LITERATURA I TEOLOGIA DZISIAJ
baroku uważana jest na podstawie swej treści zasadniczej za jednoznacznie chrześcijańską. Lecz czyżby obie główne postacie alegoryczne literatury wojny trzydziestoletniej — „Fortuna” i „Vanitas” — były specyficznie chrześcijańskie? Czy trafiają one w istotę Ewangelii? Czy są zrozumiałe z pozycji Ewangelii? Czy w ogóle istnieje dostatecznie wiele innych takich postaci, które w zderzeniu ze światem, nawiedzanym przez zarazę, rozłam, grabież i wojnę, mogłyby wyrażać w sposób literacki prawdę Ewangelii? Wskazanie na ówczesny dramat martyrologiczny nie może zadowolić całkowicie. Mimo świadectwa, jakie składa w przypadku konfliktu, męczennik nie daje jakiejkolwiek odpowiedzi temu światu, który woła o odpowiedź i rozwiązanie swych problemów. Męczennik poświadcza „jedynie” ważność swej wiary, kierunek transcendencji. Człowiek skazany na egzystencję w obrębie swego świata wewnętrznego pozostaje sam ze swą bezradnością.
Fakt, że tak zwane Oświecenie pchnęło dalej naprzód proces rozdziału rozumu i wiary, świeckości i Ewangelii, nie wymaga żadnego dowodu. Również i to, że Herder, Goethe i Schiller byli dziećmi Oświecenia. Ponad dwie generacje chrześcijańskie profesorów, chrześcijańskich recenzentów i egzegetów uznawały ślepo i bez zastrzeżeń — co jest dziś trudno dla nas zrozumiałe — tę klasykę Oświecenia za coś absolutnie literackiego, wzorowego oraz obowiązującego i przekazywały ją dalej jako wręcz kanoniczną. Skąd więc krytyk chrześcijański, teolog czy egzegeta bierze prawo, by uznawać Goethego i Schillera za wzory, natomiast protestować w imieniu chrześcijaństwa przeciw Kafce, Brechtowi, Frischowi? Czy to wina młodszych pisarzy, że są już prawnukami Oświecenia? To znaczy, że są nieco bardziej oddaleni od Ewangelii średniowiecza i nieco głębiej wpadli w lej rozumu — a to znaczy zawsze: w młyny bezradności.
Jakkolwiek by się definiowało Oświecenie, pozostaje ono do dziś procesem samouświadomienia i poszerzania świadomości, który wciąż jeszcze pociąga za sobą odkrywanie wolności. Również romantyzm był takim szczeblem poszerzania świadomości, najpierw ku uniwersalizmowi, potem zaś było wiązanie, izolacja, wymieszanie i kombi-natoryka części, i wreszcie następował odwrót ku historii. Romantyzm rozbił piękny, klasycystycznie „skończony’’ obraz świata. Kto jako teolog lub historyk literatury na początku wieku XIX. a nawet w wieku XX. chce odróżniać formy tego, co jest w sposób historycznie uwarunkowany świeckie, od tego, co jest niechrześcijańskie, na wpół chrześcijańskie i antychrześcijańskie, musi zadawać bardzo różnorodne pytania. Odpowiedź nie wypadnie prawie nigdy jednoznacznie, a często nie będzie nawet prostym „albo-albo”. Przebija się tu na plan pierwszy ambiwalencja — coś, co nie jest jednoznacznie do-
1113
4 - ZNAK