Trzy duchy
Pewnego raz odwiedziły mnie t y du y. Pierwszy z nich to du p eszłości. Pokazał mi, jaki byłem leniwy. Chyba świat się m skończyć, że z niep ymuszonej woli posp ątał pok j albo wyłączył gwi dżący czajnik z w ątkiem. Gdzież odził do
wa ywniakapozak py albo brał dział w p łfinalesza owym.
eczywiście, byłem pr żniakiem. Dr gi du p ybył około p łnocy. Wyglądał, jak był s rowym sędzią mojego ycia. Niepodobna por wnać go do jakiejkolwiek istoty. „Wypadało zastanowić się nad sobą” - ekł potę nym głosem - „Naprawdę nie mógł p eprowadzić star szki na dr gą stronę licy?
Zapewne był to dobry czynek. Raczej wypadało pom c mamie w ku ni. Nienab rmuszać się z byle p yczyny”. jrzałem siebie na fotel przed komp terem nierobiącego nic, co mogło być po yleczne. Oże ty m j arakterzc pops ty! Spłakał się jak b br, gdy mi się ciało. Gdy to p ewidział, to pewnie się s ował w mysią dzi rę. Wzięto mnie za t órza.
W wczas wy ynąl zza d wi t eci d ch. Ten p era ający olb ym prawie zmia dżył d wiami m j t łów. Wp łżywy zak yknąłem, a on zr gał mnie od st pdogł w. „Sp jrz,jak wyglądało twoje ycie, gdy nadal był leniwy” - wyk yknął. „Czyż miał dr gą szansę?” - zd miałem się, pat ąc na siebie
w p yszłości. Pięknie wyglądał! „Bodaj nigdy nie stracić szansy. Tak ka e rozsądek” - i naty miast wziąłem się do obierania ziemniak w w takiej ilości, że t ech to m siało nieść. Poza tym ętnie gotował obiad albo dop ty robił pranie, dop ki nie padł ze zmęczenia. Pomyśleć tylko, co było, gdy du y mnie nie ost egły!
skala trudności