informacji zarówno między nią i człowiekiem, jak między nią i środowiskiem, w którym ma funkcjonować.
Świat zdążył się już na dobre oswoić z urządzeniami do zbierania wiadomości na temat zachodzących wokół zjawisk i przekazywania ich człowiekowi. Termometr, woltomierz, zegarek, kamera telewizyjna wychwytują z otoczenia określone informacje i prezentują je nam w postaci najbardziej komunikatywnej. W zautomatyzowanych zakładach przemysłowych zestaw czujników kontroluje' newralgiczne punkty linii produkcyjnej i w razie niepożądanych zmian zawiadamia obsługę. Nowocześniejszy wariant polega na tym, że dane te nie wędrują do pracowników, lecz do nadzorującej fabrykę maszyny cyfrowej.
Większość takich urządzeń zbudowano jednak nie po to, żeby usamodzielnić maszynę, ale żeby wesprzeć niedoskonałe zmysły ludzkie. Przez wiele bowiem stuleci poddawaliśmy się złudzeniu, że zjawiska dokoła nas są na tyle złożone, na ile wyglądają. Precyzja przyrządów pomiarowych uświadomiła nam, jak kaczce z bajki Andersena, że świat nie kończy się na płocie ogrodu młynarza. Dowiedzieliśmy się, jak wielu rzeczy nie dostrzegamy i nie słyszymy, zrozumieliśmy, że nasze zmysły, zniekształcając i filtrując odbierane bodźce, stają się często przegrodą między nami i rzeczywistością.
Zgodnie z mniemaniem starogreckim, że nie istnieje w umyśle nic, czego by wcześniej nie poznały zmysły, zaczęto się zastanawiać nad kopiowaniem i jednoczesnym wyostrzaniem owych pięciu zmysłów. Te funkcje zastępcze spełnia, notabene, sporo urządzeń, które powstały, zanim odkryliśmy mechanizm odbierania wrażeń przez człowieka. Dopiero po zjawieniu się mikrofonów, fotokomórek i kamer fil-
76