ROCZNICA UCHWALENIA DEKRETU O BIBLIOTEKACH 111
lioteki i zbiory biblioteczne (...) uznaje się za narodowe mienie kulturalne, powołane do służenia dobru ogólnemu«.
Dekret z 1946 r. wywarł ogromny wpływ na rozwój bibliotekarstwa polskiego i prawo biblioteczne. Zarazem umożliwiał społeczności bibliotekarskiej jego kontynuację w postaci zajęcia się problemami szczegółowymi, jak i wynikającymi z postępu wiedzy w tej dziedzinie w skali światowej. Wyrazem tego jest Ustawa z dnia 9 kwietnia 1968 r. o bibliotekach, która zastąpiła Dekret. Niestety, bardzo krótko, mieliśmy Naczelną Dyrekcję Bibliotek i tylko jeden resort, który sprawował pieczę nad całością polityki bibliotecznej i opiekę nad wszystkim typami bibliotek. Jednak znakiem czasów, jakie obecnie przeżywamy, jest decentralizacja zarządzania, automatyzacja procesów i komputery kolejnych generacji” [s. 268].
A oto fragment wspomnień Marii Bielawskiej, znanej bibliotekarki sieci bibliotek publicznych:
„Pół świadomego życia umysłowego upłynęło mi w marszu ku Dekretowi, w pogoni za książką dla siebie i najokrutniej wydziedziczonych. Druga połowa była realizacją Dekretu. Tam pasja, a tu jeszcze gorętsza. Tam trudne dzieciństwo, okraszone czasem z największym nakładem zabiegów zdobytą książką. A później. W okresie szkoły średniej tylko dla tych szczęśliwych książka była dostępna, którzy spotykali się z nią w domu. Nie wszystkie szkoły średnie dysponowały bibliotekami, młodzież w zakresie bardzo ograniczonym korzystała z bibliotek w organizacjach, różnych w różnych zaborach, np. w zaborze austriackim — Towarzystwa Szkoły Ludowej. Dla mnie osobiście otworzyły się podwoje Biblioteki Jagiellońskiej w latach trzydziestych, tj. wtedy, kiedy ja z kolei nie miałem czasu wykorzystać w pełni tego szczęścia.
Dość długie lata byłam nauczycielką. Pamiętam siebie w kilku szkołach na tle ubożuchych szaf z kilkudziesięcioma egzemplarzami wyżebranych wśród znajomych książek, zwanych szumnie, pożal się Boże, bibliotekami. Dzieci otaczały mnie ciasnym kręgiem i każdą książkę odprowadzały od moich rąk do szczęśliwego odbiorcy. Niestety, nie starczało dla wszystkich, część dzieci odchodziła z żalem i głodem w oczach, które zapadły głęboko w moją pamięć, aby kiedyś odżyć w czynie.
We wspomnianych wyżej latach poszerzałam swoją pracę o działalność w organizacjach, szczególnie młodzieżowych, zostawiając po drodze biblioteczki, fundowane ze środków zdobywanych drogą imprez. Bywało, że taka biblioteczka stawała się zalążkiem prawdziwej biblioteki, porządkowanej i opracowywanej dopiero w błogosławionych latach Dekretu”.
„Zaraz po wojnie spotkałam Genowefę Dulębinę na stanowisku wizytatora bibliotek w Kuratorium OSK, która już w 1945 r., wyprzedzając uchwalenie Dekretu, przygotowywała grunt do jego realizacji. W nawiązaniu do lat pracy przed wojną szukała wśród nauczycieli podstawowych i średnich szkół przyszłej kadry bibliotekarskiej w województwie krakowskim, przeszkalając ich po uchwaleniu Dekretu na kursach w Krakowie.