umie - w groźnym, niskim pokrzykiwaniu jest jednak zdecydowanie lepszy. Nie znaczy to oczywiście, że dalej nic się już nie dzieje, bo mamy tu choćby takie utwory jak nader konkretny "To Fi tul Peace", jednak jako całość "The Fifth Of Doom" nie rzuca na kolana - to 40 minut solidnego thrashu, ale nic ponadto. (2,5)
Wojciech Chamryk
2020 Rockwrrk
Trudno znaleźć informacje o tej niemieckiej formacji. Muzycy rozpoczynali swoją przygodę w Kolonii w zespole o nazwie It’s Us, gdzieś na początku lat dwutysięcznych, nawet po tym szyldem nagrali płytę. Z czasem zmienili nazwę na aktualną i w 2013 roku wydali krążek "A Closer Inspe-ction". Natomiast tegoroczny album "Flickering Lights" jest drugi w kolejności. Muzyka, która znalazła się na nim to w przeważającej mierze rock progresywny. Przywodzi on na myśl przede wszystkim Porcupine Tree czy nasze River-side. Głównie za sprawą pięknych melancholijnych i przesyconych emocjami pasaży, które są bardzo charakterystyczne dla tej kapeli. Inne inspiracje to chociażby RPWL czy Haken. Po prostu na "Flickering Lights" rządzą ulotne dźwięki i bardzo eteryczne doznania. Wtóruje im harmonijny i zwiewny śpiew, który podkreśla całkiem niezłe refreny. Z rzadka pojawiają się bardzo mocne i techniczne akcenty, dzięki czemu muzycy stawiają na nogi swoich słuchaczy. Niemniej właśnie ta powolna, prawie senna atmosfera jest sednem tego albumu. W ramach właśnie tej wrażliwości stopniowana jest cała gama emocji, co może zdziwić tych, co będą uważali muzykę z "Flickering Lights" za nudną a wręcz usypiającą. Na tę muzykę trzeba umieć się otworzyć, inaczej daremny trud aby docenić talent muzyków Mrs. Kitę. Jak w wypadku dobrych progresywnych krążków, ten album słucha się w całości bez jakichś specjalnych wyróżnień. jednak osobiście jestem pod dużym wrażeniem najdłuższej kompozycji. ponad jedenastominu-towej, "The Oltl Mart”, jej zaduma zawładnęła mną niepodzielnie. Nie wyrwały mnie z niej nawet te bardzo mocne fragmenty, które pojawiły się pod koniec całego utworu. Oczywiście, jak dla mnie, wszystko brzmi wyśmienicie i tak samo jest zagrane. Zresztą rzadko bywają wpadki na takim poziomie w progresywnym rocku. Podejrzewam, że fani tego stylu już oddawana za-słuchują się "Flickering Lights" ale gdyby tak nie było, to zwracam Waszą uwagę na tę płytę. Myślę, że dla Was będzie to tak samo odkrycie, jak dla mnie. (5)
\mAm/
2020 Scłf.RrlcasnJ
Kapela pochodzi z Tajlandii i gra heavy metal, tak od 2016 roku. W swojej dyskografii mają duży debiut "Lots of Eyes" (2Ól7).EPkę "Resolution" (2019) oraz drugi, tegoroczny album "Iron Lotus". W skład tego ostatniego, wschodzi dziesięć siarczystych kawałów w stylu tradycyjnego heavy metalu. Jeśli chodzi o inspiracje można byłoby dużo pisać, bowiem w ich muzyce są odniesienia do japońskiego i niemieckiego heavy metalu z lat 80.. NWOBHM, hair metalu, a także znajdziemy pewne akcenty solidnego power metalu, czy też thrash metalu. Natomiast najważniejsze w tym wszystkim jest to, że muzycy' Nacarbide te wspomniane klisze podporządkowali swojej wizji grania i w zasadzie człowiek macha karkiem nie zastanawiając się do kogo lub czego dany fragment jest podobny. Każdy z kawałków' jest świetnie skrojony, niesie z sobą manierę heayymeta-lowego hymnu, ma świetne riffy oraz melodie. Te ostatnie podkreślane są przez znakomity mocny i lekko szorstki wokal Hitomi. Jej akcent bezwiednie przenosi nas w lata 80. do momentu gdy słuchaliśmy płyt Loudness. Anthem, Earthshaker. a nawet Tsunami. Generalnie każda z kompozycji może reprezentować ten album, choć różnią się między sobą, są na podobnym wysokim poziomie. Do tego dochodzi zawodowe wykonanie, bezbłędna sekcja rytmiczna, proste ale porywające i profesjonalne partie gitar)' Masy. W dodatku wszystko brzmi staroszkolnie z pewną nutą współczesności. Także nie ma bata, fan tradycyjnego hcavy metalu łyknie "Iron Lotus" jak pysznego frykasa. (5)
2019 Straszy Kidcr
