dentami V r. i już przez ten sam fakt czuliśmy się pewniejsi i dojrzalsi. Życie polityczne w kraju jeszcze bardziej przyśpieszało, zaczęliśmy brać w tym wszystkim czynny udział, uczęszczając na różne zebrania, swobodnie słuchając radia „Wolna Europa”. Nareszcie mogliśmy swobodnie rozmawiać między sobą. W ten sposób doczekaliśmy się „Polskiego Października” 1956 r. Szczególnym i bardzo wymownym znakiem zaangażowania się studentów w życie społeczeństwa w tamtych październikowych dniach była wielotysięczna manifestacja studentów wrocławskich uczelni. Młodzież zebrała się przed gmachem Politechniki Wrocławskiej, wysłuchała kilka bojowych przemówień i wyruszyła w kierunku Rynku, a następnie przeszła ulicą Świdnicką, Świerczewskiego i wróciła na plac Grunwaldzki. W czasie przemarszu śpiewano patriotyczne pieśni, spontanicznie powstały rymowane fraszki, jak np. „Więcej schabów
- mniej Ochabów”. Przed gmachem poczty wznoszono okrzyki, aby zaprzestano zagłuszać zagraniczne radiostacje. Inna fraszka to: „Rokossowski z wozu do kołchozu”. Na drugi dzień „Gazeta Robotnicza” miała pretensje do studentów, że domagają się wyjazdu „Wielkiego Polaka” do Związku Radzieckiego. Z zainteresowaniem czytaliśmy w prasie wystąpienia dyskutantów na VIII Plenum KC PZPR i porównywaliśmy ich treści z wystąpieniem Władysława Gomułki, z którego wiele sformułowań i ocen zostało pozytywnie przyjętych przez społeczeństwo. VIII Plenum to chyba jedyne, o którym starsze pokolenie Polaków co nieco jeszcze pamięta. W tym miejscu trzeba wspomnieć o transmitowanym przez radio słynnym wiecu na Placu Defilad w Warszawie. W. Gomułka stanowczo wówczas oświadczył ludowi Warszawy i studentom, że czas wiecowania się kończy, robotnicy do pracy, a studenci do nauki. Znawcy biografii W. Gomułki twierdzą, iż ta wypowiedź była początkiem końca Polskiego Października. Stopniowe odchodzenie od październikowych nadziei przyśpieszyły wypadki na Węgrzech, a właściwie powstanie narodowe w Budapeszcie. Wybrany pod dyktando Moskwy I sekretarz Węgierskiej Partii Komunistycznej Janosz Kadar poprosił o bratnią pomoc Związek Radziecki. Doniesienia prasowe zamieszczane w „Po Prostu” były dla nas studentów przerażające. Zapamiętaliśmy z tamtego okresu dwie fraszki: „Na placu boju pierwsze stanęły wojska pokoju” i druga fraszka: „Na nic nikczemne wezwania Kadara, choć woźny nowy - instytucja stara”. Z tamtych tragicznych dni dla Węgier i naszej bezsilności pozostało nam w pamięci wielkie i bardzo serdeczne zaangażowanie się naszego nauczyciela akademickiego - prof. B. Gancarza
- w zbiórkę pieniędzy na zakup krwi i leków dla naszych Braci Madziarów. Studenci potrafili docenić inicjatywę Pana Profesora i odpowiedzieli całym sercem. Z wielką powagą dzielili się swoimi skromnymi środkami finansowymi. Te kilka dni październikowych i listopadowych 1956 r. i postawa prof. B. Gancarza pozostawiły trwały ślad w naszej pamięci. Polityka polityką, a tu tymczasem rozpoczynał się powrót do studenckiej rzeczywistości, czyli wytężonej nauki. Piąty rok studiów to rok trudnych egzaminów z wielu przedmiotów: anatomii patologicznej, farmakologii, epizootio-logii i położnictwa. Praktykę wakacyjną 1-miesięczną odbywaliśmy w Powiatowych Zakładach Weterynarii, a następnie rok został podzielony na dwa elektywy: sanitarno-epizootiologiczny i kliniczny. Grupa studentów licząca ok. 35 osób, która wybrała
18