120139309

120139309



wściekle, lub jękiem beznadziejnym zawodził po linach i w Łekelunku i w lufach dział i w lukach niedomkniętych, wyginał stengi, potrząsał szalupy uwieszone na wrolnicach, zdzierał wszystko, co nie było należycie umocowane.

Jak dzika zawścieknięta bestja rzucał się on na mały kliper, grożąc zniszczeniem go razem z wszystkiem, co na nim żyje.

,,Jastrząb” piersią własną odpierał napór wroga. Kadłub jego drgał coraz mocniej na wypuszczonych łańcuchach kotwicznych, które prężyły się i skrzypiały, grożąc w każdej chwili zerwaniem. Statek szarpał się na nich bezsilnie. Niby w bólu skrzypiały wszystkie jego okowy. Kołysał się, nurzając raz po raz dziób w wodzie, a potem otrząsając się z niej, jak ptak olbrzymi niedający od wody się oderwać. Kapitan nasunął mocno czapkę, by nie zerwała jej wichura i stał na mostku mocno trzymając się jedną ręką z całych sił balustrady. W drugiej miał tubę. Lodowaty wicher bił go w twarz samą, kapitan jednak od godziny nie opuszczał pokładu i zdawał się być nieczułym na zimno. Stał skupiony, bardzo poważny, i zdawało się zupełnie spokojny. A jednak spokój ten, naprawdę niemało go kosztował. Było to jedynie panowanie nad sobą, na jakie musi się zdobyć marynarz w chwilach poważnych. W duszy tego ambitnego dzielnego człowieka rozsiadła się trwoga, a cała jego istota pozostawała w stanie straszliwego napięcia nerwów, w stanie, który jeśli się częściej powtarza, prowadzi do przedwczesnej starości. Kapitan doskonale rozumiał niebezpieczeństwo, w jakiem znalazł się kliper i jego załoga. Paliły go wyrzuty sumienia. Wszak to jego pewność siebie doprowadziła do tego. Dlaczego nie usłuchał wczoraj rady starego, doświadczonego szturmana, który tyle czasu przepływał po oceanach? Czemu nie odszedł od tych brzegów?

— Para! Kiedy będzie para? — wołał na dół, szarpiąc rękojeść dzwonka.

Odpowiedziano, że para będzie za dziesięć minut...

Dziesięć minut w czasie piekielnego sztormu, który każdej chwili mógł zerwać z kotwicy kliper, to cała wieczność. Przy pomocy maszyn, które podtrzymałyby kotwice, jeszcze można by było jakoś się utrzymać, a może nawet ocalić statek.

I kapitan zazwyczaj spokojny i równy w stosunkach z ludźmi, rozumiejąc zresztą doskonale, że kotły nie mogą nagrzać się wcześniej, rzucił przez tubę do kotłowni parę ostrych, grubijańskich słów, na których głos starszy mechanik, który literalnie resztek sił wydobywał, pobladł

1    zacisnął pięści nerwowo.

Kapitan nie przyglądał się teraz oddali morskiej, na której obszarze tak bardzo by pragnął być w tej chwili. Jakby to było dobrze płynąć pod sztormowemi żaglami,

2    lukami zabitemi na głucho, na mocnym „Jastrzębiu”, skacząc niby baryła zamknięta po falach, jak długo tylko burzy trwać się podoba. Coraz to częściej wzrok jego zwracał się w kierunku brzegu, tam, gdzie pośród wściekającej się toni widać było szeroką, wijącą się, prawie nieprzerwaną wstęgę piany. To były burany, rozbijające się na grzędzie skalnej cokolwiek w lewo od osiedla. Grzęda ta, niepokojąca kapitana, leżała w głębi, zupełnie otwartej na nord west redy, akurat naprzeciw pełnego zupełnie morza. Z obu stron zresztą widać było skaliste, urwiste brzegi, w pobliżu których tam i sam również wrzały burany, tylko w jednem miejscu na prawo, u ujścia jakiejś dolinki widać było małą zatoczkę, jak gdyby wolną od kamieni.

—    Kotwica zapasowa gotowa? — pytał kapitan pierwszego oficera po wysłuchaniu raportu, że pokład i ładownia w porządku, działa umocowane i opatrzone, luki zamknięte na głucho i wszystko jest w porządku.

—    Gotowa!

—    Łańcuchy spuszczone całe?

—    Tak jest. Jak struny wyciągnięte, Aleksy Piotrowiczu. Żeby tylko nie pękły, bobyśmy bez kotwic pozostali...

Kapitana wciąż niepekoiła ta sprawa. A tu starszy oficer znów gadać o tern zaczyna. Więc, powstrzymując wybuch, wypalił.

—    Kiedy łańcuchy pękną, będzie jeszcze czas tern się martwić, Mikołaju Mikołajewiczu. Teraz zawcześnie. Pompy w porządku?

—    Tak jest! — odrzekł starszy oficer, obrażony nieco, przekonany, że kapitan nie docenia w należytej mierze jego „katorżnej" pracy. Zszedł z mostku, aby jeszcze osobiście obejrzeć pompy, nie myśląc prawie o tern, do czego mogą się one przydać.

Starszy szturman, zazwyczaj mocno zaniepokojony przed niebezpieczeństwem, teraz, gdy niebezpieczeńsiwo już przyszło, z fatalistycznym spokojem stał przy kompasie z rękami założenemi do kieszeni krótkiego płaszcza, podbitego zajęczem futerkiem, i na szeroko rozstawionych przyczepnych nogach z przedziwną zręcznością utrzymywał równowagę na wściekle miotanym Drkładzie mostku. Ten prawdziwy sztorm, wraz ze wszystkiemi jego konsekwencjami, widocznie nie bardzo przerażał pana Wawrzyńca, który już nieraz w swem życiu zaglądał w oczy śmierci.