Czeski Nasty Ratz jako zespół rozpoczął swoją muzyczną przygodę w 2012 roku z inicjatyw)' wokalisty oraz gitarzysty (gitara pro-wadząca/rytmiczna) Jake’a Wido-wa i Rikkiego Wilda grającego na perkusji. W 2014 roku Nasty Ratz wydał swoją pierwszą EPkę pt.: "I Don't Wanna Care", a rok później debiutancki album zatytułowany "First Bite". 13 grudnia 2019 roku Nasty Ratz za pośrednictwem Sle-aszy Rider wydało drugi album pt.: "Second Chance?". Tytuł ma znaczenie symboliczne, gdyż przed wydaniem albumu 3/4 oryginalnego zespołu opuściło wokalistę. Nasty Ratz "dało sobie drugą szansę" w składzie: Jake Widów (wokal, gitara rytmiczna), Jordy Riot (gitara prowadząca), Xriss String (bas) oraz Randy Dee (perkusja). Muzyka Nasty Ratz łącz)' różne style: glam/hard rock, hair metal, sleaze rock/metal. Zespół inspiruje się twórczością m.in. Mótley Cnie, Ratt, L.A. Guns. Vain, Crazy Lixx, Crash Diet, Kiss, Pretty Boy Floyd i Poi son. Pierwszą płytę Nasty Ratz wyłączyłam po kilku pierwszych utworach, bo nie byłam w stanie przesłuchać jej do końca. Przy drugiej byłam zmuszona dotrwać do ostatniego utworu, żeby napisać recenzję. Po zastanowieniu, co tak bardzo mnie drażni, stwierdziłam, że jest to głos wokalisty. Mam wrażenie, że Jake Widów' śpiewa jakby na siłę, ma problem z wyciągnięciem wyższych dźwięków, co szczególnie słychać w' utworach: "Right Notv" i "The Leist Kiss", które po prostu kaleczą uszy. Gdyby wyciąć wokal, płyty słuchałoby się dużo przyjemniej. Album rozpoczyna się energicznie przez połączone siły basu i perkusji w "The Waste". Jordy Riot gra solidnie, a jego solów ki np. w "Again-st The World' brzmią dobrze. W "Pop Sh*t” możemy usłyszeć duet z kobiecym wokalem. Jest to optymistyczny utwór z punkową nutą. kojarzący się ze stylem zespołu Green Day. Utwór "Street Kids" jest chwytliwy, ma świetny gitarowy rytm i jak dla mnie jest najlepszym utworem na płycie. Za "Price Of Love" odpowiada producent Beau Hill znany ze współpracy m.in. z Ratt. w związku z czym w utworze można usłyszeć wpływ właśnie tego zespołu. Wydaje się, że Nasty Ratz starają się ożywić blask lat 80-tych, jednak nie do końca im się to udaje. Utwory' z "Second Chance?" są melodyjne i chwytliwe, ale głównym problemem jest koszmarny głos wokalisty. Być może są osoby, którym przypadnie on do gustu, aczkolwiek ja Nasty Ratz nie dam już kolejnej szansy'. (2,5)
Simona Dyvorska
2020 l)ying Victhn*
Czym, że jest to Neanderthal Noise Machinę zapewne wielu z Was zapyta. Otóż już spieszę z odpowiedzią niczym kurier ze śyviąteczną przesyłką. Lubisz muzykę, która Twoim zdaniem prezentuje jakąś artystyczną wartość? Jeśli lak, to zejdź do piwnicy i sprawdź czy gdzieś tam przypadkiem Ciebie nie ma. Lubisz wir-tuozerskie solówki i progresywne klimaty? Zrób sobie lepiej rundkę dookoła osiedla. Tak dla zdrowia. Tylko maseczki nie zapomnij, bo będzie mandacik. Lubisz ładne, chwytliwe i wpadające w ucho melodie. które już po pierwszym przesłuchaniu będziesz mógł sobie nucić pod nosem w drodze do szkoły, pracy czy gdzie tam sobie chodzisz? Weź lepiej włącz sobie Bayer Fuli. Lubisz jak wokalista ma ładny, czysty głos, potrafi wyciągać yyysokie partie itd? Idź do najbliższego torowiska i spróbuj pości-gać się z Pendolino. Muzyka tej międzynarodowej kapeli o jakże pięknej nazwie to połączenie starej szkoły Motorhead z punk rockiem wr swej najbardziej prymitywnej i garażowej formule. To prostota rockendrolla doprowadzona do momentami wręcz absurdalnej formy. Nie ma się co tu więcej rozpisywać. ale wypadałoby to dzieło ocenić. Jeżeli jesteś osobą, która na przynajmniej jedno z pytań odpowiedziała "tak", to raczej nie zrozumiesz tej konwencji i uznasz tą muzykę za wielką porcję kału. Zatem z Twojego punktu widzenia jedyna możliwa ocena to (1). No dobrze, a co z tymi, którzy na wszystko odpowiedzieli "tak"? Cóż, oni żadnych ocen nie potrzebują.
Bartek Kuczak
2020 FimWavr()nły
Necromanzer to projekt chłopaków' znanych z grupy' Armagh (recenzja ich albumu "Cold Wrath Of Mother Earth" powinna być gdzieś obok). "Satan’s Cannon" to wydane dwa lata temu demo zawierająca zaledwie cztery utwory'. No właśnie demo, więc absolutnie ni-
RECENZJE