W SPRAWIE BIBLJOTEKI NARODOWEJ 35
skowa i t. d. Nie znaczy to oczywiście, bym z Bibljoteki Narodowej chciał wykluczyć to wszystko, co jest specjalnością tamtych bibljotek; ale uważam, że nie dałoby się uniknąć niepożądanego rozpraszania sił i pieniędzy, gdyby Bibljoteka Naro-powa ex professo miała im «robić konkurencję*. Na pierwszą część tezy Dyr. Bernackiego zasadniczo zgoda; ale to właśnie pytanie, czego wymaga dalszy rozwój naszej kultury od przyszłego «działu obcego* Bibljoteki Narodowej.
Ażeby się przybliżyć do odpowiedzi na to pytanie, należy wyjść z założenia, że Polska, z racji swej przeszłości kulturalnej i swych kulturalnych aspiracyj, posiada na tern polu potrzeby współmierne z potrzebami jeżeli nie Francji, Anglji, Niemiec, Włoch czy Stanów Zjednoczonych, to przynajmniej takich państw jak Szwecja, Danja, Belgja czy Holandja. Na tej podstawie należałoby postawić postulat, że polska Bibljoteka Narodowa w równej mierze, jak bibljoteki centralne ostatnio wymienionych państw, powinna dążyć do tego, by w swych murach zgromadzić wybór najcelniejszych tworów ogólnoludzkiego piśmiennictwa, zwłaszcza naukowego, wybór (jakościowo) pełniejszy od tego, na jaki się może zdobyć jakakolwiek inna polska bibljoteka. Ale równocześnie należy się liczyć z faktem, że rozwój stosunków bibljo-tecznych w tamtych krajach odbywał się w warunkach bez porównania pomyślniejszych, niż w Polsce, i że żadne z tych państw nie walczy z tyloma trudnościami ekonomicznemi, co nasza młoda rzeczpospolita. Wynika stąd, że centralne bibljoteki tych krajów mogą być wprawdzie idealnym wzorem dla polskiej Bibljoteki Narodowej, ale do tego ideału będzie można się zbliżyć za lat 20 czy 50, byłoby wszakże utopją sądzić, że może to nastąpić w przeciągu lat kilku czy kilkunastu. Nie mówię tu o zasobności na ilość tomów; wiem, że są optymiści, którzy napewno liczą na to, że Bibljoteka Narodowa już w początkach swego istnienia osiągnie cyfrę conajmniej pół miljona tomów. Daj Boże; ale to, co się na tę cyfrę ewentualnie złoży, to będą nabytki okolicznościowe, mniej lub więcej przypadkowe, w których ogromną większość będą stanowić książki pospolite, wszędzie się trafiające i posiadane już przez inne polskie bibljoteki. Ażeby z tych zasobów stworzyć coś współmiernego z taką np. Bibljo-teką Królewską w Stockholmie czy Kopenhadze, trzeba — pienię-niędzy i jeszcze raz pieniędzy!