31
Wiadomości Uniwersyteckie
MOMOLOG A DIALOG — Z INNEGO PUNKTU WIDZENIA
stolików z kolorowymi i rozebranymi okładkami, plakaty z Rambo, kwiaty sprowadzane prosto z Ares terdamu (bo taniej niż z Krymu), matrioszki „skomercjalizowane" do granic możliwości — za 25000 rb oferowano mi ich 30-elementowy (!) komplet. Ale tez rzędy licho odzianych staruszek, bywa że i młodszych kobiet, a nawet chłopców oferujących paczkę herbaty, opakowanie perfum z darów, jakieś pończochy... Pod ścianami starcy, inwalidzi bez nóg, wszelka bieda i zły los z czapkami i pudełkami oczekuje na rzadki odruch litości goniącego, przygniecionego swoją biedą i swoimi myślami tłumu moskwian W wagonie metra tylko nieliczni siedzą z książkami czy zeszytami. Na twarzach niewesołe myśli, apatia czy stoicka zgoda na los, który już tyle razy nie rozpieszczał. Może wystarczy — wzdycha jakaś kobieta wciąż na nowo rozprostowując i przeliczając kilka S-rublowych banknotów. Obok. natrętnie nowobogacki młody Gruzin (a może Czeczeniec) ostentacyjnie klei się do płowowłosej dziewczyny. Niezwyczajni moskwiame wstydliwie uciekają z oczami w okna. w sufit... Tylko staruszek z ławki naprzeciw żuje bezgłośnie swoje oburzenie.
W dalszym aągu bardzo sprawne metro wypluwa mnie wraz z tłumami na Plac Rewolucji. Ta nazwa się ostała. Inne: Marksa, Kalinina... poznikały. Zmiany są jednak umiarkowane, nie musiano wymieniać hurtowo napisów, oznaczeń i planów poszczególnych linii. Cena biletu tez nie ta: 6 rb., co oznacza 120 razy więcej niz dawniej. I taki jest mniej więcej wzrost innych cen. Pensje natomiast rosną dużo wolniej, średnia profesorska to 50 razy więcej niż przed Gajdarowskim eksperymentem. Oczywiście są i zbijający krocie. Od czasu do czasu widzę potężne limuzyny amerykańskiej produkcji bez jakichkolwiek numerów rejestracyjnych w obsuwie równie rneoznakowanych mercedesów, pędzące ulicami bez przejmowania się światłami i milicją GUM, dawniej okno wystawowe Moskwy, i teraz lśni złotem, granatem, purpurą i patyną najbardziej znanych europejskich firm: Nina Rioci, Simens, Philips, St. Laurenl, Morris... Po wnętrzach urządzonych z prawdziwym paryskim szykiem przechadzają się spłoszeni moskwianie. Tym bardzej czują się nieswojo, że eleganccy i dobrze ułożeni subiekci wciąż próbują na coś ich namówić: a to na parę butów za 40000 rb., a to garnitur za 100000 rb., na wino alzackie po 8000 rb... Miejscową produkcję w tym ekskluzywnym towarzystwie parteru reprezentują malnoszki i syberyjskie puzderka po kilkadziesiąt tysięcy. Wypatrzyłem w tymże stoisku prawdziwy i ekscytujący suwenir: noktowizor czołgowy za 70 000 rb. Na pierwszym piętrze, gdzie dominuje produkcja rosyjska, albo ceny niewiele różnią się od tych niżej, lub za pustymi ladami nudzą się „dziewoczki” (ten powszechny sposób zwracania się do nawet leciwych sprzedawczyń przetrwał; słyszy jednak się i „obywatelko"; w hotelu zwrócono się do mnie per „gospodin" a me jak drzewiej bywało „małodoj czełowiek").
•
Obrazek z dawnego placu Marksa przed Teatrem Wielkim. Dookoła pomnika szaleją młodzi Amerykanie na deskach dokazując cudów. Wjeżdżają w pędzie na cokół rzucając się pieszczotliwie na szyję wodza międzynarodowego proletariatu. Pomnik zresztą zaszprajowany w slangu londyńskich doków i Brooklinu, gdzieniegdzie błyska cyrylicą. Na ławkach wokół dominują natomiast rosyjscy chłopcy zawzięae kurzący papierosy, z pretensją w oczach
0 te szybkie deskorolki, fabrycznie podarte jeansy
1 puszki coli w rękach walutowej beztroskiej gów-niarzerii.
