acji rozpoczęła maszyna cyfrowa od rzeczy najprostszych — od znaków, które dawały się najłatwiej identyfikować. W 1959 r. grupa robocza MIT pod kierunkiem Bernarda Golda opracowała program Maude (Morse Automatic Decoder), pozwalający maszynie na dekodowanie znaków Morsa. 1 Na pierwszy rzut oka sprawa dość banalna. W alfabecie Morsa wszystko jest dokładnie określone: litery i cyfry mają tu swoje jednoznaczne odpowiedniki, przerwy między literami trwają tyle, co trzy kropki, a między wyrazami tyle, co siedem kropek. Dodajmy, że przecież istnieją urządzenia do przetwarzania nadchodzących ciągów sygnałów w gotowy tekst. Sygnały te są także nadawane automatycznie, z innego urządzenia, które zmienia w kreski i kropki wiadomości wystukiwane na klawiaturze. Gdy robiono to ręcznie, natychmiast zjawiały się poważne przekłamania. Najzręczniejszy bowiem telegrafista nie może na dłuższą metę utrzymać nieskazitelnie równych odstępów między sygnałami (długość jednej kropki) ani należytej proporcji czasu trwania kreski i kropki (trzy do jednego). Osłuchany z niedokładnościami człowiek potrafi się w tym zorientować, automat natomiast bezkrytycznie odbiera zniekształcony tekst.
Otóż program Maude odznaczał się taką zaletą, że właściwie rozumiał telegrafistę, nawet jeśli popełniał on wyjątkowo dużo uchybień. Komputer bowiem nie analizował samych sygnałów, lecz wychwytywał prawidłowości rządzące liczbami, które odpowiadają czasom trwania kropek, kresek i przerw między nimi. Rozpatrując, przypuśćmy, sześć liczb repre-
B. Gold, Machinę Recognition oj Hand-sent Morse Codę, „IRE Translations of Information Theory”. 1959