. Kula spłasczyłu się nio o książkę, tylko chyba o

schody kamienne. Czy .Jabłoński był w swojoj sieni, czy w cudzej, działanie takie, jak zepchnięcie ze schodów i grożenie rewolwerem, gdy J. nie opierał się i obiecywał sam wyjść, nio są ozynami prn wnomi. Auto-rowie wyjaśniają, że do koniecznej obrony duje prawo nictyłko istotne niebezpieczeństwo, ule i przekonanie w dobrej wiórze, że się w niom człowiek znajduje. Jeśli nio pierwszy, to przynajmniej drugi ten wypadek z pewnością tu zachodzi.

Co się tyczy Wężyka—to ten spał tylko parę godzin. Nio obudziło go pukanie, ani Skowroński. Gdyby tak było, włożyłby buty i ubranie; tymczasem był jeszcze bardziej rozebrany niż Jubłoński. Będąc kulawy, wziąłby sztuczną stopę; wyszedłby razem z Jabłońskim. Że tego wszystkiego nio było — widooznio wstał dopiero co zbudzony hałasem i wystrzałami. Ujrzał dwóch mężczyzn splecionych w jedno. Wężyk i Jabłoński spodziewali się buntu miejscowych i napadu obcych ludzi, ale nie Kobiorzyokie-go osobiście; Wężyk mógł więc nio wiedzieć, źe to on, a słysząc krzyk Jabłońskiego „wuju ratuj'* pobiegł na pomoc. Kobierzycki nie był w pozycyi leżącej. Jabłoński raniony w Iową rękę bo lewą odpychał Kobierzyekiego; Kobierzycki musiut stać skoro tymże strzałem był w lewą rękę raniony Jabłoński. Czuki, wojskowy, orzekł, ze nio możliwym jest strzał w Kobierzyekiego leżącego, któryby spowodował runy w tym kierunku. Wężyk musiał tak zrobić jak zrobił. Wszystkie Czynniki, które na niego w tej chwili oddziaływuły, złożyły sio na to. 1 obowiązek i sumienie nie pozwoliły mu zostawić Jabłońskiego bez pomocy. Choć mój przooiwuik stan półsnu w żart obniou, istnieje on jednak, poprzedzając zupełno przebudzenie. Tu obrona-powołuje się na ICruff-E lingi. Jednym czynnikiem była dążność do obrony Jabłońskiego, drugim 9tan półsenny, trzecim—wrażenia dnia wczorajszego, czwartym— widok krwi.—Cieślak mówi że Wężyk wydał mu się „szalonym" tożsamo stwiordził naczelnik straży ziemskioj. —Prawd* więc jost, źe Wężyk nie miał dokładnej świadomości co się dziojo, i nic nie pamięta. Do Wężyku w zupełności stosuje się art. 103 K. K. o koniecznej obronie innej osoby.— Jeżeli on myślał istotnie, żo ze strony Kob. grozi mu niebezpieczeństwo—to wyetarcza. Ostateoznio, mogłoby tu być mowa o przewyższeniu konieczności obrony (art. 1493 K. K.) Czaki wypróbował, ze dla dwukrotnego zmierzenia i wystrzelania trzeba 1 —2 sekund. Czas ten mógł być zakrótki, żeby przyjść do zupełnej samowiedzy. Kobierzycki stał, nie leżał; ale nawet leżąc z rewolwerem w ręku byłby groźnym, — miał jeszcze 5 w nim nabojów, więo i do leżącego można było strzelać dla obrany; nie tnożnti twierdzić ie po pierwszym strzale W. doszedł do przekonanania żo konieczność obrony U9tnla; zatem art. 1493 tu niema zastosowania, tylko art. 103. Jestem więc pewien źo sąd podsądnego uwolni.—Akcyja cywilna nie jest zasadna. Kobierzycki żąda 74000 rs. i oskarża dobroczyńcę, któromu przód 5 laty tale winszował w dniu imienin, źo do togo uż natchnienia poetycznego potrzebował. Za leczenie ź*da około 2000 rs. nie wdając się w rachunki, a jednak chcąc dowieść słuszności pretensyi—rachunki i (11-wody trzeba złożyć.

Również kilkudziesięciu tysięcy rs. żąda za to, źc Potocki go nie przyjął, choć ma jakąś kartę francuzką żo był w szkoło handlowej.

To nic wspólnego zo sprawą niema. Potocki, gdyby był przy sprawie, to obawiałby się go przyjąć aby nie pogrążył go jak Wężyka i Jubł. w takie nieszczęście. Potocki tukioh olbrzymich korzyści daćby mu nic mógł, a przynajmniej jost to wątpliwe. Kontraktu z Potockim nie było, ule gdyby nawet był, to trzebaby dowieść, żo zerwany zostuł przoz czyn oskarżonych. Teraz Kobierzycki zdrów, inoże pojechać zarządzać Berezyną; dobra te istoieją.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
page0294 294 z sobą przywiózł. Ale Elizeusz przysiąg] na imię Pana, że nie przyjmie najmniejszej rze
h—* Prace autorskie plaży itp., stąd też nie przyjmuj napojów i poczęstunków od nieznanych
HWScan00244 Podstawowe obciążenie wiatrem przyjmuje się niezależnie od wysokości ustroju dla stanu n
DSC00038 (43) 10.    Przyjmowanie wkładów pieniężnych, prowadzenie rachunków bankowyc
i pieniężną Od szybkości tego ruchu, a w konsekwencji również ruchu kapitału obrotowego, zależy kwot
str 114 115 Kazimierz Wielki starał się o pomoc i u papieża, od którego uzyskał zwolnienie od płacen
wojny światowej w państwach przyjmujących pomoc. Plan ograniczył też wpływy radykalnych ugrupowali n
CCF20091108008 PSYCHOLOGIA PRACY I ORGANIZACJI ma często pomóc w znalezieniu od ;dzi na te pytania
Pomoc pieniężna na doskonalenie zawodowe dla lekarzy z BIL O pomoc finansową Bydgoskiej Izby Lekarsk
xxx Stój! Jezdnia nie jest do zabawy! Dla dzieci jest plac zabaw! Nie przyjmuj słodyczy i prezentów
V Weź hapipożyczkę i zyskaj zwrot pieniędzy od każdej spłaconej raty!
U.2. Szerokość rowka b przyjmuje się w zależności od zastosowania wpustu: do przenoszenia
1821 r. - powstanie przeciw Turkom d 1827 r. - pomoc zbrojna od Rosji, (.Francji i Wielkiej (Brytani
12186516?944152117115334047667412447777 o Rys. 22. Przekazy pieniężne od polskich emigrantów Źródło
iRWSZA POMOC... EGÓŁY OD 4 PAŹDZIERNIKA

więcej podobnych podstron