#
Przeddzień referendum. Właściwie nie odczuwam jakiejś specyficznej atmosfery poza Placem Czerwonym. I audyqami radiowymi. Tu tylko trąbi się o nowych dekretach prezydenckich, wydawanych ostatnio codziennie, a tyczących armii: a to specjalne regulacje w oddziałach służących poza Rosją, a to podwyższenie dodatów funkcyjnych lub przyznanie specjalnych nadziałów sowchozowej ziemi oficerom przechodzącym na emeryturę. Jeżeli ktoś ma wątpliwości o co toczy się gra, to wyjazd Jelcyna do uralskiego garnizonu musi rozwiać ostatnie niejasności. Radio moskiewskie, demokratyczne i reformatorskie, oprócz audycji reklamowych i muzycznych zajmuje się dyskredytowaniem ośrodka zła: sędziego Zorkina, przewodniczącego Rady Najwyższej Chas-bułatowa (nigdy nie należał do KPZR) i niewdzięcznego wiceprezydenta Ruckoja (o Wdzo podejrzanej przeszłości, byłego wysokiego szczebla partyjniaka
Dokończenie na stronie 36
Dokończenie ze strony 16
podręczniki, mc też nie zastąpi kontaktu z intelektem dobrze przygotowanego wykładowcy. Wniosek jest oczywisty: potrzebne jest zachowanie proporqi Nadmiar wykładów dałby wiedzę nie weryfikowaną w dyskusji, często chaotyczną; nadmiar zajęć .czynnych" dałby pewną ogładę w dyskusji, ale bez całościowego, zintegrowanego widzenia problemów. Dobry program studiów musi narzucać obie formy zajęć, w proporcjach jak najbardziej zbliżonych do optymalnych.
Uniwersyteckie wykłady otwarte rzeczywiście mają małe powodzenie. Na pewno można je zorganizować lepiej. Czy jednak nie jest tak, że pewne formy działań dydaktycznych przeżywają się, a inne je zastępują? Paryżanki słuchały wykładów Bergsona w czasach, gdy nie było telewizji i magnetowidów. Teraz, jak sądzę, część z nich wolałaby oglądać raczej trzeciorzędne filmy z kaset video niż filozofa, nawet o europejskiej sławie. Oczywiście inna część, kierowana snobizmem i chęcią .pokazania się", pozostałaby przy wykładach, ale czy to o snobki w audytorium chodzi? Nie mam mc przeciw snobizmowi, dopóki me przybiera form karykaturalnych, ale wyżej cenię ludzi szukających wiedzy dla mej samej, a takich jest coraz mniej. Wobec tego pojawia się pytanie: „czy snobów i ludzi szukających wiedzy jest za mało", by zapełnić aule podczas wykładów otwartych, czy też te wykłady me dostarczają tego, czego potencjalni słuchacze chcą się dowiedzieć?
Wykład wtedy gromadzi słuchaczy, kiedy dostarcza im wiedzy, której pragną lub której brak odczuwają. Czy naszym studentom doskwiera brak wiedzy o współczesnej kulturze francuskiej? Nie sądzę, co więcq — jeżeli niektórym doskwiera, to w obszarach na ogół me ujmowanych w wykładach uniwersyteckich. Czy studenci chcą masowo słuchać informacji o ekonomu i prywatyzacji modo KLD? Nie sądzę, co więcej — minister przekształceń własnościowych jest postacią kontrowersyjną i jeżeli ktoś myśli, że przekrój poglądów dotyczących jego działań jest inny w środowisku akademickim niż w pozostałych grupach społecznych, to się grubo myli. I podobnie można powiedzieć o pozostałych wykładach otwartych, z wyjątkiem dwóch, których me wymienię, by me posądzono mnie o stronniczość.
Czy wykłady otwarte mogą przyciągnąć słuchaczy? Na pewno mogą Trzeba jednak odejść od zlecania ich znakomitym znawcom w drodze niezależnej od tego, czego chcą słuchacze. Trzeba określić tematy
Emerytowany (i zgorzkniały) Profesor UMCS przysłał do redakcji .Wiadomości" kolejny list. Czytam Jego listy z ciekawością, bowiem prezentują one pewien sposób widzenia zjawisk zupełnie mi obcy. Nie chcę też z tego właśnie powodu — obcości sposobu myślenia — z Profesorem polemizować. Po przeczytaniu ostatniego listu chciałbym jednak zapytać Pana Profesora o dwie sprawy, różnq zresztą wagi Po pierwsze: czy me jest przypadkiem tak, że kierownik zakładu me kontrolujący odbywania zajęć przez swoich podwładnych jest po prostu złym kierownik lem*’ Pełen emfazy język Emerytowanego Profesora kryje zarzuty me wprost, stawiane kadrze kierowniczej. Perfidia to czy makiawelizm, wszystko jedno, przełożeni kierowników powinni z tego swoistego donosu wyciągnąć konsekwenqe służbowe i wobec asystentów opuszczających lub żle prowadzących zajęcia, i wobec kierowników zakładów winnych braku kontroli Swoją drogą aż się me chce wierzyć w tak ponury obraz powszechnej demoralizaqi: asystenci me wykonują swoich obowiązków, opuszczając lub żle prowadząc zajęcia, kierownicy nie wykonują obowiązków nie dopełniając kontroli, wyżsi przełożeni me wykonują obowiązków, przymykając oczy na złych kierowników, kryjących złych asystentów... Jakim cudem to wszystko, przy tak „piętrowej" demo ralizacji, jeszcze się kręci?
