107
wych zapisów — ogromnie utrudniona, skoro standaryzacja jest dopiero w toku, a także stosowanie nieidentycznych, nie zawsze przemyślanych, translite-racji/transkrypcji przez różne instytucje zajmujące się kartografią. Rezultaty tego stanu rzeczy pokazuje zestawienie: nazwa jednego obiektu może mieć trzy warianty transliterowane (transkrybowane?), jak to jest w wypadku Kamieńca Podolskiego i Łucka.
W efekcie tego, mimo prób umiędzynarodowienia nazewnictwa geograficznego (a może właśnie dlatego?) w ostatnich latach daje się zaobserwować wzrost wariancji pisowni obcych nazw geograficznych, widoczny na wykazie. Faktycznie tych wariantów można by wymienić nieco więcej — zestawienie nie obejmuje zapisów z Encyklopedii popularnej PWN, mającej wiele wydań i wysokie nakłady. Począwszy od 24. wydania tej encyklopedii z roku 1994, stosuje się zmienione w stosunku do wydań wcześniejszych zapisy niektórych nazw, przede wszystkim indyjskich i chińskich1.
Trzeba także wymienić jeszcze jedną przyczynę wariantywności. Niektóre atlasy geograficzne dostępne na naszym rynku są adaptacjami atlasów zagranicznych. W zestawieniu kilkakrotnie podaję, że określony zapis występuje tylko w indeksie atlasu, brak go natomiast na mapie. Zdarza się to w atlasie PWN (atlas opracowany przez włoskich kartografów) i Geo-Center (pierwotnie atlas niemiecki). Można stąd wnioskować, iż są to tylko częściowe adaptacje zagranicznych publikacji. Analiza zawartości map tylko nas w tym utwierdza. W obu atlasach spolszczono tylko niektóre mapy, przede wszystkim te bardzo ogólne, np. mapy kontynentów; na pozostałych dopisano tylko niektóre nazwy polskie obok oryginalnych. Tym sposobem dobre intencje zderzyły się z wymogami rynku, co musi nas zainteresować, bo może mieć wpływ na toponimię.
Oprócz wydawnictw kartograficznych na polskim rynku działa kilka zachodnich biur podróży, które również wprowadzają zwyczaje nazewnicze wcześniej u nas nieznane. Tu problem może być większy, bo jeżeli użytkownicy języka na ogół zdają sobie sprawę z umowności zapisów transliterowanych, w wyniku czego nie należy obawiać się zastąpienia np. wyrazu Łuck którąkolwiek z transliteracji/transkrypcji, to trudniej będzie im mieć dystans do nazw używanych w polskich tekstach. Wspomniane biura podróży oferują np. wycieczki na Halkidiki/Chalkidiki. Nazwa ta ma dwie formy: brytyjskie biuro podróży zapisuje ją przez „h”, biura niemieckie preferują „ch”. Już nawet polskie przedsiębiorstwa turystyczne zapomniały o tradycyjnej nazwie Półwysep Chalcydycki, jedno z nich pisze nawet o Półwyspie Halkidiki.
Podobny los spotyka inne polskie nazwy greckich obiektów geograficznych. O nazwie Santoryn prawie już zapomniano. Biura podróży zdecydowanie preferują Santorini (zapewne również ze względu na efektowne brzmienie), w specjalistycznych publikacjach występuje też nazwa Thira (a w historycznych Tera). Nazwy te miewają warianty pisowni — spotyka się też formy:
Zmiany dotyczą też nazw osobowych, ale tę kwestię trzeba by omówić w odrębnej publikacji.