1963 r. pokazał mi swój pamiętnik z okresu okupacji. Odwiedziłem go w Osławię Dąbrowie, pow. Bytów, gdzie był kierownikiem szkoły podstawowej. W pamiętniku pisanym ręcznie przeczytałem: „Zimą 1942/43 zapoznałem się z majorem Gierszewskim ps. „Ryś". Było to u brata w Jastrzębiu, gdzie zgromadzili się wówczas liczni ludzie „ Sobola ” (Jana Szalewskiego) i „Rysia ”. Utworzono tam nową organizację podziemną pod nazwą „ Wolność Po zaprzysiężeniu wszystkich spisano protokół, który podjęła się przechowywać moja bratowa, Anna Szalewska. Niestety, na skutek wywiezienia całej rodziny dokument ten zaginął i nie udało nam się go już później odnaleźć. „Ryś” był człowiekiem zdolnym, odznaczającym się odwagą i wiarą w zwycięstwo. Spotykaliśmy się często. Był bardzo wesoły i umiał nas wszystkich pocieszyć swoimi kawałami wojskowymi. Nieraz prowadziliśmy ze sobą dyskusje na tematy polityczne. Na podstawie tego, co on mi wówczas powiedział, mogę dzisiaj stwierdzić, że „Ryś” umiał ocenić konkretną sytuację polityczną. Przewidział już wtedy zakończenie wojny i powstanie nowej Polski. Pewnego razu wypowiedział do mnie następujące słowa, które sobie dobrze zapamiętałem: Pamiętaj Władku, że nie Anglia ani Ameryka, ale Związek Radziecki wyzwoli Polskę... Polska będzie komunistyczna...”38.
W dniu 14 lipca 1963 r. odwiedziłem w Jastrzębiu panią Annę Szalewską, bratową autora wyżej cytowanego pamiętnika. Oto, co od niej usłyszałem: „ Gierszewski Józef przychodził bardzo często do Jastrzębia, do męża Floriana Szalewskiego. Był bardzo wesoły, bystry, dowcipny i zorganizował grupę konspiracyjną „ Wolność ”. Odbyło się zebranie organizacyjne z udziałem księdza Franciszka Wołoszyka, Jana Szalewskiego, Władysława Szalewskiego, Antoniego Czaplińskiego, Makarego Kiedrowskiego, Józefa Milocha i innych. Wszyscy złożyli przysięgę wojskową i o przestrzeganiu tajemnicy konspira-cyjnej. Przysięgę odebrał od wszystkich ks. Wołoszyk. Ja też złożyłam przysięgę. Spisano protokół, którego treści nie pamiętam. Nie pamiętam też, kto pisał protokół. Zobowiązałam się schować ten dokument, ażeby nie wpadł w ręce Niemców. Zamknęłam go w butelce od piwa i zakopałam pod zadaszeniem dla wozów obok muru stajni. Miejsce to znałam tylko ja i mój mąż”29.
Na moją prośbę pani Anna bezbłędnie wskazała to miejsce. Bez problemu wykopaliśmy flaszkę. Zamknięcie stanowił patent druciany, który przyciskał uszczelkę gumową do brzegów szyjki flaszki. Metal był zardzewiały i przy próbie otwarcia flaszki rozsypał się. Flaszka pękła. Wewnątrz znajdowała się