W labiryncie pytań
Bywają wieczory nie jasne i nie ciemne; po prostu mizerne. Ma to miejsce wówczas, gdy na ziemi leży śnieg, a na niebie chmury o tyle gęste, że zasłaniają księżyc, a o tyle rzadkie, że pozwalają przesączać się potokom światła. W warunkach takich przedmioty czarne wydają się jeszcze czamiejszemi, kolorowe - szaremi. Przy pewnym wysiłku organów optycznych czytać by można książkę; lecz z drugiej strony, bez skompromitowania się, można by również nie poznać dobrze znanej osoby.1
W ten sposób Bolesław Prus rozpoczyna utwór uznawany za jego powieściowy debiut - Dusze w niewoli z 1876 roku. Przytoczenie tego fragmentu w tym miejscu wydaje się
0 tyle zasadne, że trafnie opisuje on niejednoznaczność sytuacji widocznej w Omyłce z 1884 roku. W powieści mamy bowiem do czynienia z deskrypcją pory dnia powiązanej z charakterystyczną aurą, w trakcie której reguły rządzące światem (mówiąc sensu largo) zostają zawieszone, czy też tracą swoją rację bytu. Są one po prostu bezużyteczne, bo niemożliwe do zastosowania. Mam tu na myśli chociażby możność wzrokowego rozpoznawania innych ludzi lub oceniania ich na podstawie interpretacji wrażeń wzrokowych. W noweli jednak, podobnie jak w Duszach w niewoli, kwestia zaburzonej zdolności oceny wśród bohaterów dotyczy także sfery rozpoznań psychologicznych i aksjologicznych.
Problem trudno uchwytnej ambiwalencji czy niejednoznaczności łączy się w noweli Prusa z wieloma aspektami rzeczywistości świata przedstawionego - poczynając od opinii samych bohaterów na temat innych mieszkańców Prusowskiej fikcji, poprzez sferę aksjologiczną w utworze, na sytuacji epistemologicznej i komunikacyjnej kończąc.
B. Prus, Dusze w niewoli, Warszawa 1955, s. 5.