ineteresujące środowisko i znaleźć wykładowców
— „zJotoustych" erudytów, którzy to, co mają do powiedzenia, mówią ciekawie i płynnie. To, co interesuje środowisko, można chyba w jakimś stopniu przewidzieć: przykładem niech będzie polska konstytucja. Obecna, poprawiana, zachowała jeszcze trochę swojego pierwotnego stalinowskiego charakteru, nowa rodzi się powoli i w bólach, przy niechęci akuszerów przewlekających poród A była przecież niedawno rocznica Konstytucji 3 Maja, jakże szybko i sprawnie w swoim czasie przygotowanq; można tez porównawczo omówić konstytuqę amerykańską, zupełnie inną niż, na przykład, francuska. I jeszcze Anglia — państwo bez konstytucji, tak potężne jednak właśnie swoim prawem. 1 to wszystko można omówić w świetle polskich dokonan konstytucyjnych. Można, ale do tej pory nikt tego w ramach wykładów otwartych nie zrobił. Czy me szkoda?
Winę za niepowodzenie wykładów otwartych ponoszą. moim zdaniem, obie strony: władze uczelni i słuchacze. Władze uczelni dlatego, że dokonują jedynie selekcji osób wykładających i tematów, biernie przyjmując zgłoszenia z Rad Wydziałów; słuchacze dlatego, ze w swej masie lekceważą wiedzę inną, niz utylitarna i nie próbują wpłynąć na inny mz dotąd dobór tematów i wykładowców. Selekcja dokonywana przez władze uczelni jest przy tym subiektywna, ponieważ wszystko to, co ustalane jest w drodze głosowania (w tym przypadku w Senacie), odbija przede wszystkim układ sił i interesów w ciałach głosujących, a dopiero potem wartości merytoryczne. Od tego subiektywizmu chyba me da się uciec, ale na pewno warto próbować. Gdyby udało się ocenić zainteresowania słuchaczy, gdyby udało się znaleźć wykładowców wykładających w sposób pasjonujący
— na pewno frekwenqa byłaby większa. I na pewno tez trzeba odejść od podejścia do sprawy typu: my, uniwersytet, oferujemy wam, słuchaczom, znakomite wykłady znakomitych wykładowców, a wy macie na me uczęszczać i ma się wam podobać. Jak me, to z wami słuchaczami jest coś niedobrze. Takie podejście daje się zauważyć w tekście (SM) i jest ono po prostu niewłaściwe. Uważam, ze lepsze byłoby stwierdzenie w rodzaju: zapraszamy wszystkich chętnych na wykłady, które specjalnie dla szerokiego audytorium przygotowaliśmy, i prosimy o opinię: czy są ciekawe, czy są dobrze prowadzone, czy omawiane tematy są warte waszego, słuchaczy, czasu. Jeżeli tak, to bardzo nam miło. Jeżeli nie, to spróbujemy się poprawić. 1 to by chyba „załatwiło sprawę" w najlepszy sposób.
Drugie pytanie dotyczy twierdzenia, jakoby „rola mistrza w naszej nauce straciła jakiekolwiek znaczenie". Czy Pan Profesor sądzi, że szeregi profesury składają się z mistrzów, którym jacyś tacy „młodsi pracownicy nauki" po kawałku odcinali znaczenie i autorytet? Tak młodsi, jak i starsi pracownicy są zróżnicowani potenqałem intelektualnym, pracowitością. ambicją, skutecznością przedsięwzięć — i tylko czas oraz ranga dokonan mogą doprowadzić do tego, ze ktoś zyska uznanie i niewymierną rangę mistrza. Jeżeli Pan Profesor rozqrzy się wokół i stwierdzi: ten oto jest mistrzem i jest niedoceniany — pochylę głowę i uznam fakt. Moim zdaniem jednak najczęstsze są pretensje do „bycia mistrzem": wy uznajcie moją wielkość a ja łaskawie postaram się do waszej opinii dorosnąć. Albo się nie postaram, bo po co, już mnie przecież za mistrza uznaliście Czy taka postawa, niestety spotykana, podoba się Panu Profesorowi? Bo ludzie o takiej postawie, „mistrzowie uznamowr. rzeczywiście tracą znaczenie. Ja jednak sądzę, że to dobry objaw, i nie martwię się tym, że liczba tych pseudomistrzów maleje Z drugiej strony, można z całą pewnością powiedzieć, że autentyczni uczeni, o wielkiej randze naukowej i moralnej, o bo gatq osobowości — byli i będą doceniani i szanowani w środowisku naukowym. Do takich uczonych asystenci ustawiali się i będą się ustawiali w kolejce, by zostać przyjętym do zakładu czy na seminarium. Jeżeli Pan Profesor jest innego zdania, proszę o argumenty.