DYSKUSJE
doskonałość Boga, ponieważ możemy zwrócić uwagę wcześniej na siebie aniżeli na Boga i wprzód wywnioskować naszą skończoność aniżeli Jego nieskończoność; ale implicite poznanie Boga i Jego doskonałości zawsze wyprzedzać musi poznanie nas samych i naszych niedoskonałości. Bo w rzeczy .samej wcześniejsza jest nieskończona doskonałość Boga aniżeli nasza niedoskonałość, ponieważ nasza niedoskonałość jest brakiem i zaprzeczeniem doskonałości Boga.” (Z Rozmowy z Barmanem). To, powtarzam, dla przykładu. A w ogólności, całe dzieło kartezjańskie, od pierwszych słów po ostatnie, jest (zabrzmi to paradoksalnie!) pochwałą skończoności ludzkiej, rozważaniem mocnych i słabych stron człowieczego bytu z chrześcijańską raczej, niż stoicką pogodą ducha.
Kartezjusz był człowiekiem wierzącym. Gdy na dworze królowej Krystyny w Sztokholmie umierał na zapalenie płuc u progu 1650 roku, jego ostatnie słowa brzmiały: No cóż, duszo, czas w drogę. A nie były to czcze słowa. Na dwa dni przed zgonem uprzytomniwszy sobie śmiertelność choroby odprawił puszczających mu krew lekarzy, wezwał spowiednika, w prowadzonej zaś z tej okazji rozmowie z ambasadorem Francji o Bogu świadczył o całkowitej swojej wobec Niego uległości. Życie Kartezjusza powielokroć potwierdziło to wyznanie.
Autora Rozprawy o metodzie należy wszelako zaliczyć w poczet nie tylko wierzących, ale także wiernych. W 1625 r. odbywa ślubowaną wcześniej, w 1619 r., pielgrzymkę do domku Matki Boskiej w Loreto po odniesieniu pierwszych sukcesów naukowych. W 1627 r. podczas spotkania w domu nuncjusza papieskiego z kardynałem Be-rulle, założycielem i generałem Oratorian, przyrzeka jemu poświęcić resztę życia samej filozofii. W 1633 r. na wieść o potępieniu przez św. Officium tez Galileusza postanawia zamknąć na zawsze w szufladzie swój heliocentryczny Traktat o świecie. Ze względu na interesującą nas sprawę ta decyzja ma wymowę największą. Nie strach bowiem ją dyktował. Po pierwsze, Kartezjusz jest znany ze swego nieulękłego charakteru; po drugie, mieszka w Holandii, dokąd wpływy Inkwizycji nie docierają; po trzecie, jego przyjaciel, ksiądz Mersenne w rok później tłumaczy na francuski dzieło Galileusza i broni go publicznie, nie narażając się przy tym we Francji na żadne prześladowania. Sam filozof w jednym ze swych listów pisze, jak tylko się dowiedział o potępieniu heliocentrycznych tez Galileusza, że nie zamierza „za nic w świecie” ogłaszać rozprawy, w której choćby „jedno słowo nie było zaaprobowane przez Kościół”; równocześnie stwierdza, że jeżeli teza o ruchu ziemi jest fałszywa, fałszywe są również twierdzenia jego fizyki. Przyznaje się więc jako uczony do porażki wyłącznie przez uległość wobec autorytetu Kościoła? Bynajmniej! Rzecz w tym, że ani zdaniom z Genesis, ani
1160