—    Co będzie, to bedzie — mówiła cała jego postawa. To samo mówił spokojny, stanowczy wyraz twarzy i mocne, poważne, myślące spojrzenie tych niedużych szarych oczu, spoglądających nieraz w piekło buranów.

Porucznik Czirikow, pomimo to iż z całych sił przybierał jak najbardziej niedbały i pogardliwy wygląd marynarza, który niczego się nie obawia, tchórzył widocznie. Blady, przy każdem mocniejszem wstrzaśnieniu żegnał się, i głosem nabrzmiałym wzruszeniem, wołał:

—    Na baka! Uważać na liny!

Prawie wszyscy oficerowie opuścili ciepłą kajut-kom-panję, wyszli na pokład i przyglądali sie z minami wy-ciągniętemi piekłu, jakie się rozigrało dokoła. O wyjściu w morze nawet myśleć nie było można, a jak długo ryczeć będzie przeklęte sztormisko — nikt nie wiedział.

—    Ech, gdyby tak mnie na barkasie chwycił ten sztorm mówił miczman Nyrkow, szukając potwierdzenia wśród kolegów, i czuł się nieskończenie szczęśliwy, że udało mu się ujść na okręt.

Minęło pięć minut, dla kapitana nieskończenie długich. Para będzie już zaraz gotowa. Wtedy minie ten straszliwy niepokój. „Jastrząb" pomimo wciąż rosnącej potęgi wichru, jak dotąd trzymał się dobrze na kotwicach i nie dryfował.

Ale właśnie w tej chwili, gdy kapitan o tern pomyślał, kliper wstrzasł się cały mocniej niż dotąd, runął wstecz. Od baku doleciał jakiś rozpaczliwy brzęk. W tej chwili bosman jednym susem skoczył na śródpokładzie i krzyknął piorunnym głosem:

—    Łańcuchy pękły!

„Jastrząb” jak ucieszony, że zwolnił się z uwięzi, po-skoczył z fali na falę i dał się ponieść ku brzegom.

(d. n.).

OD BAŁTYKU DO AFRYKI

29 sierpnia s/a ,.W a r t a”, należący do Państw. Przeds. „Żegluga Polska”, opuścił Gdańsk z ładunkiem drzewa, przeznaczonego do portu Garston i po tygodniu pomyślnej żeglugi rzucił kotwicę na rzece Mercey. mając po jednej stronie doki Liverpool'u—po drugiej Birkenhead. W kilka dni później wprowadzony do portu Car-Mon. leżącego kilka mil wgłąb lądu, został w przeciągu miesiąca


rozładowany. Stąd wyruszył do portu Talbot po węgiel przeznaczony do Messyny. dokąd przybył 20 października. Jeden z członków załogi „Warty" tak opisuje swe wrażenia z tej podróży.

MESSYNA.

Patrzę na mapę i widzę, że jesteśmy w punkcie, w który uderzył wielki siedmiomilowy but Italji, a Sycylja. jak piłka od rugby, od uderzenia spłaszczona.

odrywa się i leci. godząc swym wydłużonym końcem w dobrze bronioną bramkę Gibraltaru.

Rankiem odsłonił się naszym oczom widok na miasto, widać ruiny starej Mes-syny. rozsypane po zboczach, o których szczyty strzępią się chmury, pędzone południowym wiatrem. Nowe miasto rozłożyło się u stóp starego i z dziecinną beztroską buduje się wzdłuż prosto wyciągniętych ulic. drwiąc 6obie z groźnej Etny, od której potężnych wstrząśnień

21



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
organizacji zajęć edukacyjnych lub zakresu treści Rozpoczęcie innowacji lub eksperymentu jest możliw
P1100589 118 AmJim lumfcmf«utaa jśa aNndi octwj t»«Mirkw>di fetowania lub niedowartościowania ccn
Resize of)9 Gaśnica Gaśnica umieszczona jest przed fotelem kierowcy lub pasażera obok kierowcy. Po k
page0053 - 51 - XIII, ECHO. Mały Pawełek nie wiedział, co to jest odgłos, lub echo. Biegając raz po
IMG 87 152 Polityka gospotłama „Dumping jest to sprzedaż towarów lub usług za granicę po cenach niżs
Instrukcja Obslugi VW PASSAT? PL up by dunaj26 . . .snątprzycisk® ^ tys 22 ®*ab> , xv lub wAącz
File0410 Przygotuj 1 m cienkiej wstążki. Ozdób pisakami pudełko według wzoru lub własnego pomysłu. W
2014 06 23 23 49 Inżynieria niezawodności lub Badania operacyjne i eksploatacyjne: 1.   &
Dźwignia jednostronna To belka lub pręt podparty lub zawieszony, na którym po tej samej stronie osi
UNTITL41 Rozszyfrować rysek przybrać kierunek poziomy, przeciąć linię jeszcze raz lub zacząć odbijać
wsk9 39 Obsługa techniczna motocykli ruchomą i zniekształcenie jej. lub przecięcie, powoduje wyciek
Dary natury prace plastyczne  stawić wszystkie dynie w rzędzie i umieść ć * pomiędzy dwoma patyczk
PORADA?BUNI 1 PRZEMARZNIECIE MOŻE SKOŃCZY SIE PRZEZIĘBIENIEM LUB NAWET GRYPĄ. DLATEGO PO POWROCIE DO
Posłużenie się przez jedną ze stron wzorcem (lub jego modyfikacją) już po zawarciu umowy, w czasie t

więcej podobnych podstron