JEDENASTA WIECZOREM
w Jego obecności i zażywać prawdziwego szczęścia z oglądania Jego oblicza. Jeżeli zdecydowaliśmy się z Nim rozmawiać, to czyńmy to w sposób jak najbardziej autentyczny. Najpierw przedstawmy Bogu szczerze wszystkie nasze troski, a potem, skończywszy tę część informacyjną, postarajmy się o nich zapomnieć, zdając je wszystkie w Jego ręce, bo z tą chwilą przestały one już być naszą tylko sprawą. To nam pozwoli z tym większą swobodą myśleć tylko o Nim.
Problem tak zwanych „modlitw nie wysłuchanych” stanowi jedną z najcięższych pokus, spotykaną chyba przez wszystkich ludzi, na drodze do Boga, która utrudnia modlitwę nie tylko początkującym, ale i zaawansowanym. Jest to prawie regułą, że naszym modlitwom towarzyszy nieprzeparte uczucie wołania do pustego nieba. Właśnie to najczęściej pozbawia modlitwę wewnętrznego sensu, degradując ją do rzędu infantylnego gaworzenia.
Ileż to razy towarzyszy naszej modlitwie najświętsze przekonanie o słuszności zanoszonej prośby, a zapominamy jednocześnie o tym, że nasz postulat może godzić w jakieś dobro bliźniego, któremu skądinąd my osobiście nic złego nie życzymy. My na przykład możemy prosić o wiatr dla naszych żagli, a zapominamy o tym, że spełnienie naszej prośby może oznaczać burzę dla innych, i Bóg nie wysłuchuje takiej modlitwy, która w czymś narusza słuszne uprawnienia bliźniego.
Do wzmiankowanych powyżej dwóch powodów niewysłuchiwania naszych modlitw dołącza trzeci o wiele głębszy i najbardziej zasadniczy.
Nie brak bowiem takich sytuacji, gdy przedstawiamy Bogu w szczerej modlitwie jakąś prośbę, która — w naszym przekonaniu — powinna być wysłuchana, a jednakowoż odpowiada nam głuche milczenie, które często trudniej jest zrozumieć, niż otwartą odmowę. Wyraźna odpowiedź: „Nie” — miałaby znamiona pozytywnej reakcji, co łagodzi poniekąd jej negatywne ostrze, lecz grobowa cisza czyli brak jakichkolwiek oznak życia ze strony Boga rodzi podwójną pokusę w człowieku w wypadku niewysłuchania jego modlitwy: albo zaczyna on wątpić w Boga, albo traci wiarę w siebie. Jeżeli chodzi o Boga, to nasze wątpliwości nie tyle dotyczą obiektywnej Jego potęgi czy subiektywnych możliwości spełnienia czyjejś prośby, ile raczej kwestionują ogrom Jego miłości i brak zainteresowania się nami. Skoro prosimy o niezbędną rzecz dla nas, a On nie zwraca zupełnie uwagi na to, to wobec tego, gdzież ta Jego niewy-słowiona miłość do nas i bezgraniczna litość? Na tym polega sens pierwszej pokusy.
i
IMO